Dlaczego nie lubisz sprzątać?

Tym razem tak trochę „obok” porad dotyczących sprzątania – będzie bardziej językowo. Niestety jakoś tak jest nasz mózg skonstruowany, że nadaje słowom ładunek emocjonalny – wydźwięk, który następnie wpływa na nasz sposób postrzegania i interpretacji pewnych zjawisk. Opisywałam to kiedyś przy okazji tekstu o tym, że każda wada może być zaletą, a każda zaleta wadą. Jednak dzisiaj chciałabym wrócić do tego tematu – tym razem bardziej w kontekście sprzątania.

Czy zastanawiałaś się kiedyś jak nazywasz te czynności, które wykonujesz w domu?

Zazwyczaj nazywamy je porządkami lub sprzątaniem. I to jest nasz największy błąd. No sama pomyśl – jak to w ogóle brzmi?

  • „Muszę posprzątać w domu”
  • „Muszę wreszcie zrobić porządek”

Nie wiem jak Tobie, ale mnie już się odechciało. Przecież to brzmi tak, jakbym miała w ciągu jednego popołudnia, własnoręcznie wybudować co najmniej piramidę Cheopsa.

A do tego wszystkiego – każdy człowiek używając tych słów ma tak naprawdę zupełnie co innego na myśli. Dla jednego sprzątanie oznacza umycie podłogi, dla innego pozbieranie porozrzucanych ubrań, a dla jeszcze innego – odniesienie brudnych naczyń po obiedzie.

Naucz się nazywać rzeczy po imieniu!

Co prawda jeśli chodzi o precyzyjne słownictwo – współczesny język polski nie jest szczególnie bogaty, ale nawet mimo tego, da się znaleźć kilka wyróżniających się słów, które dużo precyzyjniej określają zakres czynności jakie wykonujemy. No i nie nadają tym czynnościom aż tak negatywnego wydźwięku.

Pozwolę sobie zasięgnąć do słownika:

  • sprzątnąć:
    • doprowadzić coś do porządku” – Czyli, że niby co ja mam z tym zrobić?
    • usunąć coś z miejsca, na którym nie powinno się znajdować” – No i gdzie to później dać?
  • porządkować:
    • zaprowadzać gdzieś ład” – A w słowniku pod hasłem „ład” kryje się „porządek” 😉
    • doprowadzać coś do należytego stanu, układając według określonego planu” – Jaki stan jest należyty? I jaki jest plan, żeby do niego doprowadzić?

Dla mnie to takie strasznie niejasne, niekonkretne i przesadnie ambitne. Może od razu zajmę się wprowadzaniem pokoju na świecie – będzie łatwiej 😉

A jakby tak wzbogacić nieco swoje słownictwo i listę rzeczy do zrobienia układać trochę konkretniej?

Używając takich słów:

  • czyścić:
    • sprawiać, że coś staje się czyste” – A „czyste” oznacza po prostu „niezabrudzone„. Proste.
  • układać:
    • stworzyć pewną całość z jakichś elementów” – np. równy stosik ubrań, rząd książek. Proste.
  • organizować:
    • być czynnikiem, od którego zależy układ i funkcjonowanie elementów jakiejś całości” – czyli wymyślić taki sposób, żeby było sprawnie i wygodnie. Kreatywne.
  • przeglądać:
    • obejrzeć coś dokładnie, jedno po drugim, sprawdzając jakość i stan tego” – a na postawie jakości i stanu podjąć decyzję o przydatności do użycia. Proste.
  • segregować:
    • dzielić coś na grupy, kategorie według wybranych cech” – np. dokumenty to teczek, drobiazgi do przegródek. Proste.

Czy nie byłoby Ci łatwiej zmotywować się do poukładania książek niż do posprzątania regału?

Nie uważasz, że posegregowanie przyborów biurowych jest dużo prostsze i mniej wymagające niż uporządkowanie biurka?

Przyznam Ci się, że całe życie, odkąd tylko pamiętam wydawało mi się, że serdecznie i całym sercem nie znoszę sprzątania. Wydawało mi się, że to jest największa kara na świecie. Wszystko było lepsze niż sprzątanie. A wiesz do jakiego wniosku doszłam po latach?

