Konsekwencje

Od urodzenia jesteś uczona życia w ciągłym, nieustającym poczuciu przymusu. U każdego człowieka ten przymus zaczyna się tak samo:

  • musisz się ubrać,
  • musisz założyć buty,
  • musisz usiąść na nocniku,
  • musisz „to” zjeść,
  • musisz zgasić światło,
  • musisz iść spać,
  • musisz być cicho,
  • musisz iść do przedszkola,
  • musisz odrobić lekcje,
  • musisz posprzątać,
  • musisz się uczyć,
  • musisz iść na studia,
  • musisz zdać egzamin,
  • musisz znaleźć pracę,
  • musisz zrobić pranie,
  • musisz ugotować obiad,
  • musisz schudnąć,
  • musisz zacząć ćwiczyć,
  • musisz skończyć „ten” projekt,
  • musisz zachowywać się / ubierać / żywić odpowiednio.

Całe życie, od chwili narodzin, aż do śmierci coś musisz.

Ale czy zastanawiałaś się kiedykolwiek nad tym, co to „musisz” właściwie oznacza? Skąd ono się wzięło? I kto o nim decyduje?

Zauważyłaś, że odnosząc się do słowa „musisz” większość ludzi używa słowa „powinność”? Musisz zrobić „cośtam” bo taka jest Twoja powinność lub Twój obowiązek. Na temat tego, co myślę o obowiązkach miałam okazję już się dłużej rozpisać z tekście „Obowiązki, czy potrzeby?”, więc nie będę się powtarzać. Jeżeli jednak chodzi o powinności, to nie wiem, czy zauważyłaś, ale pojawia się tu poważny błąd semantyczny – pochodną od słowa „powinność” jest słowo „powinnaś”, a nie słowo „musisz”. Słowo „musisz” ma swoje odzwierciedlenie w określeniu „przymus”. A z kolei „przymus”, to (za słownikiem PWN) „presja wywierana na kogoś lub okoliczności zmuszające kogoś do czegoś” – czyli decydujący jest tu czynnik zewnętrzny. Ktoś lub coś zmusza Cię do czegoś.

Mówiąc prościej:

To nie Ty coś musisz robić. To ktoś (lub coś) bardzo chce, żebyś Ty coś zrobiła.

A gdzie miejsce na TWOJE decyzje?

Wychowując się i żyjąc w kulturze przymusu, każda z nas prędzej czy później wpada w pułapkę braku odpowiedzialności.

Nie czujemy się odpowiedzialne za siebie, za swoje życie, za swoje decyzje i swoje wybory, bo przecież same nie dokonujemy żadnych wyborów. Robimy tylko to, co MUSIMY. To do czego zmusza nas sytuacja, okoliczności, Rząd, społeczeństwo, mąż, szef, dzieci, rodzina, znajomi i tak dalej i tak dalej.

A skoro nie podejmujemy decyzji i nie dokonujemy wyborów, to też nie możemy być odpowiedzialne za to jak wygląda nasze życie i za to co nas w życiu spotkało. Możemy z czystym sumieniem mieć pretensje do całego Świata za to, że coś nam nie wyszło i że nie jest tak, jak sobie wymarzyłyśmy.

Bo przecież gdybyśmy same mogły decydować o naszym życiu, to wyglądałoby ono zupełnie inaczej. Wtedy wszystko byłoby idealnie. Wszystko by się nam udawało i już dawno zrealizowałybyśmy wszystkie swoje marzenia.

Ale nie możemy, więc jest jak jest. Możemy tylko narzekać i szukać winnych. Prawda?

Gó*no prawda!

Prawda jest taka (i będę ją powtarzać do znudzenia), że musisz oddychać, jeść, wydalać i spać, bo bez tego umrzesz (no może w niektórych sytuacjach życiowych musisz jeszcze przyjmować leki). Absolutnie wszystko inne to Twoja decyzja i Twój wolny wybór. Sama osobiście podejmujesz wszystkie decyzje w swoim życiu i sama osobiście dokonujesz wyborów. Nawet jeżeli wydaje Ci się, że ktoś decyduje za Ciebie, to tak naprawdę Ty wybierasz, że będziesz się tego kogoś słuchać. Bo przecież możesz się nie słuchać. Możesz zrobić zupełnie inaczej – po swojemu.

Ale wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Że podejmując decyzje i dokonując wyborów, bierzesz na siebie odpowiedzialność i ponosisz wszelkie konsekwencje.

Niestety.

To Twoje życie. Ty decydujesz. „Wybieraj mądrze” jak to powiedział pewien stary rycerz. Bo jak wybierzesz źle, to za wszystkie swoje problemy i porażki będziesz mogła obwiniać tylko siebie.

I sama ponosić konsekwencje

No właśnie – bo w zasadzie miało być o konsekwencjach. Zastanawiasz się nad nimi czasem?

Masz świadomość, że niezależnie od tego jaką decyzję podejmiesz – każda z nich niesie za sobą jakieś konsekwencje?

Jeżeli spędzisz sobotę na sprzątaniu, to nie spędzisz czasu z rodziną. Jeżeli spędzisz sobotę na spacerze z rodziną to będziesz mieć bałagan.

Jak będziesz brać dodatkowe nadgodziny w pracy, to zyskasz więcej pieniędzy, ale stracisz czas wolny. Jeżeli zrezygnujesz z dodatkowych zleceń, to zarobisz mniej, ale będziesz mieć więcej czasu dla rodziny lub na rozwijanie swoich pasji.

Każdego dnia, w każdej chwili swojego życia podejmujesz decyzje i dokonujesz mniej lub bardziej świadomych wyborów. Niektóre z nich są tak drobne, że ich nie zauważasz, a inne tak wielkie, że wzbudzają w Tobie strach. Jednak wszystkie – i te niezauważalne, i te ogromne zawsze mają jakieś konsekwencje. Czasem negatywne, czasem pozytywne, ale zawsze jakieś są.

Codziennie podejmujesz decyzję, czy wstaniesz z łóżka, co zjesz na śniadanie, czy zrobisz dziecku kanapki, czy wejdziesz na facebooka, czy posprzątasz, czy ugotujesz obiad, czy pójdziesz do pracy, w co się ubierzesz, co kupisz, o której wrócisz do domu, o której położysz się spać i na którą nastawisz budzik. Większości codziennych wyborów nawet nie zauważasz. Dokonujesz ich automatycznie, nie zastanawiając się nawet nad tym, że MASZ WYBÓR. Bo przecież możesz nie wstawać z łóżka. Możesz nie wychodzić z domu. Możesz nie robić obiadu lub nie sprzątać. Możesz nie nastawiać budzika.

Ale każda z tych decyzji to jest drobny krok na Twojej drodze. W zeszłym tygodniu pytałam Cię, czy wiesz dokąd zmierzasz?.

A w tym tygodniu zapytam Cię, czy zastanawiałaś się kiedyś nad konsekwencjami swoich decyzji. Czy te drobne, codzienne decyzje na pewno prowadzą Cię tam, gdzie chciałabyś się znaleźć?

Bo przecież jeżeli np. szukasz pracy, to może warto zgodzić się na konsekwencję jaką jest brak obiadu i zamiast stać dwie godziny w kuchni nad garnkami – poświęcić ten czas na dopracowanie i rozesłanie CV?

Jeżeli rozwijasz biznes, może warto ponieść konsekwencje rezygnacji ze spotkania na kawie z koleżanką, a w tym czasie iść na bezpłatną konferencję branżową i nawiązać nowe kontakty biznesowe?

Jeżeli źle się czujesz i nie masz na nic siły, może warto pomieszkać jeszcze dwa dni w bałaganie i zamiast latać na szmacie – wypocząć i odzyskać siły?

Może warto zapłacić komuś za wykonanie jakiegoś czasochłonnego zadania, żeby uzyskać trochę czasu dla rodziny, dla siebie, albo na realizację innych zadań?

Każda decyzja ma jakieś konsekwencje. Jednak moim zdaniem, podczas dokonywania wyborów, większość ludzi popełnia zasadniczy błąd: Patrzą na to, co mogą zyskać, a nie na to, co mogą stracić. Decydują na podstawie korzyści, a nie konsekwencji.

Jasne, że fajnie byłoby dostać 200% wynagrodzenia za pracę w wolny dzień. Ale z drugiej strony, jeżeli będę w pracy cały tydzień, to w konsekwencji nie spędzę czasu z rodziną, nie zrealizuje prywatnych planów, nie odpocznę i przez następne dni będę w pracy nieprzytomna. Czy jestem gotowa ponieść takie konsekwencje? A może jednak mniej bolesną konsekwencją będzie dla mnie rezygnacja z dodatkowego wynagrodzenia na rzecz odpoczynku i realizacji własnych planów?

Dla każdej z nas odpowiedź na to pytanie będzie zupełnie inna, ponieważ ta odpowiedź zależy od miliona różnych czynników, które zmieniają się w czasie. O tym jakie konsekwencje będą dla nas najbardziej uciążliwe decyduje nasze samopoczucie, wiek, rodzaj pracy, sytuacja rodzinna, sytuacja finansowa, stan zdrowia i wiele, wiele innych rzeczy. Dlatego za każdym razem, w każdej chwili powinnyśmy decydować nie w oparciu o oczekiwania jakie względem nas maja inni, lub nagrody jakie możemy otrzymać, tylko zastanawiając się nad konsekwencjami, jakie jesteśmy w stanie ponieść.

Czasem zamiast zastanawiać się nad tym co możemy zyskać warto jeszcze raz przemyśleć swoją drogę i zacząć zastanawiać się nad tym, co najgorszego może się stać, jeżeli coś zrobimy, lub czegoś nie zrobimy. A później podejmować decyzję w oparciu o to, które konsekwencje jesteśmy w stanie zaakceptować, a których nie.

Piszę to w poniedziałek

Idealnym przykładem takiego podejmowania decyzji jest fakt, że wpis, który powinnam była opublikować w piątek – piszę dopiero w poniedziałek. Zeszły tydzień miałam naprawdę bardzo, bardzo intensywny. Tak intensywny, że ostatnie kilka dni spałam 3-4 godziny, będąc w ciągłym niedoczasie i ledwo stojąc na nogach. W czwartek o 2:30 w nocy stanęłam przed wyborem – pisać piątkowy wpis na bloga, czy położyć się spać na 3 godziny. Musiałam wstać o 5:30 z wizją bardzo intensywnego piątku do późnej nocy i kolejnego porannego wstawania w sobotę.

Mam nadzieję, że zgodzisz się ze mną, że najgorszą konsekwencją braku wpisu w piątek, jest konieczność opublikowania go z opóźnieniem (moje czytelniczki są kochane i pełne zrozumienia, więc miałam nadzieję, że jakoś przeżyją kilkudniową obsuwę). Natomiast najgorszą konsekwencją rezygnacji z pójścia spać byłyby bardzo intensywne 43 godziny na nogach bez przerwy, co mogłoby się skończyć utratą przytomności i do tego zawaleniem roboty, którą miałam do załatwienia w piątek. Sama rozumiesz, że przy takim wyborze, zdecydowanie bardziej akceptowalną konsekwencją było dla mnie opóźnienie wpisu, chociaż zdarzyło mi się to dopiero drugi raz od początku prowadzenia bloga, więc nie była to łatwa decyzja. Jednak właśnie waga i rodzaj konsekwencji, które mogłam ponieść sprawiły, że podjęcie tej trudnej decyzji przebiegło błyskawicznie.

Krok za krokiem

Mój przykład był ekstremalny, ale tak naprawdę nawet te drobne, codzienne decyzje niosą za sobą poważne konsekwencje.

Myślałaś kiedyś np. o zdrowym odżywianiu? Jeżeli kiedykolwiek się nad tym zastanawiałaś, to przekonywałaś się zapewne, że od tego schudniesz, będziesz ładniej wyglądać, będziesz się lepiej czuć itp. A czy myślałaś kiedykolwiek o zdrowym odżywianiu w taki sposób, że jeżeli nie przestaniesz obżerać się tłuszczem, czerwonym mięsem i słodyczami, to grozi Ci nadwaga lub otyłość, cukrzyca, choroby serca i sporo innych schorzeń? Co jest dla Ciebie bardziej akceptowalną konsekwencją? Brak ulubionych chipsów, czy zawał?

A zastanawiałaś się kiedyś nad swoimi codziennymi nawykami? Nad tym, że wszystkie swoje plany i ambicje odkładasz na później? Że nie masz czasu na zrobienie jakiegoś kursu, bo musisz mieszkanie posprzątać? Że rozwijaniem hobby / biznesu zajmiesz się kiedyś tam, w wolnej chwili? Która z konsekwencji jest dla Ciebie bardziej uciążliwa? Kilka dni bałaganu w mieszkaniu, czy niezrealizowanie swojego celu / marzenia?

Zanim podejmiesz kolejną codzienną, z pozoru mało znaczącą decyzję najpierw uświadom sobie, że masz wybór i że decyzja jaką podejmiesz niesie za sobą krótko i długoterminowe konsekwencje. A później rozważ, które z możliwych konsekwencji jesteś w stanie zaakceptować. Dopiero na tej podstawie dokonuj wyborów, a szybko okaże się, że Twoje życie jest dużo łatwiejsze, zdecydowanie przyjemniejsze, a Twoja droga do celu prostsza i krótsza niż Ci się do tej pory wydawało.

 

Nie chcesz przegapić nowych wpisów? Zapisz się na mój newsletter:



Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim: