Jak pozbywać się rzeczy

W piątek na facebooku dziękowałam za 2000 polubień i napisałam, że jak tylko wrócę do domu, to będę świętować. Niestety opóźnienie we wpisie nie wynika z tego, że tak świętowałam, tylko z tego, że wyszłam z domu o 7:00, wróciłam o 23:00 i padłam na twarz, po czym sobotę i niedzielę również miałam „pracującą”. W związku z tym wpis musiałam przełożyć na dzisiaj, a świętowanie chyba będzie musiało zaczekać do urlopu 😉

Tak jak obiecałam – w zeszłym tygodniu był kosmicznie długi i bardzo niezwiązany tematycznie wstęp, a dzisiaj będzie trochę więcej konkretów dotyczących pozbywania się rzeczy.

Przeglądanie a pozbywanie się

Jak już zapewne zdążyłaś się zorientować – nie jestem idealna. Jak każda z nas mam wady. Jednak różnica między mną, a większością ludzi polega na tym, że ja te swoje wady naprawdę bardzo lubię. A jedną z moich ulubionych wad jest wyszukiwanie i wskazywanie błędów w myśleniu lub działniu. Zazwyczaj jest to szalenie irytujące dla otoczenia (szcególnie, że zwykle mam rację), więc staram się nieco ograniczać i nie wypowiadać na głos tego co myślę, ale na szczęście na blogu mogę się wyszaleć 😉

Dlatego dzisiaj powiem Ci, gdzie robisz błędy, które sprawiają, że nadal nie możesz pozbyć niepotrzebnych rzeczy.

Błąd pierwszy: Mylisz „pozbywanie się” z „przeglądaniem”

Wydaje Ci się, że chcesz się czegoś pozbyć i dlatego szukasz nowych porad, pomysłów i inspiracji dotyczących pozbywania się, ale tak naprawdę ciągle, w kółko i bez przerwy studiujesz porady dotyczące przegladania, a nie pozbywania się.

Możesz przeglądać rzeczy według:

  • lokalizacji – pokój po pokoju, półka po półce.
  • własności – Twoje, męża, dziecka, wspólne, otrzymane od mamy, odtrzymane od przyjaciółki itp.
  • zastosowania – te do gotowania, tamte do sprzątania, ciuchy wyjściowe, ciuchy domowe itp.
  • wieku / stanu – to nowe, tamto stare, to zniszczone a coś innego jeszcze dobre.
  • wartości sentymentalnej – to pamiątkowe, tamto „zwykłe”, ten wazon to prezent.
  • wartości materialnej – ten album był bardzo drogi, a tamta powieść jest z kosza „za 2 zł”.
  • użyteczności – używane codziennie, używane czasami, nieużywane wcale, ale może się kiedyś przyda.
  • kategorii – bluzki, spódnice, szklanki, kosmetyki itp.
  • zajmowanej przestrzeni – wielki klamot zagraca, a mały drobiazg przecież nie robi takiej dużej różnicy.
  • ilości – tego jest dużo, a tamtego mało.

i jakbym się zastanowiła, to wymyśliłabym jeszcze pewnie drugie tyle metod, które możesz zastosować, żeby wziąć / zobaczyć / wypróbować / przemyśleć / sprawdzić każdą posiadaną przez Ciebie rzecz.

Smutna prawda jest jednak taka, że żadna z nich nie sprawi, że pozbędziesz się rzeczy, BO TO NIE SĄ SPOSOBY NA POZBYCIE SIĘ RZECZY tylko na przejrzenie rzeczy. A jeżeli podczas przegladania za każdym razem będziesz sobie wmawiać, że coś Ci się przyda, jest potrzebne, pamiątkowe, prześliczne, urocze, drogie, wartościowe, masz tego mało, naprawisz to, szybko się zużywa, dostałaś w prezencie, wypada mieć, będziesz tego używać, już takich nie robią i tak dalej, i tak dalej, to nigdy się niczego nie pozbędziesz.

Błąd drugi: Okłamujesz się

Cały zeszłotygodniowy wpis był o tym, jak Twój mózg robi Cię w konia, jak Twoja logika „idzie na skróty” i jak przez to wszystko trudno Ci dostrzec prawdę opartą wyłącznie o fakty.

A fakty są następujące:

  1. Jeżeli nie jesteś w stanie wypisać na kartce wszystkich rzeczy, które są w szufladzie (lub na półce) bez zaglądania tam, to znaczy, że nie pamiętasz co tam jest. A jeżeli o czymś nie pamiętasz to nie będziesz tego używać, bo nawet jak nadejdzie ta niespodziewana chwila, w której mogłabyś czegoś użyć, to użyjesz tego, o czym pamiętasz.
  2. Jeżeli coś jest Twoje to masz prawo o tym decydować. Jeżeli coś jest wspólne, to decyzja powinna być wspólna. Jeżeli opinie dotyczące danej rzeczy są różne, to „silniejszy głos” ma ten, kto z rzeczy częściej korzysta. Jeżeli coś nie jest Twoje, a jest u Ciebie w domu – oddajesz właścicielowi. Jeżeli nie weźmie tego z powrotem, to staje się Twoje i masz prawo o tym decydować. Jeżeli właściciel nie jest Twoim mężem (partnerem), a mieszka z Tobą, to powinien mieć swoją przestrzeń na swoje rzeczy, w którą Ty się nie wtrącasz, do której możesz odnieść jego rzeczy jak Ci przeszkadzają. Jeżeli jest Twoim mężem (partnerem), to ja święcie wierzę we wspólnotę majątkową i w „moim świecie” wspólne są kalesony, lakiery do paznokci, wiertarki, garnitury, sukienki, biustonosze i kompletnie wszystko inne, a więc WSZYSTKIE decyzje podejmowane są wspólnie, chyba że jedna strona świadomie zrzeknie się prawa do decyzji, a druga świadomie stwierdzi, że nie jest jej potrzebna pomoc w tym zakresie – przy czym oba te warunki muszą być spełnione jednocześnie. Decyzje podejmowane są wspólnie, bo wszystkie te rzeczy są wspólnym majątkiem. Jakby miały być zastąpione to ze wspólnych pieniędzy i do tego zajmują wspólną przestrzeń. Jeżeli więc mężowi przeszkadza, że Twoje 148 par butów zajmuje zbyt dużo Waszej wspólnej przestrzeni, to ma pełne prawo współdecydować o pozbyciu się części z nich. I tu UWAGA! Jest haczyk: Zwróć uwagę, że wcześniej napisałam: „Jeżeli opinie dotyczące danej rzeczy są różne, to „silniejszy głos” ma ten, kto z rzeczy częściej korzysta.” I tu słowem – kluczem jest KORZYSTA. Nie kto kupił, kto chce, komu się podoba, tylko kto faktycznie KORZYSTA. Jeżeli KORZYSTASZ regularnie z 6 par butów, to masz w ich sprawie decydujący głos. Ale w sprawie pozostałych 142 par, które leżą nieużywane, korzystasz dokładnie w takim samym stopniu jak Twój mąż, więc nie powinnaś mieć pretensji, że jego głos w tej sprawie liczy się na równi z Twoim. Oczywiście w drugą stonę to działa dokładnie tak samo – jeżeli od pięciu lat nie widziałaś, żeby mąż używał tych przewalających się hantli, to znaczy, ze korzystasz z nich tak samo jak on 😉
  3. Jeżeli coś nadaje się do użycia w jakiś sposób to wcale nie oznacza, że będziesz tego w taki sposób używać. Jakbyś miała tego czegoś używać to już dawno byś to zrobiła.
  4. Jeżeli coś jest nowe, to nie znaczy, że będziesz z tego korzystać. Jeżeli coś leży u Ciebie już dłuższy czas i nadal jest nowe (np. z metką albo ani razu nie użyte) to znaczy, że z tego nie korzystasz i nie będziesz korzystać, bo nie jest Ci potrzebne. Jakby było, to już byś skorzystała i przestałoby być nowe.
  5. Jeżeli coś jest w dobrym stanie, lubisz to i jest na Ciebie (lub dla Ciebie) dobre, to tego używasz. Jeżeli czegoś nie używasz to znaczy, że ta rzecz nie jest w dobrym stanie, nie lubisz jej albo nie jest na Ciebie (lub dla Ciebie) dobra.
  6. Prezent to prezent. Ktoś kupił jakąś rzecz i dał ją Tobie, żebyś miała przyjemność z używania jej. Już sam fakt, że prezentu nie używasz albo używanie nie sprawia Ci przyjemności (np. paskudny obraz na ścianie) oznacza, że to nie prezent tylko problem. Obdarowujący nie chciał dawać Ci problemu tylko przyjemność. Jakby wiedział, że dla Ci problem, to by Ci go nie dawał, ergo – pozbywając się problemu (nietrafionego prezentu) nie sprawisz przykrości obdarowującemu. Sprawisz mu przykrość męcząc się latami z niechcianym prezentem. Jeżeli obdarowujący chciał Ci sprawić problem i chciał, żebyś się latami męczyła, to znaczy, że wcale nie interesują go Twoje uczucia i wcale Cię nie lubi, w związku z tym nie powinnaś przejmować się jego opinią.
  7. Pamiątka jest po to, żeby Ci coś (kogoś) przypominać. Jeżeli o czymś (lub o kimś) pamiętasz codziennie sama z siebie, to nie potrzebujesz pamiątek, które Ci o tym przypominają. Jeżeli o czymś (lub o kimś) nie pamiętasz albo pamiętasz ale nie myślisz zbyt często i potrzebujesz jakiegoś „wyzwalacza wspomnień” to do jednego wspomnienia wystarczy Ci jeden wyzwalacz. Jak nie będziesz mieć sukni ślubnej, ususzonego bukietu, ślubnych butów, torebeczki i jeszcze błyszczyka kupionego specjalnie na tę okazję, to zapomnisz, że brałaś ślub? Mimo 1287 zdjęć i obrączki, którą nosisz bez przerwy? Czy pozbywając się pamiątkowych kryształów po prababci zapomnisz, że miałaś prababcię? A może jednak stare, czarno-białe zdjęcie lepiej Ci o niej przypomni niż zestaw kryształowych wazonów leżący od lat na strychu? Nie? A myślałaś może o tym, żeby zrobić telefonem zdjęcie tych wazonów i móc wspominać prababcię zawsze kiedy zechcesz, a nie tylko raz w roku jak wchodzisz na strych po sanki dla dziecka?
  8. Rzeczy nie są warte tyle ile za nie zapłaciłaś tylko tyle, za ile ktoś chciałby je od Ciebie kupić. Jeżeli coś było drogie dwadzieścia, dziesięć czy pięć lat temu, to wcale nie oznacza, że w tej chwili jest cokolwiek warte. Najlepszym przykładem, żeby Ci to wyraźnie zobrazować jest wszelkiego rodzaju elektronika. Telefon komórkowy, który kupiłaś 10 lat temu za 1500 zł w tej chwili jest wart maksymalnie 150 zł a to i tak pod warunkiem, że jakimś cudem przez te 10 lat go nie rozpakowałaś z pudełka. Oczywiście nie wszystko tanieje w tak ekspresowym tempie jak nowoczesne technologie, ale niezmienna zasada jest taka, że z chwilą opuszczenia sklepu większość rzeczy traci bardzo dużo na wartości. Dotyczy to nawet tak, wydawałoby się niezmiennych cenowo rzeczy jak np. biżuteria. Co prawda złoto, czy kamienie szlachetne bardzo dobrze trzymają swoją wartość, ale jako surowiec. Gotowy wyrób jubilerski często bardziej opłaca się przetopić niż sprzedać. Najłatwiejszy sposób, żeby sprawdzić faktyczną wartość rzeczy, to poszukać w internecie za ile takie rzeczy się sprzedaje. Tylko UWAGA! Za ile zostały sprzedane, a nie w jakiej cenie są wystawione! Bo to, że ktoś coś wystawił za kosmiczną kwotę nie oznacza jeszcze, że uda mu się to za taką kwotę sprzedać. Niestety większość rzeczy, które mamy w domach nie jest warta tyle, żeby w ogóle opłacało się poświęcać czas i energię na fotografowanie, opisywanie, tworzenie aukcji, a później odpowiadanie na pytania potencjalnych kupujących. No chyba, że masz tego czasu naprawdę dużo.
  9. Jeżeli czegoś miałabyś używać, to już byś tego używała. Jeżeli masz i nie używasz to znaczy, że nie jest Ci potrzebne. Absolutnie niezbędne są Ci te rzeczy, których używasz codziennie. Potrzebne są te, których używasz przynajmniej raz w tygodniu, przydatne są te, których używasz min. raz na miesiąc. Cała reszta jest Ci kompletnie do niczego niepotrzebna i spokojnie dasz sobie radę bez tych rzeczy. Popatrz chociażby na ozdoby choinkowe. A jakbyś ich nie miała? Dałabyś radę ozdobić choinkę owocami, kolorowymi cukierkami, orzechami i łańcuchem z popcornu? Oczywiście, że tak! Czy choinka przez to byłaby gorsza? Nie! Czy jeżeli raz w roku zapraszasz gości, to czy przestaną do Ciebie przychodzić jak przyjmiesz ich normalnymi kubkami i talerzami zamiast „świątecznej” zastawy? Nie sądzę. A jeżeli tak, to ja chyba nie chciałabym marnować życia na takich gości. Nie mówię, że masz obowiązek pozbywać wszystkich rzeczy, których używasz bardzo rzadko, albo nie używasz wcale. To Twój dom – możesz sobie zostawić co chcesz. Tylko nie okłamuj się, że coś się przyda, albo jest potrzebne jeżeli nie jest. Powiedz sobie wprost: „To jest mi kompletnie niepotrzebne, nie używam tego (albo używam okazjonalnie) ale chcę żeby zostało, bo tak.” Nie przenoś odpowiedzialności za swoje „chomikowanie” na nieprawdziwe argumenty, którymi starasz się racjonalizować fakt, że chcesz coś zatrzymać. Jak chcesz to chcesz i tyle. Nie okłamuj sama siebie, że Ci to potrzebne, skoro dobrze wiesz, że spokojnie sobie bez tego poradzisz.
  10. Kategorie określają nie tyle rodzaj rzeczy (np. długopis), co jej przydatność (coś, czy można pisać). Im ogólniejsza kategoria i szersza przydatność rzeczy, tym mniej rzeczy Ci potrzebne. Jeżeli płynem uniwersalnym jesteś w stanie wyczyścić wszystko, to nie potrzebujesz osobnego preparatu do każdej powierzchni. Jeżeli klasyczna, prosta bluzka z jeansami jest „codzienna”, z żakietem jest do pracy, a z ozdobnym paskiem i naszyjnikiem jest wieczorowa, to wystarczy Ci jedna bluzka zamiast trzech różnych. Im więcej kategorii wymyślasz, tym więcej rzeczy chomikujesz bez sensu. No bo pomyśl – mając nawet po 5 rzeczy w 10 kategoriach w sumie masz 50 rzeczy. A mając po jednej rzeczy w 150 kategoriach masz ich razem 150. Mniej kategorii = mniej rzeczy.
  11. Każda rzecz to nadal tylko rzecz, niezależnie od tego ile miejsca zajmuje. Fakt że coś jest małe, to nie jest wystarczający powód, żeby to trzymać. Mrówki i komary też są małe, a nie chcesz mieć ich w domu. Jeżeli coś Ci jest niepotrzebne i tego nie używasz, to się tego pozbądź – niezależnie od tego, czy to jest fortepian, krzesło, miska, czy spinacz biurowy. Szczególnie, że kilkadziesiąt, czy kilkaset nieistotnych drobiazgów zajmuje łącznie naprawdę sporo miejsca.
  12. Z wyjątkiem tamponów (lub podpasek) i papieru toaletowego – lepiej mieć za mało rzeczy niż za dużo. Zmienia się moda, technologia, gust, smak, figura, preferencje i dziesiątki innych czynników na które tak naprawdę nie masz żadnego wpływu. Jak będziesz mieć za dużo jedzenia lub kosmetyków, to Ci się przeterminują i będziesz musiała wywalić (a to przecież pieniądze). Jak będziesz miała za dużo ubrań, to za dwa – trzy lata moda się zmieni i będziesz się pozbywać, bo wstyd Ci będzie wyjść w tym na ulice. Jak będziesz mieć za dużo butów, pasków i torebek, to po kilku latach leżenia w szafie nici się zestarzeją, kleje popękają, materiał się rozeschnie i zacznie rozwarstwiać a efekt będzie taki, że wszystko będzie Ci się rozpadać w rękach. Jak będziesz mieć za dużo ręczników i pościeli, to w nieużywanych zalęgną Ci się mole i zaczną je niszczyć (a przy okazji również Twoje ulubione ubrania). Rzeczy nie są wieczne, nieśmiertelne i zawsze modne. Do tego zdecydowana większość z nich się starzeje, a reszta przestaje być modna lub użyteczna. Jeżeli masz tyle rzeczy ile faktycznie jesteś w stanie zużyć w czasie ich trwałości, to nie marnujesz ani miejsca, ani pieniędzy. A jak już Ci czegoś „zabraknie” to zawsze możesz dokupić sobie nowsze, świeższe lub modniejsze.

Błąd trzeci: Nie chcesz pozbywać się rzeczy

I to jest w tym wszystkim właśnie Twój największy błąd. Chcesz przeglądać, chcesz mieć idealnie uporządkowane mieszkanie, ale tak naprawdę wcale nie chcesz nic oddawać/wyrzucać. Chciałabyś zjeść ciastko i mieć ciastko. Niestety prawda jest taka, że tak długo jak nie będziesz chciała się pozbyć niepotrzebnych rzeczy, to się ich nie pozbędziesz. Musisz zacząć być szczera sama ze sobą i powiedzieć sobie otwarcie, czego oczekujesz. Czy chcesz, żeby niepotrzebne manele przestały wchodzić Ci na głowę i Cię przytłaczać, czy może jednak chcesz to wszystko zatrzymać. Bo wiesz – nie da się wywalić i zachować jednocześnie. Albo chcesz się pozbyć, albo chcesz trzymać. Jak chcesz wszystko zostawić, to nie okłamuj się, że Ci to potrzebne, ani tym bardziej nie oszukuj siebie i otoczenia, że chcesz się tego pozbyć, tylko nie wiesz jak. Bo doskonale wiesz jak: Wystarczy wziąć, wsadzić do worka na śmieci i wynieść na śmietnik. Oto cała filozofia.

Prawda jest taka, że jedynym, naprawdę niezawodnym i zawsze skutecznym sposobem na pozbycie się niepotrzebnych rzeczy jest zwyczajne pozbycie się ich. Bierzesz w rękę i wywalasz. To jest największy sekret.

 

Nie chcesz przegapić nowych wpisów? Zapisz się na mój newsletter:

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim: