Co zrobić, żeby było Cię na wszystko stać?

Bardzo, bardzo często w różnych tekstach i na różne sposoby staram się przekonać Cię, że minimalizm albo przynajmniej „optymalizm”, czyli posiadanie tylko rzeczy potrzebnych, przydatnych i takich, z których faktycznie korzystamy, to najlepszy przyjaciel każdego, nielubiącego sprzątać człowieka.

Jednak lenistwo to nie jedyny argument przemawiający za ograniczaniem liczby posiadanych rzeczy. Równie ważny, jeżeli nie nawet ważniejszy jest aspekt finansowy tego minimalizmu.

Problemy finansowe

Pewnie nie raz zderzyłaś się z którąś z poniższych sytuacji:

  • na koniec pieniędzy zostało Ci jeszcze bardzo dużo miesiąca 😉
  • musiałaś ponieść niespodziewany większy wydatek (naprawa samochodu, nowa pralka itp.) i nie miałaś na niego pieniędzy,
  • odmówiłaś sobie wakacji, albo wyjazdu na weekend, bo nie było Cię stać;
  • na zakupach musiałaś zdecydować się na tańszą rzecz, bo nie miałaś wystarczająco pieniędzy na droższą;
  • musiałaś wstrzymać się z wydatkami do czasu aż pensja wpłynie na konto.

A może spotkały Cię jeszcze inne, nieprzyjemne sytuacje związane z bardzo ograniczonym budżetem…

Przyczyny takiego stanu rzeczy mogą być dwie:

  • Nie zarabiasz wcale lub zarabiasz poniżej „progu przeżycia” – po opłaceniu podstawowych rachunków i podstawowego jedzenia nic Ci nie zostaje.
  • Wydajesz więcej niż zarabiasz – Po opłaceniu rachunków i jedzenia jeszcze jakieś pieniądze Ci zostają, ale gdzieś się ciągle „rozchodzą”.

Jeżeli chodzi o przypadek pierwszy, to nie będę się w tej chwili na ten temat szczegółowo rozpisywać (może kiedyś uda mi się przygotować osobny wpis na ten temat), ale nie odkryję Ameryki jeżeli powiem, że powinnaś spróbować przełamać wszystkie swoje wewnętrzne opory i spróbować powalczyć o lepiej płatną pracę. Szczególnie, że w obecnej sytuacji panującej na rynku pracy, znalezienie pracy trochę lepiej płatnej nie jest już takie trudne jak jeszcze kilka – kilkanaście lat temu. Do tego całą paletę możliwości daje nam internet – od szerokiej gamy zleceń pracy zdalnej, poprzez sprzedawanie rękodzieła aż do bezpłatnych kursów i szkoleń podnoszących kwalifikacje, dzięki którym będzie Ci łatwiej znaleźć lepszą pracę.

Oczywiście pod warunkiem, że spróbujesz i uwierzysz, bo jak będziesz sobie wmawiać, że to nie ma sensu i szkoda czasu, bo to przecież i tak nic nie da, to wtedy na 100% się nie uda.

Jeżeli jednak chodzi o drugi przypadek – masz jakieś stałe dochody i wydawałoby się, że wcale nie tak dramatycznie niskie, a jednak ciągle na wszystko brakuje Ci pieniędzy, to może warto się poważniej zastanowić nad sobą i swoimi wydatkami.

Jak często kupujesz?

Pisanie tego bloga rozpoczęłam dwa lata temu, od serii tekstów dotyczących 10 zasad, jakie powinnaś znać, zanim zabierzesz się na sprzątanie. Pierwsza i najważniejsza z nich brzmiała „Przestań przynosić do domu nowe rzeczy!”. W tych rzeczach „przynoszonych” rozprawiałam się z różnego rodzaju gratisami, gadżetami i podarunkami, ale przede wszystkim z zakupami.

Chodziło o to, żeby kupować tylko to, co faktycznie jest w danej chwili potrzebne – jedzenie, kosmetyki, domową chemię. I zastępować zużyte rzeczy nowymi zamiast gromadzić zapasy – np. nie kupować nowych butów dopóki stare się nie zniszczą.

Na początku sama podchodziłam do tego z pewnym dystansem. Założyłam sobie, że dopóki nie posprzątam całego mieszkania, to „jakoś się przemęczę” z tym ograniczaniem zakupów. W praktyce okazało się jednak, że odkopywanie zapchanego mieszkania zajmie mi dużo więcej czasu niż sobie na początku założyłam.

W efekcie ten mój tymczasowy, sklepowy detox stał się po prostu nowym sposobem na życie.

Minimalizm się opłaca

Tak naprawdę już po kilku miesiącach trzymania się zasady, że kupuję tylko niezbędne rzeczy i zużywam to, co mam w domu – okazało się, że na całkiem sporo rzeczy mnie stać.

W sklepie spożywczym mogę sobie pozwolić na „lepsze” jedzenie. Nie muszę się przejmować ceną butów dla dziecka, czy zajęć pozalekcyjnych. Mogę też bez problemu kupić nowe meble i robić te moje wszystkie drobne remonty. Nawet jeśli chodzi o większy remont, to powstrzymuje mnie brak pomysłu, a nie brak funduszy.

Oczywiście mówiąc o „nieprzejmowaniu się” cenami mam cały czas na myśli zwykłe sklepy, w których kupowałam od zawsze – na złote klamki i buty od projektantów mnie zdecydowanie nie stać. Ale i też nie przeszkadza mi to jakoś wybitnie. Wcale nie mam potrzeby ich kupować, bo są kompletnie nie w moim stylu.

Nie mam natomiast najmniejszego problemu z wygospodarowaniem pieniędzy na mężową skórzaną kurtkę, która wystarczy na co najmniej kilka lat. O swoich rzeczach w ogóle nie mówię bo mam ich tyle, że do końca życia nie powinnam nic kupować 😉 A jak już koniecznie muszę to chodzę raczej po ciuchlandach, bo moda z sieciówek do mnie nie przemawia.

Również wyjazd na wakacje, remont, zapłata ubezpieczenia samochodu, ani inne tego typu wydatki nie wywołują u mnie przerażenia i traumy.

Skąd biorą się te pieniądze?

Najciekawsze jest to, że wcale nie zaczęłam oszczędzać. Nie oglądam osiem razy każdej złotówki (no chyba, że podświadomie) i nie odmawiam sobie rzeczy, bo szkoda mi na nie pieniędzy.

Prawda jest taka, że szkoda mi dwóch innych rzeczy:

  • Czasu – który marnuje się straszliwie podczas snucia się po sklepach,

oraz

  • Miejsca – którego nie mam w mieszkaniu na tyle, żeby znosić do niego bezsensowne pierdoły.

I to właśnie z tych powodów przestałam kupować różne, niepotrzebne rzeczy. A dzięki temu, mam więcej pieniędzy na rzeczy potrzebne.

Jak utrzymać pieniądze przy sobie?

  1. Nie wchodź do ŻADNEGO sklepu bez powodu – Unikaj wyskakiwania na chwilę do spożywczego na spontaniczne zakupy, albo spaceru po galerii handlowej. Nie wchodź do sklepu z nudów, czy „na poprawę nastroju”. W ogóle zapomnij o myśleniu w kategoriach „Idę do sklepu”. Zacznij myśleć w kategoriach „Idę kupić rzecz X”.
  2. Działaj logicznie – Większość z nas robi zakupy według schematu:

    Nie mam żadnej potrzeby -> Idę do sklepu -> Widzę coś ładnego / fajnego -> Pojawia się potrzeba -> Kupuję

    Widzisz w tym schemacie jakiekolwiek sens? Bo ja nie! A czy nie uważasz, że logiczniej byłoby postępować tak:

    Pojawia się potrzeba -> Idę do sklepu -> Widzę coś ładnego / fajnego -> Kupuję -> Nie mam żadnej potrzeby

    Takie podejście ma chyba jednak trochę więcej sensu!

  3. Wchodź do sklepu tylko po konkretną rzecz – Możesz używać listy zakupów, albo zwyczajnie pamiętać po co przyszłaś. Możesz przyjść po dowolną rzecz z rodzaju „jakikolwiek makaron” i wziąć pierwszą z brzegu, albo po super konkretną „pełnoziarniste kokardki firmy XYZ”. Możesz nawet najpierw znaleźć sobie tę rzecz w internecie (np. buty, kiedy Ci się poprzednie rozwalą) i wpaść do konkretnego sklepu, w którym mają wybrane modele w Twoim rozmiarze, żeby zmierzyć tylko te konkretne modele, bez oglądania wszystkiego dookoła.
  4. Wychodź tylko z tym, po co przyszłaś – jeżeli chciałaś kupić jakikolwiek makaron na obiad, to kup jakikolwiek makaron. Ale jeżeli chciałaś kupić pełnoziarniste kokardki, bo są Ci niezbędne do bardzo konkretnego dania, które z innym makaronem nie wyjdzie, to kup pełnoziarniste kokardki. A jeżeli ich nie będzie to nie kupuj nic, bo przecież z innym makaronem Ci nie wyjdzie!
  5. Nie kupuj „na chwilę” – Produkty zastępcze kupuj tylko wtedy, kiedy stanowią zamiennik, a nie tymczasowe rozwiązanie. Jeżeli chciałaś pełnoziarniste kokardki, a nie ma ich w sklepie, to nie przygotujesz swojego dania, ale musisz coś zjeść dlatego na obiad kupujesz coś innego. Jeżeli potrzebujesz fioletowej, bawełnianej, dłuższej bluzki do codziennego noszenia, a w sklepie nie ma fioletowej bawełnianej tylko granatowa wiskozowa, która bardzo dobrze leży, jest wygodna i bez problemu możesz zrezygnować z szukania fioletowej, bo ta granatowa jest równie dobra, to sobie kup granatową. Ale jeżeli potrzebujesz długiej, fioletowej, bawełnianej, to błagam Cię! – Nie kupuj krótkiej, beżowej, poliestrowej „na chwilę, dopóki nie znajdziesz lepszej”, bo i tak jej nie będziesz nosić, a jak znajdziesz lepszą, to szkoda Ci będzie się tej pozbyć, bo „przecież jest nowa”.
  6. Zapisuj, co potrzebujesz kupić – Znajdź jedno miejsce (kartka na lodówce, notes, telefon) w którym będziesz zapisywać wszystkie rzeczy, które Ci się skończyły. Jak skończysz jakiś potrzebny produkt, to zanotuj i bierz tę listę ze sobą na zakupy. Dzięki temu nie będziesz się w sklepie zastanawiać, czy aby np. szamponu nie powinnaś kupić i dzięki temu nie będziesz kupować bezsensownie piątej butelki (bo jednak jeszcze Ci się nie kończy i przecież ostatnio kupiłaś). Dzięki temu o niczym nie zapomnisz, więc unikniesz kolejnej wycieczki do sklepu.
  7. Wybieraj najmniejsze możliwe sklepy – Jak potrzebujesz tylko masło, to możesz je kupić w sklepiku pod domem – nie musisz iść do dyskontu. Jeżeli planujesz zrobić większe zakupy spożywcze to nie musisz lecieć od razu do hipermarketu – wystarczy Ci dyskont. A jak potrzebujesz kupić chemię i kilka innych rzeczy, to nie wybieraj hipermarketu w największej galerii handlowej tylko możliwie najmniejszy – bez dodatkowych sklepów. Dzięki temu łatwiej Ci będzie skupić się na tych rzeczach po które przyszłaś.
  8. Nie zwiedzaj – W większych sklepach wchodź tylko w te alejki, w których masz jakąś rzecz do kupienia. Naprawdę nie musisz zaliczyć wszystkich.
  9. Unikaj swoich słabości – Dla większości kobiet słabością mogą być sklepy z ciuchami, butami, torebkami, kosmetykami, czy dekoracjami do mieszkania. Jednak nie jest to regułą. Poznaj swój slaby punkt. Może w Twoim wypadku to np. księgarnia, pasmanteria, albo sklep z elektroniką. Jakikolwiek by ten słaby punkt nie był – unikaj go i nie wchodź do takich sklepów.

Co z tego będziesz mieć?

Stosując się do tych zasad przede wszystkim zaoszczędzisz sporo pieniędzy. Ale to nie wszystko. Nagle okaże się, że na co dzień masz do dyspozycji dużo więcej wolnego czasu, bo nie marnujesz go już bezsensownie snując się po sklepach. A z mojego punktu widzenia – przestaniesz też zagracać mieszkanie. Może nawet zaczniesz zużywać wszystkie te rzeczy, które masz w domu.

Może odkryjesz, że jednak warto wrócić do tych ubrań, butów, czy kosmetyków, które od dawna leżą zapomniane w szafie. Może podopalasz wreszcie te wszystkie świeczki, które od lat gromadziłaś. Może nawet uda Ci się przeczytać dawno zapomniane książki.

Przecież skoro nie kupujesz nic nowego, to musisz funkcjonować na tym co masz 😉

A jak to wszystko już Ci się zużyje lub uświadomisz sobie, że nigdy nie będziesz tak zdesperowana, żeby tego użyć – wreszcie, bez wątpliwości i wyrzutów sumienia będziesz mogła się tego pozbyć.

TIP FINANSOWY:

Jeżeli dzięki tym kilku zasadom, na koniec miesiąca zostaną Ci pieniądze, to podziel je zgodnie ze swoimi potrzebami do osobnych kopert lub na osobne, krótkoterminowe lokaty w banku. Zrób np. kopertę na ubrania, na remont, na nowe meble, na wakacje, czy na cokolwiek innego na co zawsze brakuje Ci pieniędzy.

A jak przyjdzie ten moment, że znajdziesz coś idealnego, na co nigdy do tej pory nie było Cię stać – kup sobie tą jedną idealną rzecz, z której będziesz zadowolona przez kolejne kilka lat.

Tylko pamiętaj też o zostawieniu koperty „awaryjnej” na całkiem nieprzewidziane wydatki – żebyś w razie czego nie musiała zaciągać wysoko oprocentowanych pożyczek.

 

Nie chcesz przegapić nowych wpisów? Zapisz się na mój newsletter:

 

lub polub mój profil na facebooku:

 
 

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim: