Na chyba każdym blogu dotyczącym sprzątania i w absolutnie każdym programie telewizyjnym typu „Perfekcyjna Pani Domu” pada nieśmiertelne, powtarzane jak mantra stwierdzenie, że jak posprzątasz w domu, to Twoje życie też natychmiast się samo magicznie „poukłada”.
Ale czy naprawdę tak jest?
Czy wystarczy wytrzeć kurz, wywalić niepotrzebne graty i umyć podłogę, żeby rozwiązać wszystkie swoje problemy?
Oczywiście, że nie! Musiałabyś być naprawdę niesamowicie naiwna, żeby w to uwierzyć. Przecież to, że masz porządek w domu nie wpłynie na to jaką masz pracę, czy wygrasz na loterii, czy nagle schudniesz albo czy Twój związek odzyska nagle dawną namiętność.
Nie wystarczy raz na jakiś czas polatać na szmacie, żeby wszystkie życiowe problemy zniknęły razem z plamą na podłodze.
Czy jest zatem sens się męczyć?
Co TAK NAPRAWDĘ daje uporządkowanie mieszkania? I jak bardzo musi być uporządkowane żeby odczuć różnicę?
Zacznę może od odpowiedzi na drugie pytanie:
Różnicy prawdopodobnie nie odczujesz nigdy, dopóki sama jej sobie nie uświadomisz. No chyba, że planujesz zamówić na jeden weekend ekipę sprzątającą żywcem wyjętą z programu o zbieraczach, która błyskawicznie wyniesie Ci 90% zawartości domu, a resztę zostawi na wysoki połysk. Wtedy różnicę poczujesz błyskawicznie.
Zakładając jednak nieco bardziej realny scenariusz, czyli umiarkowany bałagan i równie umiarkowaną prędkość porządkowania – efekty zapewne nie będą aż tak imponujące, a czasem trudno będzie je dostrzec. A może tak tylko mówię, a tak naprawdę porządek nic kompletnie nie daje i w niczym kompletnie nie pomaga?
Co się stanie, kiedy zaczniesz sprzątać?
- Kiedy posprzątasz komfortowe miejsce do siedzenia (lub leżenia) np. fotel lub kanapę – będziesz mogła wygodnie usiąść, zamknąć oczy, napić się kawy lub herbaty, puścić ulubiona muzykę i naprawdę odpocząć. Nawet jeżeli to miało by być tylko pięć minut dziennie, bo na więcej nie masz czasu. Jeżeli przez te 5 minut skupisz się tylko i wyłącznie na tym, żeby rozluźnić mięśnie, wyciszyć się i o niczym kompletnie nie myśleć, to po pięciu minutach wstaniesz z fotela mając przynajmniej odrobinę więcej energii, niż do tej pory. A dzięki tej dodatkowej odrobinie energii – zrobisz więcej, nauczysz się więcej, będziesz mieć więcej cierpliwości do dzieci – cokolwiek co planowałaś robić dalej, zrobisz odrobinę lepiej (łatwiej / efektywniej).
- Kiedy pozmywasz brudne naczynia – poprawi się zapach w Twoim domu a dzięki temu odrobinę mniej będzie Cię boleć głowa (lub później zacznie). Jeżeli masz problem z układem oddechowym, to będzie Ci się minimalnie lepiej oddychać, bo zmyjesz wszystkie rozwijające się grzyby i pleśnie, których jeszcze nie widać, ale już tam są i Cię drażnią. Zyskasz kilka sekund lub nawet minut, które do tej pory poświęcałaś na to, żeby np. nalać wodę do czajnika, który nie mieścił się nad stertą naczyń w zlewie lub na przestawianie garnków z kuchenki i naczyń z blatu, żeby móc sobie odgrzać (lub ugotować) obiad, czy zrobić kanapkę.
- Kiedy zrobisz pranie – również poprawi się nieco zapach w Twoim domu, a wraz z nim poprawi się też Twoje samopoczucie. Odzyskasz też cenne minuty, które do tej pory poświęcałaś na bezowocne poszukiwania rzeczy, które przecież „są w praniu”.
- Kiedy wytrzesz kurze w sypialni – będzie Ci się lepiej spało. Będziesz „łatwiej” oddychać w nocy. Twój organizm będzie bardziej odpoczywał. Trochę szybciej zaśniesz i obudzisz się trochę mniej zmęczona niż dotychczas. Kolejnego dnia będziesz mieć więcej energii do działania i będziesz mniej nerwowa.
- Kiedy uprzątniesz rzeczy z podłogi – nie będziesz się o nie potykać. Będziesz szybciej, wygodniej i bezpieczniej przemieszczać się po domu. Będziesz mniej spięta i podenerwowana, bo Twój organizm nie będzie musiał być ciągle w stanie „najwyższej czujności”. Odzyskasz kilka minut, które codziennie poświęcałaś na przestawianie rzeczy z kąta w kąt, żeby się do czegoś dostać albo gdzieś sięgnąć.
- Kiedy poukładasz ubrania i bieliznę w szafie – ubranie się rano będzie Ci zajmowało trochę mniej czasu. Odłożenie czystego prania na miejsce również będzie Ci zajmowało odrobinę mniej czasu.
- Kiedy pozbędziesz się przeterminowanych i nielubianych kosmetyków – codzienna pielęgnacja (kąpiel, makijaż itp.) będzie Ci zajmować trochę mniej czasu. Twoja skóra nie będzie ciągle przypadkowo podrażniana, więc lekko poprawi się jej stan.
- Kiedy posprzątasz stół – będziesz mogła usiąść z rodziną do wspólnego posiłku. Spędzicie razem odrobinę więcej czasu. Może trochę więcej ze sobą porozmawiacie. Zbliżycie się do siebie albo przynajmniej stworzycie jedno dodatkowe miłe wspomnienie.
A to oczywiście tylko kilka banalnie prostych przykładów. Czy przez takie drobne zmiany Twoje życie się zmieni na lepsze? Wyobraź sobie, że masz minutę więcej dzięki temu, że rano w szafce są czyste naczynia. Masz minutę więcej dzięki temu, że w szafie ubrania są na swoich miejscach. Masz minutę więcej, bo nie musisz przewalać całej kosmetyczki w poszukiwaniu ulubionej kredki do oczu. Masz minutę więcej bo nie musisz przekładać stert rzeczy, żeby usiąść i zjeść śniadanie. Masz minutę więcej bo nie potknęłaś się i nie obiłaś sobie boleśnie małego palca stopy o jakieś walające się po podłodze butelki z wodą mineralną.
Ile razy zdarzyło Ci się rano westchnąć, przewrócić oczami i pomyśleć „gdybym miała pięć minut więcej„. Ile razy nie mogąc się podnieść z łóżka myślałaś „jakbym tylko mogła pospać pięć minut dłużej„. Czy zauważysz, że co rano faktycznie będziesz mieć te pięć minut więcej? Nie sądzę. Ale czy dzięki temu Twoje życie trochę się poprawi? Będziesz ciut bardziej wypoczęta, odrobinę mniej poirytowana? Na 100% TAK. A przecież to tylko kilka nieistotnych drobiazgów. Nie mówię tu o ekstremalnej rewolucji porządkowej.
A jakbyś jednak zdecydowała się na małą rewolucję?
Jakbyś doprowadziła do tego, że zdecydowana większość mieszkania będzie „wystarczająco” posprzątana? Nie musi to być całe i nie musi błyszczeć do perfekcji. Co by się wtedy stało?
- Posprzątana kuchnia spowoduje, że przygotowywanie posiłków zajmie mniej czasu i będzie wymagało mniejszego nakładu pracy. Może dzięki temu nawet zaczniesz się trochę lepiej odżywiać, bo wreszcie będziesz miała gdzie zrobić domowy posiłek, zamiast żywić się odgrzewanymi daniami z marketu.
- Posprzątany salon spowoduje, że chętniej będziesz zapraszać gości – może uda Ci się odbudować kilka podupadających relacji z przyjaciółmi. A jak nie lubisz gości – w posprzątanym salonie będzie Ci się dużo lepiej odpoczywać.
- Posprzątana sypialnia spowoduje, że będziesz się lepiej wysypiać i będziesz się budzić bardziej wypoczęta.
- Posprzątana łazienka spowoduje, że będziesz się mniej irytować po przebudzeniu i przed pójściem spać.
- Posprzątany przedpokój spowoduje, że nie będziesz za każdym razem „walczyć” z gratami i „polować” na zagubione klucze jak będziesz chciała wyjść z domu.
Co daje uporządkowanie mieszkania?
Przede wszystkim daje bardzo dużo wolnego czasu – Jak masz bałagan to ciągle czegoś szukasz, coś przestawiasz, musisz coś ogarnąć albo pozbierać. A jak masz porządek to wszystko jest na swoim miejscu. Niczego nie szukasz, bo wiesz gdzie jest i jak potrzebujesz to otwierasz szafkę i wyjmujesz.
Pozwala NAPRAWDĘ odpocząć – Co to za odpoczynek jak myślisz tylko o tym, co jeszcze masz do zrobienia i nie możesz wygodnie nóg rozprostować żeby nie zwalić na podłogę sterty maneli z kanapy.
Poprawia stan zdrowia – O odpoczynku pisałam już kilkukrotnie, wspominałam również o poprawie zapachów i ogólnie bardzo modnego teraz „stanu powietrza w domu”. Im bardziej wysprzątane, tym łatwej Ci się oddycha, Twoja skóra jest mniej podrażniona (kurz strasznie wysusza) i głowa Cię tak nie boli. Ale to nie wszystko. Jesteś też mniej podenerwowana, więc Twój organizm nie jest narażano na ciągły stres. Jesteś mniej spięta, więc mięśnie lepiej pracują i rzadziej pobolewają. Najzwyczajniej w świecie zdrowiejesz.
Czy da się te zmiany zauważyć? Nie. Szczególnie jeżeli zachodzą bardzo powoli. Ale to, że ich nie zauważasz, wcale nie oznacza, że ich nie ma. Kojarzysz taką sytuację: W lecie, w bardzo słoneczny dzień siedzisz w pomieszczeniu, w którym jak na Twoje potrzeby jest wystarczająco jasno. Wszystko widzisz. Zaczynasz iść w kierunku światła dziennego – wychodzisz na balkon, przed dom albo wyglądasz przez otwarte okno i nie zauważasz, żeby było jakoś wybitnie jaśniej. No może minimalnie. Chcesz wrócić do pomieszczenia, w którym siedziałaś wcześniej, odwracasz się i dostrzegasz kompletną ciemność. Nie widzisz prawie nic – jakieś zarysy kształtów. Potrzebujesz dłuższej chwili, żeby Twój wzrok na powrót przyzwyczaił się do ciemności, która jeszcze przed chwilą była dla Ciebie wystarczająco jasnym miejscem.
Z porządkiem w domu jest dokładnie tak samo. Jak go robisz i jak już zaczyna się pojawiać, to nie zauważasz jakiejś ekstremalnej różnicy – no może faktycznie jest nieco bardziej ogarnięte, ale bez szału. Jakbyś jednak ponownie doprowadziła do stanu, od którego zaczynałaś – nie wiem, czy umiałabyś z tym żyć. W ułamku sekundy poczułabyś się zmęczona, zniechęcona, chora i przytłoczona tym wszystkim. Straciłabyś całą energię.
Czy porządek w mieszkaniu oznacza porządek w życiu?
Z „automatu” w znaczeniu „magicznej różdżki” na pewno nie. Porządek w mieszkaniu oznacza tylko, że masz więcej czasu, sił i chęci do uporządkowania innych rzeczy. Oznacza, że Twoje życie przestaje się kręcić wokół ciągłej, nieustannej walki z chaosem i może się zacząć kręcić wokół rozwijania swoich pasji, dbania o swoją sylwetkę, dodatkowej edukacji, pracy zawodowej czy rodziny. Porządek w domu daje Ci czas i siłę na realizowanie wszystkich tych rzeczy, na które nigdy wcześniej czasu i siły nie miałaś. Czy czas i siła wystarczą, żeby uporządkować swoje życie? Moim zdaniem tak.