Dzisiaj będzie raczej krótko – z dwóch powodów:
Po pierwsze dziecko ma wolne, mąż ma urlop, ja też mam urlop, więc tak zwyczajnie po ludzku chciałabym wykorzystać czas na robienie tych rzeczy, na które tego czasu nam zazwyczaj brakuje. I tu Cię pewnie trochę zaskoczę, bo chodzi mi np. o przegląd najróżniejszych, dziwnych, wspólnych maneli, o których nie mogę / nie chcę sama decydować, lekkie przemeblowanie albo planowanie remontu łazienki. Zazwyczaj wszyscy jesteśmy zbyt zmęczeni albo mamy zbyt dużo drobnych, codziennych zadań, żeby móc się na spokojnie skupić na tych „super ambitnych” sprawach, więc taki krótki, wspólny urlop świąteczny jest na to doskonałą okazją.
A po drugie, pojutrze Wielkanoc, więc mam przypuszczenie, graniczące z pewnością, że ani dzisiaj, ani tym bardziej w poniedziałek, kiedy wpis trafia na facebooka – nie skupisz się na żadnym poważniejszym tekście, bo przed Świętami pewnie masz co robić, a i w trakcie też będziesz miała ciekawsze zajęcia niż siedzenie w internecie i wczytywanie się w teksty dotyczące sprzątania.
Dlatego pomyślałam, że dzisiaj lekko, łatwo i przyjemnie napiszę Ci dlaczego postanowiłam nie robić na blogu serii przedwielkanocnych i wiosennych porządków.
W tym roku Wielkanoc wypadła dosyć wcześnie. Przy okazji Świąt zimowych wszyscy się strasznie spinają, pucują, polerują i czyszczą. Domy są często wypieszczone na błysk. Sama co roku tworząc „kalendarz adwentowy” podpowiadam Ci jak te porządki na spokojnie ogarnąć, więc na dzień 24 grudnia, po 24 dniach spokojnego sprzątania możesz cieszyć się naprawdę solidnie wysprzątanym mieszkaniem. Od 24 grudnia do tegorocznej Wielkanocy minęły zaledwie trzy miesiące (z czego jeden krótki). No to ja naprawdę nie wiem, co Ty byś musiała w domu robić, żeby przez trzy miesiące naświnić tak, żeby znowu trzeba było robić wielkie, generalne sprzątanie 😉
Dlatego też nie bardzo rozumiem tego wielkiego parcia na sprzątanie przed Wielkanocą. Jasne – kurze można powycierać, odkurzyć i umyć podłogę, zmienić pościel, nastawić pranie, zmyć naczynia, przetrzeć zlew i blaty w kuchni, ale są to dokładnie takie same czynności jakie w każdym domu wykonuje się w miarę na bieżąco, a nie od święta. Od święta to się żyrandol myje albo pucuje górę szaf. A skoro dopiero co (w grudniu) robiłaś wszystkie takie rzeczy, to po co to na siłę powtarzać? Dla zasady, bo Święta idą?
Z drugiej jednak strony mamy coś takiego jak „wiosenne porządki” – dla mnie jest to zjawisko w pewnym sensie mistyczne, o bardzo silnych powiązaniach z domową magią. Absolutnie nie czuję się władna, żeby w tę magię ingerować 😉
Bo wiosennych porządków nie robi się dla zasady. Na wiosnę nie sprzątamy dlatego, że wypada, że trzeba, że nasze mamy, babcie i prababcie tak robiły. Nie robimy tego też z powodu społecznych konwenansów ani pogańskich tradycji. Robimy to, bo same czujemy, że musimy. Czujemy tę moc, która motywuje nas do działania i sama kieruje naszymi działaniami.
Wiosną każda z nas na nowo „budzi się do życia”. Powietrze zaczyna pachnieć świeżością. Oddychamy „pełniej”, bez zatruwania się zimową, smogową aurą. Wychodzi słońce. Do naszych oczu dociera więcej naturalnego światła, które nas pobudza i powoduje zastrzyk wielu różnych przyjemnych substancji chemicznych do naszego mózgu. Promienie słoneczne padające na skórę uruchamiają zwiększoną produkcję witaminy D, która również znacząco poprawia nam humor i sprawia, że zaczyna nam się chcieć. Wokół nas, smutna i zniechęcająca szarość zamienia się w kojącą i pełną nadziei zieleń. Docierają do nas przyjemne zapachy pierwszych wiosennych kwiatów, roślin, czy chociażby „słonecznego” wiosennego deszczu. Bo pewnie zauważyłaś, że wiosenny deszcz pachnie zupełnie inaczej niż ten jesienny. Do tego wszystkiego dzień jest coraz dłuższy, jest coraz cieplej więc organizm nie potrzebuje gromadzić energii na „ogrzewanie” tylko może ją przekierować na inne działania. No i wraz ze słońcem częściej mamy ochotę na owoce, świeże warzywa i naturalne „bomby witaminowe”.
A później z tej świeżości, zieleni i słońca wracasz do szarego, dusznego, zakurzonego i przytłaczającego mieszkania. I co? I nie podoba Ci się to! Chciałabyś czuć tę wiosnę, energię i świeżość również – a może wręcz szczególnie – we własnym domu. Jak słońce przyświeci przez okna, to widzisz te paprochy wirujące w powietrzu. Siadasz na kanapie i widzisz jak w promieniach słońca z kanapy unosi się chmura kurzu. Zaczynasz dostrzegać szarość brudu na oknach i odczuwasz brak powietrza spowodowany nadmiarem starych gratów wokół Ciebie. A chciałabyś móc otworzyć wszystkie okna, puścić ulubioną muzykę i np. potańczyć na środku salonu. To jest właśnie ta domowa magia – ta moc, która motywuje Cię do podjęcia działań i wymiecenia z domu wszystkich problemów – tych związanych z bałaganem i tych związanych z innymi dziedzinami życia. Wiosna to czas zmian – czas powrotu do życia. To absolutnie najlepszy moment na podejmowanie nowych wyzwań i życiowe rewolucje. Pamiętaj, że przez najbliższe pół roku będzie ciągle tylko milej, cieplej i bardziej słonecznie. Jeżeli cokolwiek Ci się w tym czasie nie uda – i tak się tym nie przejmiesz – będziesz iść do przodu nie zważając na potknięcia po drodze i w końcu wszystko Ci się uda.
W każdej z nas tkwi odrobina magii i właśnie na wiosnę ta magia stara się dojść do głosu. Dlatego nie mam śmiałości rywalizować z tak potężną siłą. Nie chcę zaburzać Twojej naturalniej mocy i energii do zmian. I właśnie dlatego nie będę Ci opisywać jak powinny wyglądać wiosenne porządki – Powinny wyglądać dokładnie tak, jak sama czujesz.
Powiem Ci tylko, że jak w końcu poczujesz tą magiczną, wiosenną moc – daj się jej ponieść. Pozwól jej działać. Nie ograniczaj jej na siłę. Jeżeli tylko poczujesz, że chcesz coś zrobić – zrób to. Idź na spacer, posprzątaj, zmień pracę, zapisz się na kurs – cokolwiek tylko zechcesz. Teraz jest na to najlepszy moment.
No dobrze. Może nie dosłownie teraz. Najpierw możesz sobie trochę poświętować spokojnie z rodziną, a później po tym świętowaniu chwilę odpocząć. Ale jak już odpoczniesz to pilnuj się, żebyś nie przegapiła tej naturalniej magii wiosennych porządków 😉
A tymczasem przyjmij ode mnie świąteczne życzenia mokrych jajek i smacznego dyngusa… Czy jakoś tak 😉