Tym razem będzie chyba bardziej o porządkach w życiu niż o sprzątaniu domów, chociaż w dużej mierze jedno z drugim ma bardzo wiele wspólnego.
Od lat szalenie fascynowali mnie ludzie, którzy wykazywali się determinacją w realizacji swojej pasji. Jeszcze kilka lat temu jakbyś zapytała mnie o hobby, to nie wiedziałabym co mam powiedzieć. No bo niby oglądam dużo filmów i seriali, ale traktuję to jako lekką rozrywkę. Nudzą mnie filmy dokumentalne, dramaty, czy klasyka kina europejskiego. Podoba mi się kultura japońska ale moja znajomość tematu utknęła gdzieś pomiędzy „Czarodziejką z księżyca”, „GTO”, a „Wyznaniami Gejszy”. Książki teoretycznie też czytuję, ale zdecydowanie bliżej mi do Sapkowskiego, Ćwieka, czy Martina niż do Prousta albo Tołstoja. Moja miłość do gier video zakończyła się wraz z restartem „Tomb Raidera” i przy życiu trzyma ją tylko niedokończony od dwóch lub trzech lat „Skyrim”. No i pewnym momencie doszłam do etapu, w którym wywalałam z szablonów CV pozycję „Zainteresowania”, bo w zasadzie nie miałam co tam wpisać.
Za to ciągle otaczali (i otaczają nadal) mnie ludzie, którzy oszczędzali każdą złotówkę tylko po to, żeby raz w roku pojechać na miesiąc do Nigerii albo co weekend zwiedzić inne miasto. Planowali życie pod wycieczki rowerowe, wypady w góry, lekcje tańca brzucha, zumby czy wizyty na siłowni. Inni znowu malowali obrazy, wstawali bladym świtem, żeby uchwycić na perfekcyjnym zdjęciu krople rosy na trawie i co chwile zwiedzali muzea, wystawy i wernisaże. Znam ludzi, którzy w wolnym czasie odwiedzają teatry, opery albo sami grają w jakichś niszowych sztukach. Że o kręceniu ognistymi kulami nie wspomnę. Znam też działaczy politycznych i społecznych, którzy naprawdę wiele poświęcają, żeby społeczności lokalnej żyło się lepiej.
Przy tych wszystkich pełnych energii, zaangażowanych ludziach czułam się jakaś taka nijaka i zupełnie bez wyrazu. O czym ja niby miałabym z nimi rozmawiać? Wszyscy się realizują, tworzą, mają jakieś ambitne plany, a zdecydowana większość nawet jakieś sukcesy. Zdecydowanym nadużyciem byłoby jakbym powiedziała, że zazdrościłam im tych ich sukcesów, bo chyba na głowę musiałabym upaść, żeby np. ganiać po lesie z karabinem na farbę, dyndać na linach na jakiejś skale, czy godzinami grzebać w garach w kuchni. Zazdrościłam im natomiast samego faktu posiadania jakiejś pasji i determinacji w realizacji tej pasji. Wydawało mi się, że to musi być naprawdę fantastyczne uczucie – lubić coś, robić to co się lubi i jeszcze móc pochwalić się sukcesami w tej dziedzinie.
I wiesz co?
Miałam absolutną rację
Masę czasu zajęło mi odkrycie co ja tak naprawdę UWIELBIAM robić. A jeszcze więcej – znalezienie czasu i motywacji w sobie, żeby wreszcie zacząć to robić. Kiedyś nie wyobrażałam sobie, że można z własnej, nieprzymuszonej woli zrezygnować z odpoczynku na kanapie przed telewizorem na rzecz „marnowania czasu na jakieś fanaberie”. Co prawda dzisiaj i tak nadal większość z tych moich „fanaberii” realizuję siedząc na kanapie (bo trzeba mieć w życiu jakiś stały element 😉 ) ale już bez telewizora, który mnie niepotrzebnie rozprasza. Dzisiaj już rozumiem jak można „wyłączyć się” na chwilę, odizolować od wszystkiego i wszystkich tylko po to, żeby móc się naprawdę skupić na robieniu rzeczy, które się CHCE robić.
Chyba najciekawsze z tego wszystkiego jest to, że ta moja pasja wcale nie jest taka prosta do opisania. I chyba jest trochę nietypowa. Zrozumiałam, że tak naprawdę UWIELBIAM analizować i wyjaśniać! Przyznam, ze jest to dosyć specyficzne hobby i pewnie w CV wyglądałoby co najmniej dziwacznie ale tak właśnie jest. A co najlepsze – nawet tak „fantazyjną” pasję da się realizować. Najlepszym przykładem jest ten blog, którego właśnie czytasz. Pewnie już zdążyłaś zauważyć, że nie mam w zwyczaju pisać prostych i bezrefleksyjnych „magicznych sztuczek” pozwalających rozwiązać wszystkie problemy, tylko zazwyczaj staram się zlokalizować źródło problemu, zanalizować na czym ten problem polega i wyjaśnić mechanizm działania, który należałoby zmienić, żeby problem się zmniejszył lub zniknął całkowicie. Oprócz pisania bloga mam też przyjemność prowadzić różnego rodzaju szkolenia oraz uczyć studentów – a przy nich to dopiero człowiek może się nawyjaśniać do woli 😉 I tak naprawdę wszystko to w ramach hobby (bo zawodowo robię zupełnie coś innego). Jak teraz o tym myślę to nawet kiedy lata temu pracowałam jako bra-fitterka, to właśnie najprzyjemniejszą częścią tej pracy było wyjaśnianie kobietom jak odpowiednio dobrać biustososz 🙂
W zasadzie dzięki tej jednej głównej pasji – mimo tego, że jest trochę nietypowa – bez przerwy się rozwijam, uczę się nowych rzeczy i realizuje kilka prostszych, pobocznych hobby, takich jak programowanie, grafika komputerowa, pisanie, a nawet marketing. Po to żeby robić coraz lepiej to, co naprawdę uwielbiam robić, bez przerwy sama zdobywam nową wiedzę i umiejętności z bardzo wielu różnych dziedzin. Poznaję nowych ludzi, nowe sposoby postrzegania świata i nowe problemy do przeanalizowania. Dzięki temu jestem coraz lepsza i sama się coraz lepiej ze sobą czuję. I dzięki temu nauczyłam się planować sobie życie codzienne i ustalać priorytety w taki sposób, żeby zawsze mieć czas na tą swoją pasję. Skoro już wiem co uwielbiam robić, to przestałam odkładać „swoje sprawy” aż będę miała wolną chwilę. Nauczyłam się natomiast odkładać (lub czasem całkiem odrzucać) realizację cudzych spraw, na tą wolną chwilę, kiedy już wszystkie moje sprawy będą załatwione.
No a co z tymi porządkami?
Na początku wspomniałam, że pasje mają też dużo wspólnego ze sprzątaniem domu i nadal trzymam się tego stanowiska. Posiadanie pasji wpływa na porządek w domu na trzy sposoby:
- Jak masz swoją główną pasję, którą uwielbiasz realizować i na którą potrzebujesz czasu, to masz duże szanse, że nieco odpuścisz z domowym (przesadnym) perfekcjonizmem – będziesz wolała szybko i sprawnie załatwić obowiązki domowe, bo będziesz mieć ciekawsze rzeczy do roboty niż pucowanie wszystkiego na wysoki połysk. No i jak będziesz mieć te ciekawsze rzeczy, to będziesz miała motywację do ogarnięcia mieszkania, żeby móc się skupić na tym co chcesz robić bez ciągłego myślenia o brudnych garach w zlewie.
- Jak masz swoją pasję, na którą potrzebujesz czasu, to szybko nauczysz się delegować zadania i zostawiać pewne tematy pozostałym domownikom. Przecież w środy nie możesz gotować obiadu skoro jesteś na kursie malarstwa. Dzięki temu w pewnym sensie „naturalnie” inni też poczują odpowiedzialność za dom i część rzeczy faktycznie będzie się robić „sama” bez Twojego udziału.
- Jak masz swoją główną, konkretną pasję, to szybko zrozumiesz, że wszystkie Twoje „kiedyś będę…” (szyć, malować, robić biżuterię, piec ciasta) nie mają sensu, bo szkoda Ci na nie czasu. Przecież nie będziesz np. dziergać na szydełku, jeżeli możesz poświęcić ten czas na rzeźbienie w glinie, które tak uwielbiasz. A skoro szkoda Ci czasu na to dzierganie to spokojnie możesz się pozbyć tych wszystkich włóczek zalegających latami na dnie szafy.
Jednak tak naprawdę, oprócz porządku w domu – odkrycie swojej pasji pomoże Ci zrobić porządek w życiu. Jeżeli będziesz wiedziała co uwielbiasz robić i w czym jesteś świetna, to będziesz miała większą motywację do zdobywania nowej wiedzy i umiejętności. Będzie Ci też łatwiej znaleźć pracę i przekonać potencjalnego pracodawcę, że to właśnie Ciebie powinien zatrudnić. A może z czasem uda Ci się doprowadzić do tego, że będziesz się utrzymywała wyłącznie z tej swojej pasji i będziesz w niej tak genialna, że zyskasz pewność, że już zawsze sobie w życiu poradzisz.
Jeżeli jednak jeszcze nie wiesz co naprawdę lubisz i nie odnalazłaś tej jedynej pasji – nie zrażaj się. Spokojnie przeanalizuj wszystkie swoje dotychczasowe aktywności i zastanów się co Ci tak naprawdę sprawiało przyjemność. Kiedy coś, co dla innych jest nudną i bezsensowną robotą Tobie przychodziło z łatwością i przyjemnością? Co najmilej wspominasz? W jakich okolicznościach doskonale umiesz się odnaleźć i najlepiej wiesz co robić? Jestem pewna, że znajdziesz jakąś taką aktywność, którą naprawdę uwielbiasz i którą chciałabyś robić częściej. Może nie zajmie to kilku minut. Może tak ja ja – będziesz szukać kilka lat zanim trafisz na „to coś” i kolejne kilka lat, zanim nauczysz się jak tę pasję wykorzystać. Może będzie to coś „oczywistego” jak malarstwo, pieczenie ciast, naprawianie samochodów (bo czemu by nie), renowacja mebli. A może tak jak u mnie – będzie to bardziej nietypowe. Może Twoją pasją będzie wyszukiwanie ciekawych faktów historycznych, opowiadanie o balecie mongolskim albo badanie nieistniejących języków. Cokolwiek by to nie było – jestem pewna, że w końcu to znajdziesz. A jak już znajdziesz – nie bój się! Odłóż wszystko inne, zarezerwuj sobie czas na realizację tej pasji i po prostu zacznij to robić.
Jeżeli już tę pasję znalazłaś – podziel się nią w komentarzu. A jeżeli Twoja pasja ma swoje miejsce w internecie – nie krępuj się i zostaw linka 😉