Znasz te porady, które mówią, że powinnaś wybrać sobie jakieś miejsce (blat, półkę, pudełko) i sprzątnąć je po kolei (np. od góry do dołu albo od prawej do lewej), biorąc każdy przedmiot „jak leci” i odkładając go na miejsce (wyrzucając do śmieci, pakując do oddania)?
Nawet Ci jakoś idzie, aż w pewnym momencie bierzesz ten dziwny „teges”, „przydaś” czy inny bibelot i patrzysz na niego i stoisz i myślisz i myślisz i myślisz i siadasz trzymając go w rękach, rozglądasz się po mieszkaniu, zaczynasz się nerwowo kręcić – cały czas nie przestając myśleć, aż w końcu odkładasz go tam skąd wzięłaś. Przerywasz sprzątanie i siadasz załamana, zniechęcona i nieszczęśliwa, bo nic nie potrafisz zrobić dobrze i NIGDY tego nie skończysz… Nie wiem jak Ty, ale jak tak miałam zdecydowanie za często i to, co rozgrzebałam zostawało tak rozgrzebane na bardzo, bardzo długo.
Może u kogoś takie sprzątnie cal po calu się sprawdza. Dla mnie to bardzo zły system. Powiedziałabym, że wręcz koszmarny i powodujący jeszcze większy chaos niż wcześniej.
Jeżeli przez kilka miesięcy (czasem lat) jakiś przedmiot przewala mi się po mieszkaniu nie posiadając własnego miejsca i tylko wędruje od sterty do sterty, to niby w jaki sposób mam go odłożyć „na miejsce”?
No i druga sprawa: Sprzątasz wielką górę wszystkiego (np. na regale z bałaganem) i zaczynasz „sortować”. Bierzesz długopis. W związku z tym, że bez sensu tak latać po mieszkaniu z jedną rzeczą – odkładasz na bok – tu będzie stosik z długopisami. Bierzesz kopertę – stosik z papierami. Książka – stosik. Płyta – stosik. Spinacz – stosik. I tak czasem do końca, a czasem tylko do połowy sterty. Jesteś z siebie bardzo dumna, że tyle zrobiłaś ale obok czeka kolejna sterta. „Chwilowo” zostawiasz te stosiki, bo „przydadzą się” przy rozkładaniu tej sterty obok. Jak jesteś ambitniejsza i bardziej zdyscyplinowana – może nawet zaczniesz rozkładać stosiki na miejsca. Niestety, niezależnie od tego jak bardzo byś się nie spinała i tak zawsze kilka zostanie (nie pytaj mnie – nie wiem dlaczego). Będą tak czekać na odłożenie aż w końcu po kilku dniach coś się przewróci, coś się przesunie, dojdzie coś nowego, czegoś starego będziesz szukać i te wszystkie posortowane rzeczy zmieszają się w kolejną stertę, którą będziesz musiała ZNOWU posortować.
Co w takim razie proponuję w zamian?
Sprzątanie kategoriami!
Podział na kategorię możesz sobie stworzyć sama – zgodnie z rzeczami, które masz w domu, częstotliwością ich używania i miejscami, w których są przechowywane. Generalna zasada jest taka:
Walają Ci się po mieszkaniu długopisy? Przechodzisz przez całe mieszkanie, wszystkie sterty i wszystkie półki (jak jesteś ambitniejsza i masz czas, to możesz też przez zamykane szafki – ja zazwyczaj robię tylko z wierzchu a szafki w swoim czasie dostają osobne sprzątanie) i zbierasz TYLKO długopisy ze WSZYSTKICH miejsc, o których wiesz i które widzisz. Nie musisz się jakoś szczególnie „wkopywać” w sterty bałaganu (za trudne i za ambitne jak na jeden raz). Pozbieraj z wierzchu. Jak za kilka dni okaże się, że głębiej też jeszcze były jakieś długopisy – przejdziesz się jeszcze raz zbierając wszystkie, które się „odkryły” albo z czystym sumieniem i całkowitą logika postępowania przejdziesz się z tym jednym – ostatnim wiedząc, że nie ma sensu robić stosiku, bo wszystkie inne wyzbierałaś wcześniej. Jak już przeszłaś przez całe mieszkanie i masz w ręku garść długopisów – odłóż je na miejsce (jeżeli takie istnieje) albo zastanów się, gdzie powinny mieć swoje miejsce. Teraz wiesz, że to nie jest przekładanie trzech sztuk z jednego stołu na drugi, tylko wielki stos 20 czy 30 długopisów. Wypadałoby, żeby dostały jakieś swoje pudełko, koszyczek, piórnik. Najlepiej w szufladzie biurowej i z lekkim zapasem miejsca na wypadek jakbyś jeszcze kilka znalazła.
I nie wszystko naraz – nie marnuj w tej chwili czasu na sprawdzanie czy wszystkie piszą (chyba, że jesteś pewna, że nie piszą – takie wyrzucaj już w trakcie zbierania), nie wycieraj ich i nie czyść. Schowaj do pudełka, a któregoś dnia wieczorem siądziesz sobie przy kawce i na spokojnie posprawdzasz. Może część wyrzucisz, więc wyczyścisz tylko te, które będziesz chciała zostawić.
Oczywiście długopisy to przykład graniczący z metaforą – równie dobrze mogłaś właśnie pozbierać coś, czemu trudno jest znaleźć właściwe i sensowne miejsce. U mnie to były rozgałęźniki do kontaktów. Niemal przy każdym kontakcie w domu leżał minimum jeden (czasem trzy mimo tylko podwójnego gniazda 😉 ). Znalezienie sensownego miejsca dla jednego – dwóch było niewykonalne, więc zawsze walały się na jakiejś półce w pobliżu kontaktu. Jak zebrałam wszystkie – okazało się, że jest ich około 15 i jednak należałoby im wygospodarować jakąś własną przestrzeń, bo wszystkie razem zajmują jej całkiem sporo. Przyznam Ci się, że było to kilka miesięcy temu, a nadal nie znalazłam im OSTATECZNEGO domu. Za to zorganizowałam tymczasowy. Tymczasowe miejsce znalazło się w całkiem sporym pudełku po butach, które postawiłam na samej górze wysokiego regału. Może nie wygląda to super dekoracyjnie ale nie przeszkadzają mi. Wiem, że tam są. Nie walają się po mieszkaniu. Nie współtworzą kolejnych stert i co najważniejsze – teraz jak zdarza mi się znaleźć kolejny to się nie zastanawiam co z nim zrobić, tylko wkładam do pudełka na regale. Może uda mi się wygospodarować im jakieś ładniejsze pudełko i sensowniejsze miejsce jak już skończę z całym mieszkaniem. Może jak pozbieram wszystkie, które pewnie jeszcze są gdzieś poukrywane po zakamarkach, to okaże się, że jest ich tak dużo, że części będę się mogła pozbyć. Jak będę miała trochę czasu i nastrój na „ambitniejsze” zadania, to może nawet sprawdzę, czy wszystkie aby na pewno działają. Ale do tej pory mają swoje tymczasowe, wystarczająco dobre miejsce.
Co tam masz dalej? Papiery? Pozbieraj wszystkie do jednego pudła lub torby – jak będziesz miała spokojny wieczór to przejrzysz. I tak dalej z każdą kolejną kategorią rzeczy. Jak kategoria ma dom – odkładasz, jak nie ma – masz pogląd jaki dom trzeba wygospodarować i albo Ci się to udaje od razu albo tworzysz jakikolwiek – tymczasowy na kilka dni lub tygodni (pamiętasz zasadę nr 3 sprzed dwóch tygodni? – nie musi być perfekcyjnie).
I uwaga! Uwaga! Rada typu „ZBAWIENIE”.
Jak trafiasz na rzecz (taką jak opisywałam na początku), od której Ci się żyć odechciewa i kompletnie nie masz pomysłu co z nią zrobić – Przeznacz karton (torbę, pudełko, koszyk) na takie rzeczy i nie zastanawiaj się tylko ją tam odłóż.
Może w trakcie sprzątania Cię olśni i znajdziesz dla niej idealne miejsce (w moim wypadku dotyczy szczególnie pamiątek i dekoracji) albo trafisz na kilka podobnych rzeczy i łatwiej będzie Ci znaleźć dom dla całego „zestawu” niż dla jednej niepasującej nigdzie sztuki (a tu u mnie głównie domowe „naprawiajki” – zapasowa żarówka, kilka gwoździków, taśma izolacyjna, parę kołków, dodatkowe haczyki do łazienki itp. Każda rzecz osobno – totalnie niesprzątalna, wszystkie razem – sensowny zestaw techniczny do bieżących doraźnych napraw).
W ten sposób poradzisz sobie z każdym bałaganem i brak koncepcji na jeden przedmiot nie wybije Cię z rytmu. Dla mnie to rewelacyjna metoda,a jeżeli chodzi o naprawdę straszliwy bałagan – jedyna skuteczna. „Cal po calu” możesz sobie później sprzątać te kilka rzeczy, które w ciągu dnia rozpierzchły się po posprzątanych powierzchniach i które już od dawna mają swoje miejsca w Twoim domu.
Sumienie mi nie pozwala na tym zakończyć – Niestety muszę Cię uprzedzić, że ta metoda ma tylko jedną drobną wadę: Jeżeli masz naprawdę duży bałagan i wiesz, że będziesz go sprzątać kilka dni lub tygodni – mimo naprawdę solidnie i sensownie wykonanej pracy nie bardzo widać jakieś imponujące efekty. W metodzie „cal po calu” teoretycznie jak już zakończysz jakąś powierzchnię, to ta powierzchnia jest imponująco czysta. Tu niestety tego wrażenia nie ma – zbierasz rzeczy trochę chaotycznie po całym mieszkaniu. Do czasu kiedy nie skończysz wszystkiego albo chociaż większości – nie szczególnie widać efekty Twojej pracy. Mnie na tym regularnie mąż łapał. Może nawet nie tyle z pretensją co bardziej z żartem, że trochę tu podłubię trochę tam i nic tak naprawdę nie jest skończone. Ale teraz jak mam już skończone bardzo, bardzo dużo (nadal nie wszystko) to bałagan tam nie wraca i zdecydowanie rzadziej mam problem co zrobić z jakąś rzeczą. Większość ma już swoje miejsca (nawet jeżeli są tylko tymczasowe) a rzeczy, które mają swój dom nie wymagają sprzątania. Jakoś tak „niechccący” same do niego chętnie wracają.