Mieszkasz tak jak jesz

Tym razem będzie trochę z innej beczki, czyli dlaczego wygląd Twojego mieszkania zależy od tego, co jesz. Na początek powinnam podkreślić, że nie jestem dietetykiem, nie mam nic wspólnego z medycyną, gotowaniem, zdrowym stylem życia itp., więc nie traktuj tego tekstu, jako wiarygodne źródło wiedzy z tych dziedzin. Znam się natomiast na bałaganie i o tym własnie będzie ten tekst.

Bardzo lubię różne teorie bazujące na pierwotnych instynktach. Większość z nich się w moim wypadku sprawdza. Nie wiem, czy dlatego, że są prawdziwe, czy dlatego, że w nie wierzę i działają na zasadzie efektu placebo. Jedna z moich ulubionych teorii dotyczy jedzenia. Wiadomo, że do prawidłowej pracy mózgu konieczne jest dostarczanie mu niezbędnych substancji odżywczych. Co wcale nie oznacza, że przed każdym ambitniejszym zadaniem powinnaś się porządnie najeść. Wręcz przeciwnie! Człowiek pierwotny miał dwa główne tryby funkcjonowania. Tryb polowania i tryb odpoczynku. Kiedy człowiek nie miał co jeść, to szedł polować. Żeby coś upolować – musiał kombinować, planować, myśleć, wyostrzyć zmysły i błyskawicznie reagować na pojawiającą się zwierzynę lub na zagrożenie. A kiedy już upolował? Niósł do jaskini, jadł i szedł spać. Kolejnego dnia jadł dalej i odpoczywał. I tak odpoczywał do czasu, kiedy jedzenie się skończyło – wtedy znowu musiał skupić cały swój spryt i upolować nowe jedzenie.

Nie wiem, jak to wygląda u Ciebie i czy w ogóle kiedykolwiek się nad tym zastanawiałaś, ale u mnie działa to dokładnie tak samo. Dopóki jestem lekko głodna (nie mówię oczywiście o słanianiu się z głodu i braku witamin), to lepiej mi się myśli i wszystko idzie mi jakoś tak sprawniej. Niezależnie od tego, czy chodzi o pisanie bloga, remont mieszkania, sprzątanie, czy rozwiązywanie skomplikowanych problemów matematycznych. A kiedy jestem najedzona, to jakoś mi motywacja siada. Nie mogę się skoncentrować, wszystkiego mi się odechciewa i zwyczajnie nie jestem w stanie podnieść się z kanapy. Jeżeli masz dzieci, to może pamiętasz ten „wskaźnik napełnienia”, jaki mają noworodki – im pełniejszy brzuszek, tym bardziej oczka się zamykają 😉 Co prawda wraz z wiekiem ten efekt nieco słabnie i raczej nie zdarza nam się w dorosłym życiu zasypiać przy stole w połowie obiadu, ale sedno takiego zachowania się nie zmienia – najedzony człowiek nie poluje tylko odpoczywa. Poluje człowiek głodny. Nawet zakładając, że początki rolnictwa sięgają 8 tys. lat p.n.e., to i tak daje nam zaledwie 10 tysięcy lat względnej dostępności pożywienia. Pierwsze ślady człowieka na ziemi datowane są na 200 tys. lat p.n.e., co oznacza, że przez 190 tys. lat funkcjonowaliśmy w schemacie – polowanie/odpoczynek i ten schemat nadal wywiera wpływ na reakcje naszego organizmu.

Ale tak jak mówiłam – to tylko teoria. Nie wiem, czy istnieją badania naukowe na jej poparcie – nie mniej jednak, w moim przypadku ta teoria się sprawdza. Jeżeli nigdy się nie zastanawiałaś nad tym, jak to u Ciebie wygląda, to sprawdź, przetestuj, przekonaj się sama. Mając świadomość takiego mechanizmu działania, możesz go bardzo łatwo wykorzystać na swoją korzyść. I to podwójnie.

I tu po raz kolejny oprę się na sobie, bo może Ty tak nie masz, ale ja niestety bardzo często łapię się na podjadaniu. I niestety najczęściej zdarza mi się podjadać… z nudów! Przykre, ale prawdziwe. Siedzę na kanapie, oglądam jakiś mało porywający program i w pewnym momencie zaczynam się kręcić po kuchni. No i zgodnie z tym, o czym Ci pisałam wcześniej – im bardziej coś podjadam, tym bardziej nie chce mi się wstać z tej kanapy. W efekcie dupa rośnie a w domu bałagan. I co zrobić w takiej sytuacji?

Najlepiej zacząć coś ogarniać. Jeżeli masz tak jak ja i też zdarza Ci się czasem coś jeść tylko i wyłącznie dlatego, że się nudzisz, to spróbuj złapać ten moment kiedy idziesz po coś do jedzenia. I za każdym razem kiedy go złapiesz – sprzątnij coś! Zamiast otwierać lodówkę, albo szafkę z przekąskami – ogarnij blat w kuchni, zmyj naczynia, poukładaj coś na jakiejś półce. Albo wyjdź z kuchni i przejrzyj jedną szufladę, jedną półkę, umyj front drzwi szafki, wyczyść lustro, schowaj buty, których jutro nie będziesz zakładać. Zrób cokolwiek. Uświadom sobie, że nie poszłaś do kuchni dlatego, że jesteś naprawdę głodna, tylko dlatego, że Ci się nudziło. A skoro Ci się nudziło, to wyrzucenie starych gazetek z marketów jest tak samo dobrym zajęciem, co robienie sobie kolejnej kanapki, albo przegryzanie batona. A w zasadzie nawet lepszym, bo:

  1. Będziesz mieć odrobinę czyściej.
  2. Ruszysz się z kanapy, a więc spalisz kilka kalorii.
  3. Nie zjesz przekąski, a więc nie przyjmiesz dodatkowych, niepotrzebnych kalorii.
  4. Jak uda ci się zrobić jedną rzecz, to może się „rozkręcisz” i nabierzesz ochoty na ogarnięcie czegoś więcej.
  5. Jeżeli skupisz się na sprzątaniu wtedy, kiedy jesteś lekko głodna – łatwiej Ci pójdzie rozwiązywanie problemów, rzadziej będziesz się zacinać i nie zniechęcisz się tak szybko.

Dzięki takiemu podejściu łatwiej Ci będzie kontrolować wagę, lub nawet lekko schudnąć i mieszkanie też przy tym zyska. Pomijam już ten drobny i nieistotny szczegół, że zamiast chodzić na siłownię można spalić te same kalorie szorując wannę, czy robiąc generalne porządki na regale z książkami. Pozdejmowanie wszystkich książek, powycieranie kurzu i poodkładanie książek na miejsce, wyrabia mięśnie ramion lepiej niż ciężarki. A jak regał jest wysoki, to masz jeszcze dodatkowy stepper, przy wchodzeniu na stołek 😉

Zdaję sobie sprawę, że propozycja, żebyś sprzątała zamiast podjadać jest nieco kontrowersyjna i może Ci się wydawać trudna do zrealizowania. Pewnie na początku tak będzie. Dlaczego? Bo to co na co dzień jesz też ma bardzo duże znaczenie. Jeżeli na śniadanie zjadłaś jajecznicę na boczku, posypaną żółtym serem, to nie oczekuj, że po śniadaniu wstaniesz od stołu pełna energii i zabierzesz się porządki. Najprawdopodobniej nie będzie Ci się chciało podnieść z krzesła, bo nie dosyć, że jesteś najedzona, więc organizm jest w trybie odpoczynku, to jeszcze jedzenie było tłuste, ciężkie, zapychające i Twoje ciało musi poświęcić naprawdę masę pracy, żeby to wszystko przetrawić i sobie z tym poradzić. A skoro organizm jest skupiony na trawieniu, to nie oczekuj od niego, że będzie jeszcze w stanie skupić się na czymś innym. Jak już pisałam – nie znam się na zdrowym odżywianiu, ale sama po sobie zauważyłam, że nic mi się nie chce od tłuszczu, cukru i różnych zapychaczy (ciastek, chipsów, batonów – co nie jest dziwne, bo to w zasadzie właśnie sam cukier i tłuszcz).

Im więcej piję wody mineralnej i im bardziej moje posiłki bazują na warzywach i owocach – tym więcej mam energii i tym więcej rzeczy mi się chce. Nie będę Ci tłumaczyć jak skomponować odpowiednią dietę, bo się na tym nie znam. W internecie znajdziesz pewnie setki blogów, które szczegółowo opisują co powinno się jeść i w jakich ilościach. Ja chcę Ci tylko uzmysłowić, że jakość produktów, które zjadasz NAPRAWDĘ ma wpływ na to jak się czujesz i na to ile masz energii. Trudno Ci będzie zadbać o swoje mieszkanie, jeżeli chociaż trochę nie zadbasz o swój organizm – dostarczając mu witamin i minerałów, a także nie obciążając go bezsensownie sztucznościami, tłuszczem i cukrem.

Im zdrowiej będziesz się odżywiać tym więcej będziesz mieć energii, a więc łatwiej Ci będzie zmotywować się do sprzątania. Będziesz się mniej denerwować, wolniej męczyć i łatwiej Ci się będzie myśleć. Jeżeli naprawdę chcesz coś zmienić w swoim życiu, to zachęcam Cię, żebyś przy okazji sprzątania mieszkania, posprzątała też trochę w swoich nawykach żywieniowych. Robiąc te dwie rzeczy jednocześnie – jedna i druga pójdzie Ci dużo łatwiej. Sprzątanie będzie Ci lepiej szło, bo fizycznie będziesz się lepiej czuła, a przechodzenie na zdrowsze (i może ciut mniejsze) posiłki, będzie Ci łatwiej szło, bo będziesz miała zajęcie, które sprawi, że nie będziesz ciągle myśleć i jedzeniu – skupisz się na sprzątaniu i zapomnisz, że batony czekoladowe w ogóle istnieją 😉

U mnie takie połączenie sprawdza się świetnie. Spróbuj. Może Tobie też przypasuje 🙂

Nie chcesz przegapić nowych wpisów? Zapisz się na mój newsletter:

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim: