Jak nauczyć dziecko sprzątać?

Nadeszła pora na odwieczne pytanie, które zadaje sobie chyba każda matka: Jak nauczyć dziecko sprzątać? I czy to jest w ogóle wykonalne?

Jak zapewne doskonale wiesz – Nie ma na świecie dwóch dokładnie takich samych osób. Każdy człowiek jest inny i na swój sposób zupełnie wyjątkowy. Dokładnie tak samo jest z dziećmi. W końcu dzieci to też ludzie, tylko jeszcze nieco mniejsi.

Są dzieci, które chodzą wcześnie spać i przesypiają całe noce, a są też dzieci, których za żadne skarby nie można położyć do łóżka. Są dzieci ciche i spokojne oraz są energiczne, hałaśliwe, które cały czas rozpiera energia. Są dzieci, które umieją się na długo skupić na jednej czynności i takie, które ciągle potrzebują nowych bodźców.

Z utrzymywaniem porządku jest tak samo. Niektóre dzieci będą ogarniać wokół siebie bez najmniejszego problemu, a innych za żadne skarby świata nie da się zmusić do sprzątania.

O czym jednak należy pamiętać?

Tak jak pisałam w zeszłym tygodniu – mały człowiek uczy się poprzez obserwację otoczenia. A następnie sam z siebie zaczyna naśladować wszystko, co widzi. Sytuacji wcale nie ułatwia fakt, że to jest jednak jeszcze bardzo mały człowiek, więc pewnych spraw nie potrafi zrozumieć i odpowiednio zinterpretować.

Jeżeli masz stale posprzątane mieszkanie, cały czas otacza Cię ład, porządek i harmonia, o które sama regularnie dbasz, to jest bardzo duża szansa że Twoje dziecko wcale nie będzie robić takiego dużego chaosu wokół siebie. A nawet kiedy masz w domu, bardzo żywiołowy „mały huragan” to i tak nie powinnaś mieć większego problemu, żeby zmotywować go do samodzielnego ogarnięcia stworzonego przez siebie chaosu. Dziecko przyzwyczajone do jakiegoś obrazu mieszkania i nauczone (przez obserwację), że jak coś leży na wierzchu – rodzice natychmiast po użyciu odkładają daną rzecz na miejsce, prędzej czy później zacznie te wzorce powielać i samo, po skończonej zabawie będzie „naturalnie” po sobie ogarniać (czasem wymagając jedynie przypomnienia).

To jednak tylko dziecko, więc bardzo prawdopodobne, że czasami się rozproszy – zajmie się czymś innym, będzie zmęczone i marudne albo wpadnie na jakiś nagły pomysł i już teraz, natychmiast będzie musiało wziąć kolejną zabawkę. Jednak mimo tego istnieje naprawdę ogromna szansa, że na koniec dnia będziesz w stanie koło niego posiedzieć i wskazać, co należy zgarnąć z powrotem do zabawek, co należy odłożyć na miejsce oraz pokazać jak powinien wyglądać pokój po skończonej zabawie. A dziecko bez problemu dostosuje się do tych wskazówek.

Jeśli natomiast cały czas wychowujesz dziecko w przestrzeni, w której wszędzie coś leży i Wy sami (rodzice) nie jesteście w stanie utrzymać choćby z wierzchu wizualnego ładu i harmonii, bo wszystkie przestrzenie są czymś zawalone, a to z czego regularnie korzystacie musi leżeć cały czas na wierzchu, to Twoje szanse na nauczenie dziecko porządku radykalnie maleją.

Kiedy nie odkładacie rzeczy na swoje miejsca, w domu zawsze panuje bałagan, a wszystkie Wasze rzeczy są rozłożone po całym mieszkaniu to dziecko będzie robić dokładnie tak samo.

Jak już wspomniałam – dzieci widzą i naśladują, ale nie wszystko jeszcze potrafią zrozumieć. Nie zawsze dostrzegają proste zależności. Ty wiesz, że te rzeczy na wierzchu są bardzo potrzebne, bo to dokumenty czekające na „załatwienie”. Masz świadomość, że naczynia w kuchni zostały po gotowaniu, bo jak ugotowałaś, to trzeba było jeszcze ten obiad podać i zjeść. Buty stoją w przedpokoju bo przecież jutro rano w nich wychodzisz i dużo wygodniej Ci, kiedy milion różnych drobiazgów do robótek ręcznych leży na wierzchu, bo nie musisz ich codziennie od nowa wyciągać. Miej jednak świadomość, że w oczach Twojego dziecka, to wszystko są Twoje „zabawki”.

Jeżeli masz całą masę rzeczy porozkładanych na wierzchu i sama po sobie nie sprzątasz kiedy kończysz z czegoś korzystać, to nie masz się co dziwić, że Twoje dziecko robi dokładnie tak samo. Ty zostawiasz na szafce kosmetyki bo nie opłaca Ci się ich sprzątać, skoro jutro rano znowu będziesz się nimi malować, to Twoje dziecko po skończonej zabawie też nie będzie sprzątać swoich zabawek, bo przecież jutro rano znowu będzie się nimi bawić.

Trudno jest wymagać od kogoś robienia rzeczy, których sami nie robimy. Zdaję sobie sprawę, że ludzie przodują w dostrzeganiu drzazgi w cudzym oku, nie widząc belki we własnym ale z dziećmi to nie zadziała.

A jeśli przekazujesz złe wzorce?

Dzieci nie są głupie i doskonale widzą wszystkie sprzeczne komunikaty. No bo w zasadzie z jakiej racji dziecko ma sprzątać, skoro Ty tego nie robisz? Dlaczego ono musi utrzymywać porządek, skoro Ty nie utrzymujesz? Co z tego, że w kółko powtarzasz, że dom musi być uporządkowany i posprzątany, skoro robisz zupełnie coś innego. Żadne dziecko nie da się nabrać na takie rzeczy.

Jeżeli chcesz żeby Twoje dziecko zachowywało się w określony sposób, to najpierw sama musisz zacząć się w taki sposób zachowywać. Dawanie dobrego przykładu to Twoja jedyna szansa, na przekazanie odpowiednich wzorców. A i wtedy nie ma gwarancji, że osiągniesz sukces.

Na szczęście niektóre dzieci mają tak silną osobowość i swoje własne, ugruntowane postrzeganie świata, że mimo starań nie będą powielać wzorców przekazanych przez rodziców. Chociaż ta odrębność psychiczna prawdopodobnie zacznie się wyraźniej objawiać dopiero w nieco późniejszym wieku.

W przypadku wielu nastolatków i młodych dorosłych pojawia się schemat „przeciwieństwa” – najczęściej wtedy, kiedy w domu miały miejsce jakieś „skrajne” zachowania. Niezależnie od tego, w którą stronę zachodziła ta skrajność. Dziecko wychowane w mieszkaniu, które było zawsze wysprzątane na wysoki połysk, zawsze idealnie wypucowane, w którym mama całe życie nic innego nie robiła tylko bez przerwy sprzątała, wycierała kurze, polerowała itp. z dużym prawdopodobieństwem będzie dużo luźniej podchodzić do tematu sprzątania. Nie będzie chciało żyć w taki sposób. Widząc jak bardzo mama się poświęcała, ile marnowała czasu i jak strasznie się męczyła, będzie wolało spędzić swoje życie w inny sposób. Zapewne dojdzie do wniosku, że plama na podłodze to nie koniec świata, a kilka ciuchów na krześle to nie tragedia, bo przecież nie wszystko musi być perfekcyjne.

Podobnie może być w drugą stronę. Bardzo często dzieci z ogromnie zabałaganionych domów, wychowywane w wielkim chaosie, gdy tylko będą na tyle duże, żeby zacząć samodzielnie o sobie decydować, w swoim dorosłym życiu – czasami już w swoich pokojach, a czasem dopiero jak się wyprowadzą – mają idealny porządek. Są tak przytłoczone tym, co działo się w domu rodzinnym, że nie chcą dopuścić do sytuacji, w której u nich, w ich własnych mieszkaniach mogłoby być tak samo. To właśnie ze skrajnie zabałaganionych domów bardzo często wychodzą dzieci, które bez przerwy sprzątają, polerują i mają wszystko idealnie poukładane w kosteczkę lub w rządek.

Z domów zbieraczy wywodzą się często minimaliści, a z domów, w których nic nigdy nie było – wyrastają zbieracze.

Dziecko to nie mebel

Kolejna sprawa, która jest pozornie dla wszystkich oczywista, ale większość nie zdaje sobie sprawy z jej wielowymiarowości, to fakt, że dziecko to nie jest ani zabawka, ani dekoracja, ani przedmiot, który stanowi tylko uatrakcyjnienie Twojego życia wtedy, kiedy Tobie jest akurat wygodnie.

Dziecko to odrębny, samodzielny byt. Normalny człowiek, który ma swoje potrzeby i swoje życie. Nawet najmniejsze dziecko, które dopiero zaczyna raczkować ma swoje życie. Ma swoje cele i chce zrealizować jakieś plany. Może tym planem jest nauczenie się chodzenia. Może tym najważniejszym celem jest odkrycie zawartości zawsze zamkniętej szafki.

Oczywiście maluchy nie siadają każdego ranka przy stoliku i nie piszą na kartce listy rzeczy do zrobienia: „dzisiaj pobawię się klockami, potem zjem chrupki kukurydziane, a później wejdę na stół i sięgnę do wysokiej szafki”. Jednak, jak każdy człowiek – mają jakiś cel, który je napędza i konsekwentnie wprowadzają go w życie.

Dziecka nie da się zamknąć do szafki po skończonej zabawie. Nie możesz go „schować” do swojego pokoju i „wyłączyć”. Dziecko jest cały czas obecne i też mieszka w Waszym domu. Ma takie samo prawo przebywać w różnych pomieszczeniach i ma takie samo prawo zaznaczać swoją obecność jak Ty, czy jak wszyscy inni domownicy. Nie możesz udawać, że go nie ma wtedy, kiedy Ci nie pasuje, a wtedy kiedy masz ochotę to się z nim pobawisz I pozwolisz mu rozłożyć zabawki w salonie. Ono też jest jednym z domowników, dlatego musisz mu zapewnić przestrzeń do swobodnego funkcjonowania.

Zdaję sobie sprawę z tego, że w chyba każdym domu, w którym tylko są na to warunki – dziecko ma albo swój pokój, albo przynajmniej jakiś swój kącik do zabawy. Ale przecież nie spędzasz całego dnia w sypialni. Nie siedzisz cały dzień tylko na jednym, wyznaczonym fotelu w salonie. Poruszasz się po całym domu. Korzystasz z rzeczy rozmieszczonych w różnych pomieszczeniach.

Dziecko robi dokładnie to samo

Czy z takiej sytuacji jest wyjście? Co możesz zrobić, żeby Twoje dziecko przestało się rozprzestrzeniać po całym domu – jednocześnie nie zamykając do „w klatce”?

Po pierwsze możesz sobie uświadomić, że nie pozbędziesz się go całkowicie. Przecież tak naprawdę wcale nie chcesz się go całkowicie pozbyć.

Po drugie musisz mu wyznaczyć przestrzeń do dyspozycji. Nie powinnaś zabraniać dziecku przebywania w tym samym pomieszczeniu, w którym Ty przebywasz, bo dzięki temu powstaje między Wami więź. Dlatego nie warto zabraniać mu zabawy własnymi zabawkami np. w rodzinnym salonie. Ale zdecydowanie można na tę zabawę wyznaczyć odpowiednie miejsce.

Możesz spróbować położyć jakiś dywanik, zbudować fort z poduszek, postawić biureczko lub stoliczek i starać się, żeby dziecko przebywając cały czas w Twoim towarzystwie – w pomieszczeniu, w którym przebywa cała reszta rodziny – miało swój kącik, w którym może się zając „swoimi sprawami”. Tak żeby mogło np. wygodnie rysować przy własnym stoliczku, zamiast przy rodzinnym stole w trakcie obiadu. Pamiętaj jednak, że jeżeli dziecku nie wolno rozkładać się przy stole ze swoimi zabawkami, to Ty swoich „zabawek” też nie powinnaś tam trzymać.

Możesz starać się egzekwować, żeby zabawki dziecka nie leżały na całej podłodze tylko mieściły się w obrębie jakiegoś dywanu. Nie bardzo wierzę w to, że uda Ci się zamknąć wszystkie dziecięce rzeczy tylko i wyłącznie w dziecięcym pokoju. I szczerze mówiąc nie uważam, żeby to było słuszne. W końcu Ty też czytasz książkę w salonie, w kuchni lub w łazience, zamiast zawsze zamykać się w sypialni.

W tym momencie nadeszła pora na osobistą dygresję: Kiedy moje dziecko było małe, moje koleżanki jeszcze nawet nie myślały o macierzyństwie. Odwiedzając mnie w domu, większość była lekko „zbulwersowana” tym, ile dziecięcych rzeczy wala się po podłodze. Ile zabawek jest rozrzuconych i dlaczego to wszystko nie jest gdzieś zgarnięte. Po kilku latach każda z nich po urodzeniu dziecka mnie za to przepraszała, bo same się przekonały, że to nie jest taka prosta sprawa 😉

To nie jest tak, że posprzątasz dziecięce zabawki i one zostaną posprzątane. Prędzej czy później w magiczny sposób same wrócą na podłogę, czy na inne meble. Przynajmniej do momentu, do którego dziecko z nich nie wyrośnie. Najlepsze, co możesz zrobić zarówno dla swojego dziecka jak i sama dla siebie, to pogodzić się z tym że tak jest.

Przecież nie będziesz mieć do końca życia zabawek rozsypanych na podłodze. Będziesz mieć te zabawki rozsypane najwyżej przed 6 – 7 lat, a może nawet krócej. Co prawda później zamiast zabawek będziesz „walczyć” z ciuchami, książkami, zeszytami, pracami plastycznymi i tak dalej. Ale to już najczęściej nie na podłodze tylko na blatach i stołach 😉

W najgorszym wypadku dziecko się w końcu kiedyś wyprowadzi i będziesz mieć dokładnie taki porządek jaki chcesz. Tylko niestety wtedy już nie będziesz miała kogo obwiniać za bałagan.

Najważniejsze jednak jest to żebyś pamiętała, że to jest odrębny człowiek. Tak samo ma prawo korzystać z mieszkania i tak samo ma prawo w nim przebywać jak Ty. To nie jest zwierzątko, które możesz zagonić do klatki, żeby swoją aktywność prowadziło przez kilkanaście lat tylko i wyłącznie w tej klatce.

Co zrobić, kiedy zabawki są wszędzie?

Jeżeli wydaje Ci się, że bałagan, który robią Twoje dzieci jest zbyt wielki, bo zabawki nie zajmują 15% innych pomieszczeń tylko 80% innych pomieszczeń to oznacza tylko jedno: Tych zabawek jest zdecydowanie zbyt dużo!

Mając kilka lub nawet kilkanaście ulubionych zabawek – żadne dziecko nie zrobi bałaganu. Dwie lalki, trzy miśki i wiaderko klocków to jeszcze przecież nie jest bałagan tylko normalna zabawa. Posprzątanie wieczorem tych dwóch lalek, trzech miśków i garści klocków nie jest jakąś wielką filozofią i każde dziecko spokojnie jest w stanie to zrobić – nawet jak jest zmęczone.

Jeżeli jednak w całym domu jest bałagan, to dziecko nie widzi swoich zabawek, tylko wielką jednolitą masę wszystkiego i nawet nie wie od czego ma zacząć. Nie potrafi rozróżnić, czy to jest jego bałagan, czy Twój, bo wszędzie jest za dużo rzeczy.

Sama przecież często nie wiesz od czego masz zacząć sprzątanie. Dziecko tym bardziej nie wie.

Jeżeli będzie mieć do zebrania tylko kilka rzeczy, to te kilka rzeczy bez problemu sprzątnie. Jeżeli jednak będzie mieć wszystko rozwalone wszędzie dookoła, to będzie widzieć bałagan jako całość. A doskonale wiesz, że duży bałagan potrafi przytłoczyć nawet dorosłych. W takiej sytuacji dziecko kompletnie nie będzie potrafiło się odnaleźć. Kiedy patrzy na zbyt dużo rzeczy – może nie poradzić sobie chociażby z oddzieleniem własnych od Twoich.

Jeśli kiedykolwiek układałaś puzzle to wiesz, że poskładanie jednego obrazka nie jest prostą sprawą. Wyobraź sobie teraz, że masz rozsypane 10 pudełek i z tych pomieszanych dziesięciu pudełek musisz ułożyć jeden, konkretny obrazek. Dziecko tak widzi cały Twój dom. Jeżeli z całego rozsypanego bałaganu na wybrać tylko swój bałagan, to będzie problem.

Kiedy natomiast dom jest uporządkowany, to Twoją rolą będzie jedynie zadbanie o to, żeby dziecko nie miało jednocześnie zbyt wielu własnych zabawek. Przecież i tak się wszystkimi naraz nie bawi. Nawet taki mały człowiek ma ograniczoną ilość czasu dziennie i nie może robić wszystkiego. Zawsze dobrym rozwiązaniem będzie zgarnięcie połowy (czy nawet trzech czwartych) dziecięcych zabawek do pudełka i postawienie w niewidocznym miejscu. Tak żeby miało do dyspozycji w jednym czasie tylko wybraną część. A za miesiąc, czy za dwa miesiące po prostu wymieniasz zawartość pudła.

Chodzi o to, żeby równocześnie nie było dostępu do zbyt wielu rzeczy. Nie tylko ze względu na bałagan. Nadmiar bodźców i „opcji” zabawy bardzo rozprasza i uniemożliwia skupienie się na dłużej na jednej czynności. Oczywiście jeżeli dziecko zatęskni i zapyta gdzie jest ten jeden konkretny miś, to tego jednego konkretnego misia możesz w każdej chwili wyciągnąć. Pamiętaj jednak, że jeżeli dasz dziecku jednocześnie „10 pudełek puzzli” do rozsypania, to nie ma szans, żeby później to pozbierało. Nie mówiąc już o segregowaniu, ani tym bardziej ułożeniu.

Budowanie nawyków

Nie muszę chyba mówić, że również bardzo istotne jest, aby od samego początku, kiedy dziecko jest jeszcze całkiem malutkie – po każdej zabawie odkładać używaną zabawkę, zanim weźmie się następną.

Smutna prawda, do której wszystkie boimy się przyznać, jest jednak taka, że większość z nas tego nie robi. Dziecko jest jeszcze nienauczone, a my zwyczajnie nie znajdujemy czasu, żeby go pilnować (albo nie mamy już siły). I często same nie jesteśmy przyzwyczajone do takiego zachowania, więc trudniej nam wymagać tego od dziecka. Powiedz sobie szczerze, czy sama zawsze po sobie sprzątasz? Czy za każdym razem odkładasz na miejsce rzecz, z której korzystałaś zanim weźmiesz następną? A może jednak zdarza Ci się, że najpierw robisz jedną rzecz, potem drugą, później trzecią i w konsekwencji osiem różnych przedmiotów leży na wierzchu?

Doskonale wiesz, że skrupulatność w odkładaniu rzeczy na miejsce nie jest prostą sprawą nawet dla Ciebie. Tym bardziej nie będzie łatwa dla Twojego dziecka. Dlatego jeżeli chcesz, wyrobić w nim taki nawyk, to z jednej strony osobiści musisz zacząć tego przestrzegać (żeby przekazać właściwy wzorzec zachowania), a z drugiej strony powinnaś lekko nadzorować dziecko. Przecież ono nie jest w stanie nauczyć się tego samo. Rozproszy się, pomyśli o czymś innym i zapomni o całym świecie.

Ucz zamiast wyręcząć

Nie chodzi przecież o to, żebyś po skończonej zabawie lub na koniec dnia wzięła te wszystkie dziecięce zabawki i je posprzątała. Chodzi o to, żebyś usiadła koło dziecka i powiedziała mu: „teraz weź misia i odłóż na półkę”.

Pamiętaj jednak, że małe dzieci są w stanie zrealizować tylko jedno zadanie. Jeżeli powiesz dziecku: Zrób „A”, później zrób „B”, następnie zrób „C”, to są dwie opcje: albo zrobi pierwszą rzecz albo ostatnią. Jeżeli jakimś cudem zrobi wszystkie, to trafił Ci się egzemplarz wyjątkowy i zbadaj mu współczynnik inteligencji albo sprawdź pamięć, bo może z niego wyrosnąć prawdziwy geniusz. Normalne (małe) dziecko przyswaja tylko jeden komunikat. Dopiero jak zrealizuję jedno zadanie, możesz mu zadać następne.

Oczywiście kiedy dziecko umie już czytać i posługiwać się listami zadań – można próbować napisać mu na karteczce co ma zrobić i narysować kwadraciki do „odhaczania”. Nie oczekuj jednak, że będzie mieć całą listę zadań w głowie. Jeszcze starsze dziecko będzie samo z siebie pamiętać trochę więcej spraw, ale też bez przesady. Jeżeli wyrzucisz z siebie jednocześnie 15 poleceń, to nie licz na to że wszystko zapamięta. Zastanów się ile Ty sama jesteś w stanie spamiętać, kiedy ktoś Ci mówi co masz jeszcze do zrobienia.

Za każdym razem, kiedy zastanawiasz się, jak masz nauczyć swoje dziecko utrzymywania porządku – zastanów się jak Ty zachowałabyś się na jego miejscu. I zastanów się, czy przez przypadek nie wymagasz od niego więcej niż od siebie.

Nie chcesz przegapić nowych wpisów? Zapisz się na mój newsletter:

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim: