No dobra. Przyznaję się. Jestem absolutnie ostatnią osobą, która powinna się na ten temat wypowiadać, bo sama jeszcze dobrze nie opanowałam mojego ciuchowego zbieractwa. Chociaż w porównaniu do tego, z jakiego poziomu startowałam to już i tak jest zdecydowanie lepiej. A najlepsze jest to, że wszystkie „sukcesy” jakie do tej pory osiągnęłam w zakresie pozbywania się niepotrzebnych ubrań – przebiegły, łatwo, bezboleśnie i w zasadzie bez dylematów.
Jak to zrobiłam?
Lekko reorganizując szafę i trzymając się kilku „codziennych” zasad:
- Nie kupuj nowych rzeczy – Każda kolejna rzecz przyniesiona do domu tylko pogorszy Twoją sytuację, a i tak skończy się na tym, że nie będziesz miała w czym chodzić.
- Zamiast kupować w sklepach – zacznij „robić zakupy” we własnej szafie. – Uważasz, że koniecznie potrzebujesz nowych spodni, bo nie masz w czym z domu wyjść, albo wszystko w czym chodzisz już Ci się „opatrzyło”? Zajrzyj do szafy, wyciągnij pierwsze spodnie, które tam znajdziesz i wyjdź w nich. Jeżeli nie wyjdziesz w nich z domu bo „cokolwiek” (są za długie, za małe, zbyt pstrokate, nie wygodne, grubo w nich wyglądasz czy naprawdę cokolwiek innego) to zamiast wkładać je z powrotem do szafy – włóż je do czystego worka na śmieci i przy najbliższej okazji zawieź do kontenera na odzież.
- Za każdym razem kiedy starasz się wyjść z domu w czymś innym niż zwykle, ale jednak z jakiegoś powodu rezygnujesz z ubrania tej rzeczy – nie chowaj jej do szafy tylko również włóż do worka na rzeczy do oddania. Jeżeli upierasz się, że tylko dzisiaj coś Ci nie pasowało ale następnym razem już na 100% tę rzecz ubierzesz, to proponuję Ci następujące rozwiązanie:
- Posprzątaj jedną półkę w szafie – wybierz taką, żeby zmieściły się na niej trzy stosiki ubrań.
- Jak za pierwszym razem wyjmiesz ubranie z szafy i jednak w nim nie wyjdziesz, bo coś Ci w nim przeszkadza (ale następnym razem to już na pewno ubierzesz tę sukienkę) – odłóż rzecz na pierwszy stosik np. po lewej stronie półki.
- Jak za drugim razem znowu zrobisz „przymiarkę” do tej rzeczy, ale z jakiegoś powodu jej nie ubierzesz (na tę okazję nie pasuje, ale na imieniny do cioci Grażyny będzie idealna), to odłóż ją na środkowy stosik.
- Przy trzecim nieudanym podejściu do rzeczy – odłóż ją na trzeci stosik.
- I jeżeli za czwartym razem znowu z jakiegoś powodu nie będziesz chciała w tej rzeczy wyjść (bo np. nie masz pasujących butów) – natychmiast zapakuj ją do worka do oddania.
- Za każdym razem, kiedy będziesz chciała się ubrać – staraj się zaczynać od tych rzeczy, które są na półce. Najlepiej w kolejności – od ostatniego stosika (trzeci, środkowy, pierwszy).
- Jeżeli szybko podejmujesz decyzję – stosik może być jeden. Jeżeli potrzebujesz więcej argumentów, żeby z pełnym przekonaniem się czegoś pozbyć – zrób sobie tych stosików nawet 10 jeśli ma Ci to pomóc. U mnie idealnie sprawdzają się trzy, bo cztery „nieudane próby” ubrania się w rzecz dają mi jasno do zrozumienia, że coś mi w tej rzeczy tak bardzo nie pasuje, że mimo dobrych chęci nie jestem w stanie wyjść w niej z domu.
- Jeżeli podczas codziennego przekładania rzeczy (ubieranie, zdejmowanie, pranie, składanie itp.) wpadnie Ci w ręce coś uszkodzonego, to natychmiast to wyrzuć. Nie składaj i nie chowaj do szafki z myślą, że „zajmiesz się tym podczas przeglądu ciuchów” . Jeżeli upierasz się, żeby rzecz naprawić, bo jest świetna a uszkodzenie jest niewielkie (np. tylko zmechacenie, albo rozprucie na szwie) – również nie chowaj z powrotem do szafki, tylko naszykuj sobie worek na rzeczy do naprawy i albo wieczorkiem usiądź przy herbacie i sobie napraw albo następnym razem wychodząc z domu zawieź rzecz do jakiegoś zakładu krawieckiego, żeby naprawili ją za Ciebie. Jeżeli rzecz będzie leżeć w worku i czekać na naprawienie dłużej niż rok, to znaczy, że jej nie potrzebujesz i już nigdy jej nie naprawiasz, więc możesz ją wywalić.
- Przygotuj sobie odpowiednią ilość miejsca w szafie (np. jakieś pudełko, półkę lub kilka półek – ile będziesz potrzebować), opróżnij ze wszystkiego co tam jest i od tej pory układaj tam tylko ubrania, które ostatnio prałaś po tym jak w nich chodziłaś. Podkreślam ten warunek, bo nie dotyczy to rzeczy, które były w praniu, bo wypadły z szafy i walały się po podłodze, tych które Twoje dziecko pobrudziło bawiąc się w pokaz mody, ani tych, które prałaś po przyniesieniu ze sklepu. Tylko te, w których ostatnio chodziłaś. Jak skończy Ci się miejsce na jednej półce – przeznacz na ten cel kolejną.
Dla porządku dodam tylko, że powyższe zasady mają zastosowanie nie tylko do ubrań, ale też do bielizny, płaszczy, czapek, apaszek, biżuterii, a na upartego nawet do torebek i butów – jeżeli masz ich zbyt dużo. Proponuję, żebyś wprowadziła je w życie już od dzisiaj – nawet jeżeli wcale nie planujesz w najbliższym czasie przeglądu ciuchów. Powiem wręcz, że jeżeli będziesz się do nich stosować, to jest szansa, że poważny przegląd ciuchów już nigdy nie będzie Ci potrzebny bo:
- Rzeczy, w których regularnie chodzisz będą zebrane razem na kilku półkach (wstyd to pisać mając cały pokój pełen ciuchów, ale rzeczy, w których ja regularnie chodzę mieszczą się na JEDNEJ półce).
- Rzeczy, które teoretycznie są super, ale ich nie używasz, bo coś Ci w nich strasznie przeszkadza, będą już dawno oddane.
- Rzeczy uszkodzone będą naprawione lub wyrzucone.
Zostaną Ci tylko rzeczy, których nie tknęłaś i ani razu nie podjęłaś nawet próby ubrania ich.
Dzięki takiemu podejściu jesteś w stanie naturalnie i bezboleśnie stworzyć dwie szafy – jedną z rzeczami potrzebnymi i regularnie używanymi, a drugą z rzeczami niepotrzebnymi. Jeżeli będziesz stosować się do tych wskazówek wystarczająco długo i staną się one Twoim zwykłym sposobem postępowania z rzeczami, a nie tylko okazjonalną akcją to masz szansę rozwiązać temat przepełnionej szafy „raz na zawsze”. Oczywiście pod warunkiem, że rozprawisz się odpowiednio z tymi wszystkimi rzeczami, które okazały się niepotrzebne:
- Jeżeli to jakiś super sentymentalny sweter po prababci albo garsonka ślubna mamy i doskonale wiesz, że nie trzymasz tych rzeczy, żeby w nich chodzić, bo trzymasz je wyłącznie jako pamiątki, no to niech one tymi pamiątkami będą i przestań trzymać je w szafie. Zapakuj je w pudełko wyłożone bibułą, wrzuć saszetkę na mole i wetknij gdzieś na „pawlacz” albo do skrzyni łóżka. I Ty zyskasz miejsce w szafie i Twoje pamiątki nie będą się niszczyć przewalając się z innymi rzeczami.
- Jeżeli to rzeczy na naprawdę wyjątkowe okazje – sukienka na wesele, przebranie na Comic Con, kreacja na Castle Party albo suknia balowa na bal koronacyjny Księcia Williama i do tej pory zwyczajnie nie miałaś okazji ich założyć, ale zaproszenie na ten bal już leży na komodzie przy drzwiach – również nie ma absolutnie żadnej potrzeby, żeby zajmowały Ci miejsce i niszczyły się przewalając się „luzem” w szafie. Zabezpiecz je w jakimś pudle do czasu, kiedy faktycznie będą Ci potrzebne.
- Wszystkie pozostałe rzeczy najzwyczajniej w świecie oddaj.
Oczywiście ta metoda (jak każda) ma wady – jest bardzo, bardzo, bardzo długotrwała, bo musisz mieć czas na przetestowanie wszystkich swoich rzeczy. Nie przynosi tak imponujących efektów jak generalny przegląd – po którym w ciągu jednego (lub kilku) dni znika Ci większość bałaganu. Dlatego ja osobiście jestem zwolenniczką łączenia tych dwóch metod – na początek przegląd, w którym wylatują wszystkie rzeczy, co do których jesteś na 100% pewna, że nie są Ci potrzebne i kompletnie Ci ich nie szkoda. A później spokojne testowanie tych rzeczy, które zostawiłaś, bo „jeszcze będziesz w tym chodzić”.
Chociaż szczerze mówiąc ja od dłuższego czasu trzymam się tych codziennych zasad, a za bardziej radykalny przegląd dopiero powoli się zabieram – po poprzednim zostało mi do przetestowania zdecydowanie zbyt dużo rzeczy.
Ale o tym jak zrobić radykalny przegląd, żeby był skuteczny, będzie kiedyś osobny tekst 🙂