Że naprawdę serdecznie i z całego serca nienawidzę… CZYSZCZENIA! No nie mogę. Szorowanie plam, wycieranie kurzu, pucowanie na wysoki połysk, czy nawet zwykłe przecieranie czy odkurzanie podłogi to dla mnie straszliwa kara. Ale tylko czyszczenie! Bo układanie, organizowanie, przeglądanie i segregowanie jest naprawdę fajne! A czasami nawet relaksujące. W tych zadaniach nie ma absolutnie nic złego, męczącego, czy zniechęcającego. Mogę to robić nawet z nudów dla rozrywki.

Co się więc okazało? Że wcale nie mam problemu ze „sprzątaniem” – jak mi się całe życie wydawało. Mam problem z jednym elementem, który się na to sprzątanie składa. Z jednym z pięciu. Czyli zdecydowaną większość – bo aż cztery – w zasadzie można nawet powiedzieć, że lubię.

I co się jeszcze ciekawego okazało? Że jak wszystko jest poukładane, posegregowane i sensownie zorganizowane, to mój mąż nie ma jakiegoś wybitnego problemu z czyszczeniem – umyciem podłogi, zlewu, frontów szafek. Nie przypuszczam, żeby to lubił, ale sprawia wiarygodne wrażenie, że nie przechodzi najgorszych tortur w życiu szorując wannę. Chociaż on też od zawsze strasznie nie lubił sprzątać.

Jaki jest tego efekt? Nie powiem, żebyśmy mieli zawsze idealnie posprzątane (bo często mamy ciekawsze rzeczy do roboty), ale jak czujemy potrzebę posprzątania, to przebiega to szybko, sprawnie i bezboleśnie – dlatego, że nie sprzątamy, tylko on czyści a ja segreguję i układam. Wspólne opanowanie tych dramatów, które jeszcze miejscami mamy też jest dużo łatwiejsze, bo nie poświęcamy soboty na setne podejście do posprzątania pokoju z bałaganem, tylko np. na przejrzenie zawartości jednej szafki, albo jednej kategorii rzeczy. I nawet dziecko zdecydowanie lepiej reaguje na hasło „poukładaj ubrania” niż na „posprzątaj pokój”.

Magia precyzyjnych zadań

Oprócz tej jednej korzyści wynikającej z braku negatywnego oddźwięku, jaki kryje się za słowami „sprzątanie” czy „porządkowanie” – używanie konkretnych i precyzyjnych słów określających czynności do wykonania ma jeszcze jedną zaletę – Zdecydowanie trudniej będzie Ci stworzyć zadanie, które wyda Ci się wielkie, ambitne i trudne. Słowa „układanie”, „organizowanie”, czy nawet to moje znienawidzone „czyszczenie” znacząco zawężają zakres zadań, który się pod nimi kryje. Zamiast jednego wielkiego „sprzątania” za które nie możesz się zabrać – na liście masz 5 drobnych czynności składowych. Może nie zrobisz wszystkich na raz. Może nie zrobisz wszystkich jednego dnia. Może nawet nie zrobisz wszystkich w jednym tygodniu. Ale zrobisz COŚ. Będziesz jeden mały krok do przodu. Jak dzisiaj tylko posegregujesz, to jutro będzie Ci łatwiej przeglądać. Jak przejrzysz, to będziesz wiedziała co trzeba zorganizować. Jak zorganizujesz, to poukładanie nie będzie stanowić problemu. A jak poukładasz i będzie wszystko już niemal idealnie, to nawet ja jestem w stanie się zmusić, żeby zetrzeć kurz z półki. Może zajmie Ci to wszystko kilka – kilkanaście – kilkadziesiąt dni, ale w końcu będziesz miała zrobione. I to zapewne zdecydowanie szybciej niż jakbyś miała to po prostu „posprzątać”.

 

Nie chcesz przegapić nowych wpisów? Zapisz się na mój newsletter:

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim: