Po jednorazowej przerwie na lekkie odświeżenie umysłu, wróćmy do odkopywania Twojej kuchni 😉 Kolejną „podstawą” w każdej kuchni są różnego rodzaju akcesoria służące do gotowania. Na pierwszy ogień te bardziej „sztućcowe”, bo wszystkich na raz chyba nie dam rady opisać.
Co musisz mieć?
- Chochla do zupy – Najlepiej dwie. Niby dwóch zup się jednocześnie nie robi, ale życie z jedną chochlą jest niesamowicie męczące. Do tego chochle można używać do porcjowania masy na naleśniki, placki ziemniaczane itp., więc warto rozważyć ewentualnie dwa rozmiary – jedną mniejszą, drugą większą.
- Łopatka do patelni – Optymalnie jedna duża i dwie małe. Głównie do mieszania i przekładania rzeczy na patelniach (wyczytałam gdzieś ostatnio komentarz, że u mnie na blogu same banały. Fakt – stwierdzenie, że łopatka do patelni jest do patelni rzeczywiście szczególnie odkrywcze nie jest 😉 ). Niby nic się u mnie w domu nie smaży, a jednak łopatki są używane non-stop. A to jajecznica, a to naleśniki, a to warzywa.
- Łyżka cedzakowa – Do wyciągania pierogów, klusek i „drobnego” makaronu z wrzątku. Jedna powinna w zupełności wystarczyć. Im szersza tym lepsza.
- Ubijak do ziemniaków – Ja to nazywam „mlaćkaczka”, więc musiałam zgooglać normalną nazwę. 😉 Jeżeli codziennie jadasz coś, co wymaga zmlaćkania, to dwa. Jeżeli tylko od czasu do czasu to jeden będzie wystarczający.
- Warząchew (kopyść) – Słownik w dłoń i na zakupy 😉 Dobra – nie będę się znęcać. To po prostu duża łyżka kuchenna (najczęściej drewniana). Zabij mnie, nie wiem po co. Ale jest w każdym polskim domu, więc zakładam, że czemuś służy. Mąż nie daje się jej pozbyć i co chwile ją brudzi, co może oznaczać, że faktycznie do czegoś się przydaje. Ostatnio była chyba ubrudzona substancją gulaszopodobną, więc może coś w tym kierunku 😉
Co jeszcze warto mieć?
To tak naprawdę zależy od tego co jadasz i jak gotujesz. Jeżeli z Ciebie Paganini patelni, to sama wiesz lepiej, co Ci potrzebne. A jeżeli tak jak ja – do kuchni wchodzisz tylko po herbatę to może czasem jak się gorzej poczujesz i będziesz miała ochotę coś przyrządzić, przyda Ci się również:
- Trzepaczka do jajek – Jak facet coś przeskrobie 😉 – Suchar. Wiem. Białek co prawda nie ubijamy za czesto, ale jakoś bardziej sprawdza się u nas taka pod tytułem „rózga” niż klasyczny ubijak ze sprężynką. Mamy dwie. Jedną do gotowania, a drugą do mieszania farby przed malowaniem.
- Tłuczek do mięsa – Narzędzi tortur ciąg dalszy. Im większy i cięższy tym lepszy. Przy okazji – nie znęcaj się nad sąsiadami. Jak tłuczesz kotlety, to podłóż ręcznik pod deskę. Będzie trochę ciszej.
- Wałek do ciasta – Czyli stereotypowe narzędzie przymusu bezpośredniego pozwalające na utrzymanie miru domowego. Wieść gminna niesie, że drzewiej stosowano go do wałkowania ciasta, ale ja myślę, że to tylko legendy i bajdurzenia 😉
- Łyżki do sałatek – Jeden zestaw będzie wystarczający. Nawet biorąc pod uwagę, że kocham sałatki i mogłaby się nimi żywić bez przerwy.
- Silikonowy pędzelek – Czasem przydaje się do ciast, czy mięs. Albo jako wspomagacz diety, do równomiernego rozprowadzenia tej jednej, jedynej kropelki oliwy po całej patelni 😉
Jak sprawdzić, co Ci jest naprawdę potrzebne?
Co prawda pisałam już o tym na facebooku, ale się powtórzę, bo uważam to za doskonałą i niezawodną metodę:
- Potrzebne Ci będą dwa pojemniki / miejsca do przechowywania. U mnie wyglądało to tak, że wszystkie przybory były pierwotnie w szufladach, ale zawsze w tych szufladach był niesamowity bałagan, więc postawiliśmy obok kuchenki ogromny kubek.
- Absolutnie wszystko co masz, myjesz i chowasz do pierwszego pojemnika (w moim przypadku była to szuflada). Chodzi o to, żeby wszystkie przybory były czyste w tym samym momencie.
- Przy okazji gotowania wyciągasz potrzebne rzeczy z pierwszego pojemnika (szuflady).
- Po użyciu myjesz i odkładasz do drugiego pojemnika (w moim przypadku był to kubek).
