Work – Life – Passion balance + planer do pobrania

Zdążyłaś mnie pewnie już trochę poznać, więc wiesz, że nie jestem jakaś super zmotywowana i szaleńczo ambitna.

Jak większość ludzi – im bardziej czuję, że koniecznie muszę coś zrobić, tym bardziej mi się nie chce i znajduję sobie milion „ważniejszych” zajęć, które absolutnie nie mogą zaczekać ani sekundy dłużej. 

Dokładnie tak samo było w przypadku pisania nowego tekstu na bloga.

Zaczynałam go jakieś 8 razy. Oczywiście za każdym razem na kompletnie inny temat. Ale jakoś żaden z tych tematów nie przypadł mi do gustu na tyle, żeby usiąść i dokończyć tekst.

W związku z tym poczułam nagłą, palącą potrzebę zrobienia sobie dziennego planera, do którego mogłabym wpisywać zadania, bo dzięki temu na pewno będzie mi to lepiej szło.

Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że dopiero wróciłam z urlopu, więc już samo to, że wstaję rano z łóżka jest jakimś niewyobrażalnym sukcesem 😉

Niestety wrzesień za pasem, a ja muszę się wreszcie zebrać w sobie i zakończyć kilka rozgrzebanych projektów, więc faktycznie – rozsądna lista zadań mi zazwyczaj w tym pomaga. Co prawda nie odwali za mnie roboty, ale systematyzuje i układa pewne rzeczy w taki sposób, że przestają mnie przerastać i już nie wydają się takie straszne.

Oczywiście nie byłabym sobą, jakbym nie opracowała własnego sposobu na taką listę. Bo absolutnie WSZYSTKIE, które do tej pory widziałam, u mnie się kompletnie nie sprawdzały.

Dlaczego nie cierpię planerów

Największa wadą wszystkich istniejących planerów i organizerów dziennych  jest to, że służą do organizacji i zaplanowanie dnia.

No taka prawda!

A ja nie potrzebuję sobie planować dnia, bo prawie każdy mój dzień wygląda tak samo:

  • wstaję,
  • ogarniam się,
  • idę do pracy,
  • pracuję,
  • wracam z pracy,
  • siadam do laptopa,
  • kręcę się po domu,
  • ogarniam się do spania,
  • idę spać.

W weekend oczywiście jest zdecydowanie mniej pracy a zdecydowanie więcej kręcenia się po domu.

I co ja mam tu planować? Że od 17:32 do 17:37 będę nastawiać pranie? A jak po drodze z pracy spotkam koleżankę, zagadam się i wrócę o 17:48 to co? Cały plan mi się posypie! 😉

Oczywiście obok planu dnia zazwyczaj jest lista zadań na którą można sobie powpisywać wszystko co się chce i realizować jak się ma czas.

Tyyylko że jak się ma czas, to się siedzi na kanapie oglądając serial i za nic na świecie nie można tyłka podnieść, bo stopień jego przytwierdzenia do kanapy jest wprost proporcjonalny do długości listy zadań.

Albo wręcz przeciwnie – zamiast usiąść i odpocząć – w każdą wolną sekundę wciska się którąś z dziesiątek, czy setek pierdół do zrobienia. Efekt jest taki, że wieczorem pada się na pysk ze zmęczenia, bo cały dzień się zapierniczało jak motorynka, ale tak naprawdę niewiele jest zrobione, a na liście nadal widnieje 687 zadań.

Jeżeli ktoś jest ambitny i nawet kiedyś słyszał o priorytetach i wybieraniu najważniejszych zadań, to może faktycznie uda mu się zrealizować coś konstruktywnego. Z tym, że te konstruktywne, ambitne działania, najczęściej będą związane z pracą – czy to zawodową, czy to domową. Więc na końcu i tak czeka frustracja, niezadowolenie z życia i snucie nierealnych planów o realizacji marzeń.

Planowanie po mojemu

Moje kartki, na których rozpisywałam zadania zawsze wyglądały zupełnie inaczej. „Tradycyjny” planer przypominały tylko tym, że też były na kartce 😉

Kluczowa różnica polega na kompletnie „moim” podejściu do planowania: Planowaniu dziedzinami życia (chociaż przyznam, że kusi mnie, żeby nazwać to „planowaniem kategoriami”).

Dlatego w natłoku miliona różnych spraw do załatwienia i z „wiszącym” tekstem do napisania – zaczęłam robić własny planer dzienny. A jak zaczęłam, to pomyślałam, że jak już robię, to w sumie mogłabym go „dopieścić” i wrzucić na bloga – może Tobie też się przyda, żeby wraz z początkiem września ruszyć z kopyta.

Tym sposobem powstało to cudo:

Podstawowa zasada polega na tym, żeby określić najważniejsze „kategorie” życia, w których chcesz coś zrealizować i układać zadania pod kątem tych kategorii.

Kojarzysz pewnie takie, modne ostatnio, hasło „Work – Life balance”. Oznacza równowagę między pracą a życiem prywatnym. I wśród samotnych managerów z Mordoru, którzy po pracy idą na siłownię, na piwo z kolegami lub siadają przed konsolą do gier, taka równowaga może się sprawdzać.

Jednak my jesteśmy kobietami. Dla nas „Work” to praca zawodowa, a „Life” to też work, tylko że w domu. I mimo tego „balance” czyli równowagi – wieczorami i tak padamy nieprzytomne, a weekendy spędzamy na nadrabianiu zaległości w najróżniejszych obowiązkach.

Żeby ta koncepcja miała sens, nasze „Life” powinnyśmy dzielić na „Life/Work” i „Life/Life”.

I właśnie na takiej idei bazuje mój planer.

Jak korzystać z planera?

Absolutnie najważniejszą częścią planera są trzy środkowe kolumny.

To właśnie one oddają ideę „Work” – czyli praca, „Life” – czyli dom oraz „Passion” – czyli pasja.

Co prawda mam nadzieję, że rozumiesz zasadę, ale na wszelki wypadek doprecyzuję:

  • Praca obejmuje wszystko, co robisz zawodowo lub w związku z pracą. Jeżeli jesteś aktualnie niepracująca, to poszukiwanie pracy, szkolenia, staże, kursy zawodowe, czy chociażby zgłębianie prasy branżowej, żeby „nie wypaść z obiegu” zalicza się również do tej kategorii.
  • Dom to obowiązki które dotyczą Twojego życia prywatnego. Tu właśnie znajdzie się płacenie rachunków, sprzątanie, pranie, wizyta u lekarza, zakupy, remont, imieniny cioci Krysi oraz setki innych przyziemnych spraw.
  • Pasja zawiera najlepszą i jednocześnie najbardziej zaniedbaną część Twojego życia – wszystko to, co zbliża Cię do realizacji marzeń, rozwija Twój talent, uspokaja Cię, relaksuje i sprawia, że zapominasz o całym świecie. To Ty wybierasz co się tu znajdzie. Może to być czytanie książek, oglądanie seriali, szydełkowanie, gotowania, taniec, programowanie, malarstwo, etnografia, czy zgłębianie tajników systemów politycznych europy wschodniej.

Dzięki takiemu podziałowi zadań, nie tylko rozplanowujesz to, co MUSISZ zrobić, ale nie zaniedbujesz siebie. Utrzymujesz równowagę i wreszcie możesz zacząć robić to wszystko, co od zawsze odkładałaś na później, bo brakowało Ci czasu.

Nie muszę chyba dodawać, że opisany podział jest MÓJ. Z premedytację nie opisywałam kolumn po swojemu, bo każda z nas jest inna i inne tematy są dla nas ważne. Dlatego Ty możesz sobie te kategorie zdefiniować zupełnie inaczej.

Priorytety

Oczywiście, żeby planowanie miało sens, nie wystarczy tylko podzielić zadania na tematy. Trzeba jeszcze umieć je odpowiednio uporządkować.

Dlatego w moim planerze każdy temat również podzielony jest na trzy części:

  • „Zadanie dnia” – wpisujesz tu JEDNĄ absolutnie najważniejszą rzecz, którą masz do zrobienia bo nie mogłabyś spokojnie zasnąć jakbyś jej nie zrobiła.
  • „Chciałabym jeszcze” – to miejsce na DWA dodatkowe zadania, które również są dla Ciebie istotne, ale świat się nie zawali jak ich dzisiaj nie zrobisz.
  • „A to już mniej ważne” – tu wpisujesz całą resztę rzeczy, które wiszą Ci nad głową, ale tak naprawdę nie powodują, że Twoje życie się wybitnie poprawi i nie posuwają Cię naprzód.

Wiem, że w praktyce bywa różnie, ale idealnie byłoby jakby „Zadanie dnia” było tak sformułowane, żeby jego realizacja nie zajęła Ci dłużej niż 1 godzinę. Zadania z części „Chciałabym jeszcze” nie powinny przekraczać 30 minut każde. Natomiast pozostałe to już kilkuminutowe drobiazgi.

I teraz największy sekret tej metody: Zadania realizujesz od najważniejszego do najmniej ważnego – poziomo. Czyli najpierw „jedynki” ze wszystkich kategorii, później „dwójki”, a później „trójki”.

Oczywiście w granicach rozsądku, bo wiadomo, że jak masz pracę gdzie cały czas jesteś na najwyższych obrotach, to całą pracę załatwiasz w pracy. Ale jeżeli Twoja praca umożliwia inne aktywności (np. słuchanie audiobooka czy podcastu w tle), sama ustalasz godziny pracy albo w ogóle jesteś dopiero na etapie poszukiwania pracy, to przeplatanie aktywności z różnych dziedzin pozwala na „odświeżenie głowy” i lepsze skupienie na zadaniu. W związku z tym, że praca zawodowa współcześnie przybiera najróżniejsze formy – sama musisz ocenić, czy w Twojej sytuacji to realne, czy nie.

Pozostałe bloki planera

Oprócz sekcji dotyczącej zadań, w planerze znalazły się też dodatkowe części:

  • Ważne na dziś – Tam zapisujesz sprawy, o których nie chcesz zapomnieć, ale nie koniecznie są to typowe zadania do realizacji. Możesz tam np. zanotować adres e-mail, na który musisz wysłać wiadomość, przypomnienie o telefonie do siostry albo informacje do przekazania mężowi jak wróci z pracy.
  • Umówiłam się na – Tu oczywiście wpisujesz godziny spotkań, wizyt i inne sprawy, które wystąpią o konkretnych godzinach. Porę emisji ulubionego serialu też możesz wpisać 😉
  • Data – Mam nadzieję, że to oczywiste.
  • Nowy nawyk – Jeżeli jesteś aktualnie na etapie ćwiczenia nawyku (np. codzienny spacer), wpisujesz tam nazwę nawyku, a jak go „zaliczysz”, to możesz sobie pokolorować kwadracik 😉
  • Lista zakupów – Jak w ciągu dnia zauważysz, że coś się skończyło albo czegoś Ci brakuje, to możesz zanotować w tym miejscu. Na koniec dnia zrób zdjęcie lub przepisz na „właściwą” listę zakupów, którą weźmiesz ze sobą do sklepu.
  • Na juto – To miejsce na wszystkie sprawy, o których musisz pamiętać jutro. Oczywiście wieczorem lub następnego dnia rano, przepisz je w odpowiednie miejsca „jutrzejszego” planera.
  • Notatki i pomysły – Wpisuj co chcesz. Jeżeli akurat dopadnie Cię natchnienie i wymyślisz haiku, znajdziesz inspirujący cytat albo zlokalizujesz idealne miejsce na wakacje, to w tym miejscu możesz sobie to wszystko zanotować.

A sam planer w formacie PDF – gotowy do druku możesz pobrać TUTAJ lub klikając w obrazek w tekście.

Nie wiem, czy trafiłam w Twoją estetykę, ale ja osobiście uważam, że ten planer wyszedł mi przecudny. I to przekonanie nie ma kompletnie nic wspólnego z faktem, że dłubałam przy nim cztery dni 😉

Nie chcesz przegapić nowych wpisów? Polub mój profil na facebooku:

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim: