Uwaga, uwaga! Nareszcie nadszedł czas na ostatnią, najostatniejszą kategorię w kuchni – Zawartość lodówki i zamrażarki. Oczywiście pod warunkiem, że w przyszłym tygodniu nie przypomni mi się coś jeszcze 😉
Przy tej okazji przypominam, że cała „seria” wpisów „Jak posprzątać…” dotyczy sprzątania w kontekście organizacji i pozbywania się niepotrzebnych rzeczy, a nie sprzątania w kontekście czyszczenia. W związku z tym możesz odetchnąć z ulgą, bo nie będę Ci dzisiaj kazać myć lodówki 😉
Po co w takim razie masz sprzątać lodówkę, jeżeli nie musisz jej myć? Zdziwisz się ile bałaganu można znaleźć w lodówce i zamrażarce. Przyznam szczerze, że to jedna z tych kategorii, których bardzo nie lubię sprzątać, bo strasznie mnie frustruje nietrwałość efektów takiego sprzątania. Sprzątam, wywalam niepotrzebne rzeczy a za tydzień – dwa trzeba to robić od nowa. O ile w zamrażarce efekt się jakoś utrzymuje to w lodówce bałagan odradza się bardzo szybko.
Co jest bałaganem w lodówce (i zamrażarce)?
- Niedojedzone „końcówki” w opakowaniach i pojemnikach – np. trzy nieświeże truskawki w miseczce, dwa ostatnie plasterki lekko podeschniętego sera lub szynki w opakowaniach, centymetr śmietany na dnie kubka, prawie pusty słoik po maśle orzechowym lub majonezie zostawiony „do wyskrobania” itp.
- Wszystko, o czym zapominasz, że jest otwarte i stoi napoczęte nie wiadomo jak długo – np. ogórki konserwowe w plasterkach, które schowały się z tyłu lodówki, pasta paprykowa, której w zimie używałaś do gulaszu ale zrobiło się ciepło i od dawna nie masz ochoty na gulasz.
- Wszystko, co kupiłaś w jakimś konkretnym celu, ale cel nie został zrealizowany, a zakup tak został i teraz nie wiesz co z nim zrobić – np. „aromatyczny” ser, który stanowi świetny dodatek do domowej pizzy (której w końcu nie zrobiłaś), ale sam w sobie jest zbyt intensywny, żeby go jeść do kanapki.
- Wszystko, co kupiłaś „w dobrej wierze”, ale okazało się niedobre – np. wędlina, którą kupujesz od lat i zawsze była dobra, ale tym razem trafiła Ci się jakaś felerna partia – przesolona, albo przerośnięta tłuszczem.
- Zapas kupiony przez przypadek – np. wydawało Ci się, że biały ser się skończył, ale jak chowasz opakowanie, to okazuje się, że za jogurtami skryło się jeszcze jedno opakowanie i teraz masz dwa.
- Rzeczy kupione na spróbowanie, które jednak okazały się niezbyt smaczne – zbyt słony ser, zbyt żylasta wędlina, za ostra musztarda, za słodki ketchup, albo jeszcze bardziej radykalnie – opakowanie śledzi, którymi wszyscy się zachwycają, czy jakieś wynalazki w stylu marynowanych liści winogron, kiszonych pomidorów, greckich przystawek lub francuskich ślimaków.
- Domowe przetwory i obiady, które wzbudzają Twoją wątpliwość (szczególnie dotyczy zamrażarki) – wątpliwość może dotyczyć tego, co to właściwie jest, albo ile to już tam leży.
O ile w wypadku spiżarni można próbować uporać się z problematycznymi rzeczami bezboleśnie (np. oddając komuś), to już w wypadku lodówki i zamrażarki nie zawsze może się to udać, bo raczej rzeczy lodówkowe mają krótką przydatność. No i o ile nie miałabym oporów, żeby podarować kuzynce, czy przyjaciółce napoczęte opakowanie kaszy, bo okazało się, że jej nie lubię, to już w wypadku napoczętej paczki wędliny, albo śledzia w śmietanie zastanowiłabym się kilka razy, czy naprawdę jesteśmy aż tak blisko 😉
W takim razie co począć z bałaganem w lodówce (i zamrażarce)?
Najlepiej zapobiegać, czyli robić wszystko co się da, żeby bałagan się nie gromadził. A jak już się nagromadzi, to systematycznie i konsekwentnie go zużywać.
- Bardzo dokładnie sprawdzaj lodówkę i zamrażarkę PRZED ZAKUPAMI, żeby upewnić się ile czego masz i czy nic Ci się nie schowało za garnkiem z zupą. Sprawdzaj też daty przydatności produktów, które masz w lodówce, bo może się okazać np. że termin ważności „Twojej” szynki upływa pojutrze, więc musisz ją szybko zużyć i jeżeli planujesz jeść szynkę za pięć dni, to i tak powinnaś kupić świeżą.
- Zanim pochowasz nowe zakupy pozbieraj razem wszystkie otwarte opakowania praz produkty z kończącymi się terminami i ustaw je w „wiadomym miejscu” (może być osobna półka, miska, plastikowy pojemnik) jako pierwsze do zjedzenia.
- Sprawdź dokładnie daty przydatności na produktach, bo może się tak zdarzyć, że jogurt, który dzisiaj kupiłaś będzie krócej ważny niż taki sam jogurt, który kupiłaś w zeszłym tygodniu i jeszcze nie zjadłaś. Zawsze układaj produkty w lodówce według daty przydatności, a nie według daty zakupu. Nie muszę chyba mówić, że te z najkrótszym terminem powinny być najbardziej na wierzchu.
- ZAPISUJ sobie gdzieś termin przydatności produktów, które wyciągasz z opakowań (np. wędliny, które chcesz „dosuszyć”, albo mrożona pizza, która nie chce się zmieścić w zamrażarce wraz z kartonowym pudełkiem). Może być kartka na lodówce, albo nawet zdjęcie w telefonie terminu przydatności z opakowania. To samo dotyczy sytuacji, kiedy przekładasz produkty z oryginalnych opakowań do własnych pudełek (np. na sery czy na wędliny).
- Jeżeli dostrzeżesz nawet najmniejszy ślad pleśni, natychmiast wywal spleśniały produkt. Jeżeli coś spleśniało Ci we wspólnym pudełku (jeżeli masz zwyczaj np. trzymać wszystkie wędliny „luzem” w jednym pudełku) to wywal też wszystko, co bezpośrednio stykało się ze spleśniałym produktem. Wszystko, co go nie dotykało i wygląda dobrze natychmiast przełóż do innego pudełka i codziennie sprawdzaj. Pamiętaj, że pleśń przenosi się przez mikroskopijne „pyłki” w powietrzu, więc jest duża szansa, że inne produkty również są już zarażone przez sam fakt przebywania w tym samym pudełku, więc trzeba stale kontrolować, czy nic się na nich nie rozwija. Na pocieszenie powiem Ci, że większość pleśni nie jest dla człowieka jakoś wybitnie szkodliwa i dopóki nie widać gołym okiem, że coś jest nie tak, to w zasadzie nasz organizm nawet tego nie odczuje. Chyba, że ktoś ma akurat alergie na pleśnie i grzyby, ale alergicy dużo wcześniej czują, że coś jest nie tak z jedzeniem, nawet jak gołym okiem jeszcze nic nie widać.
- Jeżeli widzisz, że masz sporo końcówek opakowań, krótkich terminów, albo podeschniętych resztek sera czy wędliny, to niezależnie ot tego, jaki posiłek miałaś zaplanowany na dany dzień (jeżeli oczywiście planujesz posiłki) – zrób danie „na resztkach”, które pozwoli Ci się uporać z kłopotliwym bałaganem w lodówce. Idealne na sprzątanie lodówki są: Pizza, omlet „ze śmieciami”, jajecznica lub tosty. Do tych dań możesz dodać w zasadzie wszystko, nawet jeżeli jest już mocno zeschnięte lub przywiędłe. Oczywiście danie na resztkach rób zamiast dania z produktów, które mogą dłużej poczekać. Np. jeżeli planowałaś na obiad makaron z sosem ze słoika, a na kolację sałatkę ze świeżych warzyw, to pizzę zrób zamiast makaronu, bo jak zrobisz zamiast sałatki, to jutro będziesz miała lodówkę pełną przywiędłych i oklapniętych warzyw i znowu będziesz musiała kombinować co z nimi zrobić.
- Nietrafione produkty możesz próbować zużyć jako dodatek do bardziej złożonych dań. Np. jeżeli marynowane papryczki faszerowane kozim serem okazały się niejadalne jako przystawka, to może będą bardziej zjadliwe jeżeli pokroisz je na drobne kawałki i dodasz do sałatki. Tzn. na Twoje ryzyko, bo zauważyłam, że ludzie dzielą się na takich, którzy uważają, że danie może być dobre niezależnie od tego, czy każdy składnik jest dobry i na takich (jak ja), którzy uważają, że danie wyjdzie dobre, tylko jeżeli każdy składnik osobno jest smaczny. Np. w moim wypadku kapary (których serdecznie nie cierpię) psują smak całej przepysznej sałatki, ale w drugą stronę, jeżeli naleśniki są smaczne, nutella jest smaczna i szynka jest smaczna, to naleśniki z szynką i nutellą będą rewelacyjne 😉
Metodę na dodawanie niedobrych rzeczy do dań polecam stosować głównie w wypadku kiedy jesteś w stanie znaleźć problem i go zneutralizować. Np. kupiliśmy ostatnio żółty ser, który generalnie był ok, ale był zdecydowanie zbyt słony. Na kanapkę z serem i szyną (która też przecież jest słona) zdecydowanie się nie nadawał, ale już jako dodatek do nieposolonych warzyw okazał się całkiem w porządku. - Jeżeli uważasz, że jakiś produkt jest paskudny, ale tak naprawdę, naprawdę fuj aż Cię otrzącha, to nie kombinuj, tylko natychmiast go wyrzuć. Organizm ludzki jest dosyć mądry (szczególnie jeżeli mu się nie przeszkadza) i zazwyczaj takie silne reakcje niechęci oznaczają, że jakiś produkt zadziała na niego niekorzystnie. Czasem może to być alergia, o której Ty jeszcze nie wiesz, ale Twój organizm już tak. Czasem jakiś produkt może obciążać nerki albo wątrobę, a Twoje nerki lub wątroba akurat w tej chwili nie mogą sobie na to pozwolić. A czasem mimo serdeczniej nienawiści, przez trzy miesiące masz jazdę na brukselkę, bo brakuje Ci np. żelaza. Bardzo często chwilowy stan organizmu (niedobory lub nadmiary witamin i minerałów, osłabienie, stres) wpływa na Twój smak, bo organizm próbuje sobie sam uregulować co mu potrzebne. Podczas okresu, albo w silnym stresie nie możesz przestać myśleć o czekoladzie, bo Twój organizm potrzebuje magnezu. A na mocnym kacu nie możesz nawet patrzeć na niektóre ulubione produkty, bo Twój organizm już wie, że ani żołądek ani wątroba nie poradzą sobie z nimi, kiedy muszą radzić sobie z przerabianiem wieczornego alkoholu. Oczywiście miej świadomość, że nie jestem ani lekarzem, ani dietetykiem, więc nie wiem, czy były na ten temat prowadzone badania kliniczne i czy to o czym piszę jest naukowo udowodnione. U mnie to po prostu tak działa i przez lata przekonałam się, że nie tylko u mnie, dlatego jeżeli nie mogę nawet patrzeć na jakieś jedzenie, to go zwyczajnie nie jem, nawet jeżeli wszyscy inni się zachwycają.
- Chowając rzeczy do lodówki i zamrażarki staraj się trzymać jakiegoś systemu. O systemie podziału w lodówce za chwilę Ci napiszę, ale główna zasada jest taka, że jak już go masz to postaraj się do niego stosować i go nie zmieniać (chyba, że nie działa). Jeżeli rzeczy mają swoje stałe miejsca, to łatwiej sprawdzić przed zakupami co masz, żeby nie robić niepotrzebnych zapasów i łatwiej później rozłożyć zakupy bez zabawy w lodówkowy tetris 😉
- Nie szalej podczas zakupów. Pierwsza, święta zasada zakupów spożywczych jest taka, że NIGDY ale to PRZENIGDY nie rób zakupów kiedy jesteś głodna. Jeżeli jesteś głodna i naprawdę musisz zrobić zakupy to wejdź do sklepu, kup sobie coś do jedzenia (bułkę, pizzerkę, jogurt pitny, owocowe smoothie, wielkie jabłko, banana, nawet batona – cokolwiek), wyjdź ze sklepu, zjedz i dopiero jak zjesz wejdź jeszcze raz i zrób zakupy. Im bardziej będziesz głodna, tym więcej bezsensownych rzeczy kupisz. Większości z tych rzeczy nie zjesz i wywalisz albo będą to same słodkości, które zjesz tylko dlatego że są w domu i będziesz żałować, bo jakby ich nie było, to nie chciałoby Ci się iść po nie do sklepu. Do tego niezależnie od super hiper mega promocji – nie kupuj jedzenia na zapas (no ewentualnie mrożonki możesz, jeżeli jesteś pewna, że masz miejsce w zamrażarce). Staraj się kupować tylko tyle, żeby wystarczyło Ci do kolejnych zakupów. Wyrzucanie jedzenia to wyrzucanie pieniędzy, a opychanie się na siłę i pod korek tylko po to, żeby się nie zepsuło też nie jest ani szczególnie zdrowe ani szczególnie mądre.
Jak uporządkować kategorie w lodówce i zamrażarce?
Ludzie mają w zwyczaju szukać podobieństw między produktami na podstawie cech najbardziej oczywistych. Dzielą jedzenie na nabiał, mięsa, przetwory itp. Jakoś u mnie taki system się nie za bardzo sprawdza, więc wolę nieco innyc podział.
Lodówka:
- Końcówki i bardzo krótkie terminy – czyli wszystko to, co trzeba zjeść w ciągu najbliższych dwóch – trzech dni.
- Produkty w plasterkach – sery i wędliny (żeby dziecko mogło sobie samo kanapki robić). Wchodzą tu też parówki, bo u mnie parówki to głównie dodatek do kanapki, a nie danie samo w sobie.
- Wędliny obsychające – kiełbasa, kabanosy.
- Miękkie sery – mozarella, ser biały, feta itp.
- Smarowidła do kanapek – serki do smarowania, masło orzechowe, pasztet (również, żeby dziecko mogło sobie samo kanapki robić).
- „Kubeczki” – jogurty, serki, śmietany itp.
- „Napoje mleczne” – maślanka, mleko, kefir, itp.
- Sosy – ketchup, musztarda, majonez.
- Obrzydlistwa – jajka, surowe mięso (wszystko to, co nie powinno się stykać z jedzeniem, które nie będzie poddawane obróbce cieplnej i wszystko to po czym trzeba osiem razy ręce umyć).
- Warzywa – powiedzmy sobie szczerze: Nawet jeżeli warzyw nie powinno się trzymać w lodówce, to w sklepach i tak leżą w chłodniach (czyli w lodówce) i dopiero na sam koniec są wyciągane na wierzch. Ja większość warzyw trzymam w lodówce, a w lecie do tego też zdecydowaną większość owoców i wszystkie spokojnie co najmniej tydzień wytrzymują. Ty rób jak chcesz.
- Pozostałe – tu bywają różne rzeczy w zależności od tego jaki mamy akurat pomysł, albo co nam zostało z obiadu 😉
Zamrażarka:
- Zupy – mieszanki mrożonek na zupy.
- Obiady warzywne – warzywa na patelnię itp.
- Gotowe elementy obiadów – ryby, paluszki rybne, frytki, dodatki warzywne (np. marchewka z groszkiem).
- Przyjemności – mrożona pizza, lody, lód.
- Mrożonki domowe – czyli wszystko to, co mąż postanowił zamrozić, bo zrobił obiad dla pułku wojska.
Tak jak już chyba pisałam wcześniej – podział może być zorganizowany w dowolny sposób – możesz dzielić kategorie na poszczególne półki, możesz trzymać je w plastikowych pojemnikach, pudełkach po lodach, w miskach albo specjalnych szufladach. Zrób tak jak Ci wygodnie i tak, żeby system pasował to Twojego trybu życia i Twojej lodówki. Przypominam też, że w większości lodówek możesz sobie przestawiać półki tak jak Ci pasuje. U mnie hitem jest super niska półeczka na której trzymamy napoczęte opakowania wędlin i sera w plasterkach.
Czego się pozbyć?
Oczywiście jak to w wypadku jedzenia, wywal wszystko, co jest:
- zepsute – spleśniałe, śmierdzące, o dziwnym kolorze lub konsystencji albo w spuchniętym opakowaniu,
- przeterminowane – jedzenie produktów lodówkowych po terminie przydatności to nie jest dobry pomysł,
- nie wiadomo jak stare i nie wiadomo co to,
- paskudne i nie będziesz tego jeść – pisałam już dlaczego.
Jeżeli chodzi o wyroby domowe, to posiłków (np. obiadu) w lodówce nie przechowuj więcej niż trzy dni. W zamrażarce bezpieczny termin to około trzy miesiące. Na upartego do pół roku jeszcze powinno być wszystko ok, ale jeżeli masz pozamrażane jakieś dziwne wynalazki z przed roku – dwóch albo w ogóle nie wiesz co to i z kiedy, to wywal. A jak coś zamrażasz to opisuj co to jest i datę zamrożenia.
A na koniec jeszcze jeden lifehack:
Jeżeli wiesz, że czegoś nie zjesz, bo za dużo kupiłaś albo za dużo Ci się ugotowało to nie czekaj do ostatniej chwili kiedy wędlina zacznie obsychać, chleb stwardnieje, truskawki zgniją, a zupa zacznie fermentować w lodówce. Jak tylko się zorientujesz, że czegoś może być zbyt dużo i nie dacie rady zjeść to natychmiast zamrażaj. Rozmrażany chleb nie jest co prawda tak dobry jak świeży ale i on potrafi w czasem uratować sytuację.
Strasznie długi wpis mi wyszedł. Ale dzięki temu mam nadzieję, że nareszcie skończyłyśmy z kuchnią. Posprzątałaś już wszystko, czy masz coś jeszcze, o czym zapomniałam? Jeżeli uważasz, że zapomniałam o jakimś istotnym elemencie kuchni, to teraz jest odpowiedni moment, żeby się odezwać, bo jak nie, to zabieramy się za kolejne pomieszczenia 😉