- Przy kolejnym gotowaniu starasz się korzystać głównie z rzeczy z drugiego pojemnika (kubka), a do pierwszego (szuflady) sięgasz dopiero, kiedy w drugim pojemniku (kubku) nie ma potrzebnej Ci rzeczy.
- Po ustalonym czasie (miesiąc, kwartał, pół roku, rok – sama wiesz najlepiej ile Ci potrzeba), bez wyrzutów sumienia pozbywasz się wszystkiego, co zostało w pierwszym pojemniku (szufladzie), bo skoro nadal tam leży to znaczy, że tego nie używasz.
Pojemnikami może być wszystko – mogą to być dwie szuflady, pudełka, kartony, stojaki czy specjalne wieszaki, albo dowolna ich kombinacja. Intencja jest taka, żebyś jeden pojemnik (wyjściowy) miała trudniej dostępny, a drugi (z rzeczami, których używasz) bardziej pod ręką, żebyś odruchowo odkładała do niego przybory i również odruchowo je z niego wyciągała, kiedy będą potrzebne – bez sięgania to zapasów ulokowanych w trudniej dostępnym pojemniku.
Czego się pozbyć?
Powyższa instrukcja wymaga trochę czasu i cierpliwości, ale jak chcesz zrobić szybką wstępną selekcję „z grubsza” to polecam oddanie/wyrzucenie wszystkiego, co:
- jest kolejnym egzemplarzem tego samego przyboru – no dobra – sama pisałam, że warto mieć dwie chochle i trzy łopatki. Ale trzy, a nie osiem.
- jest zniszczone – połamane, przytopione, nadpalone, kruszy się, rdzewieje lub obłazi.
- jest wybitnie niewygodne lub nie działa – np. ubijaczka do piany, którą nie da się ubić piany, łopatka, która się za bardzo wygina lub obijak do ziemniorów, od którego na Twoich delikatnych rączkach pojawia się bolesny odcisk.
- można to z powodzeniem zastąpić bardziej uniwersalnym przyrządem – np. zamiast mątewki (takie mieszadełko do rzadkiego ciasta) i sprężynowej ubijaczki do piany, wystarczy ubijaczka „rózga” – można nią i ubić pianę i rozmieszać ciasto na omlet czy naleśniki.
- nie działa z innymi elementami Twojej kuchni – np. łopatka, która nie nadaje się do teflonowej patelni, kiedy masz w domu teflonowe patelnie, albo chochla bez dziurki w rączce, kiedy postanowiłaś przechowywać przybory kuchenne na haczykach zawieszonych przy ścianie.
Metody przechowywania
Tu możesz naprawdę poszaleć, bo opcji jest masa, ale można je podzielić na trzy główne kategorie:
- Pionowo – W różnego rodzaju stojakach, słojach, wazonach lub jak u mnie – w ogromnym kubku.
- Poziomo – W pudełeczkach, koszyczkach lub szufladach. Do tego jest oczywiście milion wersji przegródek i podziałek, które pozwolą łatwiej te pudełka, czy szuflady uporządkować.
- Wisząco – Na specjalnych relingach z haczykami, na listwach magnetycznych, na haczykach przymocowanych do ściany albo do boku lodówki, lub też na specjalnym, samodzielnym stojako/wieszaku, który można postawić obok kuchenki.
Moim zdaniem zdecydowanie wygrywa przechowywanie pionowe (przynajmniej dla rzeczy najczęściej używanych), bo pozwala Ci trzymać wszystko pod ręką. Do tego jest bardzo praktyczne, z uwagi na to, że jednak większość tych przyborów ma wąskie rączki i szerokie główki. W słoju czy nawet szerokim wazonie zachowają się jak kwiaty – nie będą sobie za bardzo przeszkadzać, każdy wygodnie wyciągniesz za szeroką główkę i bez większego problemu odłożysz na miejsce, bo wąski uchwyt zawsze się jakoś zmieści. I wszystko widać na pierwszy rzut oka.
Opcja wisząca ładnie wygląda w katalogach, ale dla mnie jest zbyt uciążliwa. Albo każdy element musiałby być metalowy (listwa magnetyczna), albo mieć otwór na haczyk. Do tego te z szerokimi główkami będą ciągle leżeć na ścianie, a te z wąskimi majtać się w powietrzu. No i jak znam życie, to przy zdejmowaniu i odwieszaniu zapewne strącałabym wszystko z okolicznych haczyków 😉 Nawet samo trafianie otworem w haczyk, to zawsze dodatkowy powód do irytacji, szczególnie jak się spieszysz. Ale to moja prywatna, leniwa opinia. Są setki kobiet, które tak mają i u nich takie rozwiązanie się sprawdza. Moim zdaniem jednak największą pomyłka ludzkości są samodzielnie stojące wieszaki – przybory są zbyt blisko siebie, stojak trzeba co chwilę przekręcać, potrafi się przewrócić, wszystko o siebie haczy i często mocno ogranicza szerokość, długość i ilość przyborów.
Wersja pozioma (na leżąco) w sunie jest ok. W moim przypadku ma jednak jedną zasadniczą wadę – zajmuje zbyt dużo miejsca. Żeby to miało ręce i nogi to szuflady powinny być podzielone przegródkami, bo jak nie są to powstaje wielki chaos, w którym nic nie można znaleźć. A jak są, to z uwagi na szerokie główki – do jednej przegródki wchodzą dwie – trzy sztuki. I cała masa miejsca się marnuje. Moja kuchnia jest malutka i do tego jeszcze z czasów wąskich szuflad kuchennych (teraz wszyscy mają szerokie), więc dla mnie to zdecydowane marnotrawstwo miejsca. Ale jak masz dużą kuchnię, to serdecznie polecam takie rozwiązanie, bo to jedyny wariant, kiedy przybory się nie kurzą i nie brudzą.
Na co zwrócić uwagę wybierając przybory kuchenne?
- Powinny się nadawać do mycia w zmywarce – Wspominałam już kiedyś o tym? 😉
- Powinny być dostosowane do najdelikatniejszego garnka – Nie ma sensu mieć metalowych rzeczy do metalowego garnka, a silikonowych do teflonowego. Jeżeli masz w domu teflonowy garnek, to kompletuj przybory silikonowe – w metalowym też ich użyjesz, a przynajmniej wykluczysz możliwość, że się kiedyś zagapisz i niechcący zedrzesz sobie teflon.
- Powinny być możliwie uniwersalne – Tak jak pisałam z tą mątewką i ubijaczką. Jeżeli możesz zamiast kilku specjalistycznych rzeczy mieć jedną uniwersalną, to tak zrób.
- Powinny być możliwie proste i jednolite – im mniej łączeń, żłobień i zakamarków tym łatwiej później doczyścić.
- Powinny być sztywne – Szczególnie w wypadku plastikowych (bo metalowe i drewniane zazwyczaj są sztywne ze swojej natury). Jeżeli będą za miękkie, to może się później okazać, że łopatka wygina się tak, że nie można podnieść i przerzucić kotleta na drugą stronę.
- Powinny być dobrej jakości – i to niezależnie od surowca – kiepski plastik Ci się połamie, przytopi, będzie reagował z jedzeniem. Nieodpowiedni metal będzie się przegrzewał, rdzewiał, ciemniał lub zostawiał metaliczny posmak w jedzeniu. A klejone drewno będzie się rozwarstwiać.
- Nie powinny być przesadnie drogie – Po pierwsze drogie wcale nie oznacza dobre, a po drugie będziesz z nich często korzystać. W wysokich temperaturach. Do tego będą miały kontakt z różnymi substancjami – kwasami, silnymi barwnikami, tłuszczami itp. Nawet najbardziej profesjonalny sprzęt w takich warunkach w końcu się zużyje i trzeba będzie go wymienić na nowy.
- Powinny być podobnej wielkości – W miarę możliwości oczywiście. Nie chodzi o to, żeby było ładnie, tylko, żeby było wygodnie. Jeżeli większość przyborów masz podobnej wielkości, a jeden wyjątkowo się różni (ma np. 15 cm dłuższą rączkę) to ciężko Ci będzie znaleźć dla niego miejsce. Jak będzie zbyt długi, to ciągle będziesz go trącać, albo nie będzie Ci się mieścił w szufladzie. Jak będzie zbyt krótki, to z drugiej strony schowa Ci się pod innymi i będziesz go ciągle szukać. Chodzi tylko i wyłącznie o kwestię wygody.
- Nie muszą stanowić kompletu – A wręcz wskazane jest, żeby kompletem nie były. Komplety co prawda są urocze, (szczególnie jak mają dopasowany stojaczek), ale jak już pisałam, te przybory się zużywają, więc może być tak, że jedna rzecz Ci się uszkodzi i już cały stojaczek przestaje się nadawać. Często jest też tak, że w jednym komplecie szczególnie wygodny jest jeden element, a inne są „średnie”, natomiast w innym komplecie zachwyci Cię inny element. Kup sobie to, co jest dla Ciebie najfajniejsze i najwygodniejsze tak, żeby było Ci wygodnie i żebyś była zadowolona z użytkowania. To czy poszczególne elementy do siebie pasują czy nie, naprawdę nie ma wielkiego znaczenia.
- Powinny nadawać się do tego, do czego chcesz ich używać – To co prawda jedna z „oczywistych oczywistości”, ale na wszelki wypadek ją napiszę. Jeżeli chcesz kupić np. chochlę do zupy, albo łopatkę do patelni to upewnij się, że nadają się do wysokich temperatur i do garnków, które masz. Teraz w sklepach jest tyle przedmiotów o najdziwniejszych zastosowaniach, że może się okazać, że Twoja najśliczniejsza chochla nadaje się co prawda do nalewania, ale tylko zimnych napojów.
A jak wygląda sytuacja u Ciebie w kuchni? Zapomniałam o czymś? Dopisałabyś tu coś jeszcze?