Do dzisiejszego wpisu zainspirował mnie przymusowy urlop mojego męża. A w zasadzie mąż powiedział, że powinnam o tym napisać 😉
Na początku tego tygodnia u męża w pracy uszkodził się sprzęt, który jest do wykonywania tej pracy niezbędny. Jak sprzęt jest niesprawny, to mąż się w pracy nie pojawia, bo kompletnie nie ma po co. Tak też było tym razem. A że z uwagi na okres przedświąteczny naprawa się dosyć przedłuża, to mąż miał „niechcący” wolne prawie cały tydzień.
Nie wiem jak Ty, ale my nie mamy w zimie zbyt wiele energii do wykonywania ambitnych zadań. Jakoś się ogarniamy ze zwykłymi rzeczam takimi jak pranie, zmycie naczyń itp. Jednak na przekopywanie się przez bałagan, układanie w szafkach i przeglądanie nagromadzonych maneli nie mamy ani siły, ani ochoty, więc te zadania zazwyczaj pod koniec roku leżą i czekają na „lepsze czasy”. Tak też zapowiadało się w tym roku. Do chwili aż męża dopadł ten urlop.
Co wróciłam do domu z pracy, to jakaś nowa szafka przejrzana, rzeczy wcześniej poodkładane „do wydania” popakowane i wywiezione, podłoga umyta na błysk, dekoracje świąteczne rozwieszone, wymieniona rura pod umywalką i nawet w pokoju z bałaganem zdecydowanie się „przejaśniło”. A do tego wszystkiego fotel ustawiony na środku pokoju (z widokiem na telewizor), bo mąż gra w Wiedźmina.
Jakbym napisała, że widoczne postępy w sprzątaniu mnie jakoś szczególnie zszokowały, to byłoby to zdecydowanym nadużyciem, bo u mnie to nic dziwnego, że mąż ogarnia, gotuje, robi zakupy itp. Nie mniej jednak, aż tak ambitne działania były dla mnie miłą niespodzianką – szczególnie w sezonie zimowym, kiedy wybitnie nic nam się nie chce. Myślałam, że skoro będzie miał trochę czasu tak całkiem dla siebie (ja w pracy, dziecko w szkole), co normalnie się nie zdarza, to sobie trochę wreszcie odpocznie i porobi jakieś „swoje” rzeczy – poczyta książkę, obejrzy filmy, za którymi ja nie przepadam, czy chociażby właśnie pogra na konsoli, na co zazwyczaj nie ma ani czasu, ani siły po pracy.
Co się jednak okazało?
Okazało się, że mój mąż ma wyrzuty sumienia wynikające z siedzenia w domu 🙂
No bo jak to tak, że on będzie siedział i marnował czas na jakieś tam odpoczywanie skoro tyle rzeczy jest do zrobienia. Przecież nie można przez cały dzień robić samych przyjemnych i relaksujących rzeczy. Nie można zwyczajnie odpuścić, cieszyć się kilkoma nadprogramowymi dniami i porobić sobie tego wszystkiego, na co zazwyczaj nie ma się czasu. Nie można „z czystym sumieniem” usiąść przed konsolą, kiedy ma się parę dodatkowych wolnych dni. A do zabicia wyrzutów sumienia nie wystarczy zrobić zwykłych – codziennych rzeczy, takich jak zakupy czy pranie. Trzeba robić ambitnie. Trzeba nadrabiać wszystkie zaległości. Trzeba iść do przodu. Trzeba załatwić te wszystkie „obowiązki”, których się do tej pory nie zrobiło. I dopiero po zrobieniu jakiegoś ambitnego zadania – po porządnym zmęczeniu się, można resztkami sił usiąść sobie na chwilę i odpocząć przy ulubionej rozrywce.
Bo przecież, żeby nie mieć wyrzutów sumienia, że się odpoczywa, trzeba się najpierw zajechać jak tylko się da. No bo jak to tak odpoczywać, bez wcześniejszego solidnego zmęczenia się?
A jakby tak odpocząć bez wyrzutów sumienia?
Opisałam Ci tą historię, bo mój mąż nie jest odosobniony w takim sposobie myślenia. I wcale nie muszę daleko szukać przykładów – mnie też to czasem łapie. Potrzebuję się wtedy na chwilę zatrzymać i zastanowić nad tym co ja właściwie robię. Przecież życie nie polega tylko i wyłącznie na obowiązkach. Przecież te wszystkie rzeczy, które „trzeba” zrobić – remonty, przemeblowania, organizowanie, odkopywanie się z bałaganu – robimy po to, żeby nam się łatwiej i przyjemniej żyło. Nie chodzi o to, żeby robić „sztukę dla sztuki”. Nie sprzątamy po to, żeby było „perfekcyjnie”. Nie organizujemy się „dla zasady”. Wszystko co robimy teraz – robimy po to, żeby później było nam lepiej. I zazwyczaj ma to dużo sensu.
Niestety wpadając w wir obowiązków i tworząc coraz to nowe, niekończące się listy zadań, nie mamy czasu skorzystać z tego, co udało nam się do tej pory osiągnąć. ZAWSZE znajdzie się jakieś kolejne zadanie do zrobienia. Zawsze można coś poprawić, zmienić, poukładać od nowa, po raz kolejny przejrzeć. A wszystkie nasze przyjemności czekają na ten moment, kiedy WSZYSTKO będziemy mieć już zrobione. No bo przecież teraz jest jeszcze tyle niezrealizowanych zadań.
Całe życie wszyscy wmawiają Ci, że najpierw obowiązki – później przyjemności. Tylko nikt Ci nigdy nie powiedział, że to „później” nigdy nie nadejdzie, bo obowiązki nigdy się nie skończą. Zawsze znajdzie się jeszcze coś, co trzeba będzie zrobić zanim będziesz mogła zająć się tym, co naprawdę sprawia Ci radość – co pozwala Ci odpocząć i zwyczajnie cieszyć się życiem.
Przed Tobą kilka świątecznych, wolnych dni. Takich dni jest w ciągu roku naprawdę bardzo niewiele. Nie pozwól, żeby bezsensowne poczucie obowiązku zamieniło czas, w którym powinnaś odpoczywać i cieszyć się z tych wszystkich rzeczy, które udało Ci się w ciągu tego roku zrealizować, w czas wyrzutów sumienia wywołanych zadaniami, których jeszcze nie zrobiłaś. Nie pozwól, żeby te kilka spokojnych dni z najbliższymi upłynęło Wam na nadrabianiu zaległości i harówce na rzecz odpoczynku kiedyś w bliżej nieokreślonej przyszłości.
Odpocznij. Spędź czas tak jak lubisz. Zatrzymaj się na chwilę.
Nawet jeżeli nie wszystko jest tak, jak Twoim zdaniem być powinno – pamiętaj, że z tego jak jest teraz też masz prawo się cieszyć. Jestem pewna, że w ciągu tego roku zrobiłaś coś, co przybliżyło Cie do Twojego celu – jakikolwiek on by nie był. Korzystaj z tego. Nie pędź na oślep za tym, co wydaje Ci się, że jest na końcu Twojej drogi. Nie masz pewności, że kiedykolwiek tam dotrzesz, a jeżeli nawet Ci się to uda – nie masz pewności, że spodoba Ci się to, co tam znajdziesz. Tak naprawdę – przypuszczam, że ten koniec wcale nie istnieje.
Na 100% istnieje natomiast droga, którą zmierzasz. Istnieje tu i teraz. Nie rezygnuj z tego, co TERAZ spotykasz na swojej drodze, bo może się okazać, że jest to dużo cenniejsze od celu, do którego tak zaciekle dążysz.
Odpędź od siebie wszystkie wyrzuty sumienia, które powodują, że boisz się czasem odpuścić i spędź trochę czasu tak jak lubisz.
Zobaczysz, że wtedy nie tylko Święta, ale i wszystkie inne dni będą szczęśliwsze 🙂