Łazienki ciąg dalszy. Tym razem niemal wszystko w jednym, czyli to, co jeszcze w łazience zostało, a nie było do tej pory omówione (oprócz prania, bo na rzeczy okołopraniowe będzie osobny wpis). Nie uwzględniam tu również wszystkich akcesoriów do włosów i kosmetyków do makijażu, bo moim prywatnym zdaniem nie powinny być przechowywane w łazience.
Co musisz mieć?
- Szczoteczkę do zębów – Oczywiste, ale piszę o tym, bo dla wielu osób nieoczywiste jest, że:
- Szczoteczkę do zębów wymieniamy co trzy miesiące! Cały syf, kamień, osad i resztki jedzenia, które chcesz wyczyścić z zębów zostają na szczoteczce. Nawet jeżeli po każdym myciu byłaby wyparzana (a przecież bez przesady) to i tak mnóstwo brudu i bakterii na niej zostanie. Cała masa szczoteczek do zębów ma teraz niebieskie włoski, które wraz ze zużyciem robią się coraz bardziej białe. Jeżeli nie pamiętasz ile czasu używasz szczoteczki, (a przecież nikt normalny nie będzie tego zapisywał) to białe włoski zamiast niebieskich są wyraźnym sygnałem, że nadeszła pora na zmianę.
- Próchnica jest zaraźliwa (serio – próchnica to choroba bakteryjna), więc nie tylko nie „pożyczamy” sobie szczoteczek, ale wręcz staramy się, żeby nasze szczoteczki się do siebie nie dotykały jak leżą (stoją) w łazience. Odrobinę mniejsze ma to znaczenie jeżeli chodzi o szczoteczki „małżeńskie”, bo zakładam, że w udanym związku do wymiany płynów ustrojowych dochodzi na tyle często, że szczoteczka do zębów za wiele nie zmieni w zakresie flory bakteryjnej, ale jest to szczególnie ważne jeżeli chodzi o dzieci. Nie trzymamy dziecięcych szczoteczek razem z dorosłymi i pilnujemy, żeby każda dziecięca szczoteczka była osobno. Pod szczególnym nadzorem trzymamy szczoteczkę domownika, u którego pojawiła się próchnica i natychmiast po wyleczeniu wymieniamy szczoteczkę na nową.
- Dobieramy szczoteczkę odpowiednią do naszych zębów, a nie „najlepszą na rynku” – na moim prywatnym przykładzie: mam bardzo, bardzo, bardzo nadwrażliwe zęby, więc dostałam od dentystki kategoryczny zakaz używania szczoteczek elektrycznych i tych wszystkich super doczyszczających. Mogę myć zęby tylko zwykłą „ręczną” szczoteczką i to taką z najdelikatniejszym włosiem, bo jakbym używała „najlepszej, polecanej przez dentystów”, to zdarłabym sobie całe szkliwo i nie mogłabym się nawet wody napić, nie mówiąc już o gorących, czy zimnych napojach.
- Nie trzymamy szczoteczki w zamknięciu – pudełka na szczoteczki są fajne, jak trzeba się spakować na wakacje, ale zdecydowanie nie na co dzień. Im większy dostęp powietrza, tym wolniej rozwijają się bakterie.
- Wieszak na ręczniki – Obojętnie jaki. Może to być grzejnik, na którym da się ręczniki powiesić, haczyk przyczepiany do ściany, dekoracyjna drabina oparta o ścianę, albo dowolny inny fikuśny wieszak. Każdy będzie dobry, pod warunkiem, że będzie miał miejsce na powieszenie ręcznika każdego z domowników oraz ręcznika do rąk.
- Szczotkę do toalety – Absolutny i bezwzględny must have. Nawet jeżeli masz taktykę obkładania wszystkiego papierem toaletowym, żeby wewnątrz muszli absolutnie nie został nawet najmniejszy ślad, że z niej korzystałaś, to szczotkę do toalety powinnaś mieć chociażby po to, żeby tę toaletę przynajmniej raz na jakiś czas wyszorować wewnątrz. Stanowczo jednak odradzam zakup fikuśnych, dekoracyjnych szczotek i stojaków „od kompletu”, za kupę pieniędzy. Najtańsza szczotka toaletowa (ze stojakiem) kosztuje chyba ze 2 zł, więc co jakiś czas możesz ją z czystym sumieniem wywalić i wymienić na nową. Taka szczotka to naprawdę ogromne siedlisko bakterii, dlatego zawsze do stojaka wlewaj trochę chloru (domestos / wybielacz) i wymieniaj ją regularnie. Nie oznacza to wcale, że jesteś skazana na najtańszy biały chłam. Ja mam w tej chwili przecudną grafitową szczotkę ze wściekle różowymi włoskami i kosztowała mnie około 4 zł.
- Ręcznik do rąk – Nie muszę chyba tłumaczyć po co. Napiszę natomiast, że moim prywatnym zdaniem warto mieć osobne ręczniki do kuchni i osobne do łazienki. Mam wrażenie, że te kuchenne się zdecydowanie bardziej brudzą, a przez to się szybciej niszczą. No i jeżeli kiedykolwiek przeszłoby Ci przez myśl zastąpienie zwykłych ręczników papierowymi, to zdecydowanie odradzam. Od papierowych skóra dłoni się strasznie przesusza.
Co jeszcze warto mieć?
- Kubeczek na szczoteczkę do zębów – O ile oczywiście Twoja szczoteczka tego wymaga. Jeżeli masz elektryczną, to zapewne stoi sama i żaden kubeczek nie jest jej potrzebny.
- Mydelniczkę – Jeżeli używasz mydła w kostce. Jeżeli używasz tylko mydła w płynie, to naprawdę z czystym sumieniem możesz się jej pozbyć.
- Grzebień / szczotkę do włosów – Nawet jeżeli główny „salon fryzjerski” masz w innej części domu (np. razem z kosmetykami do makijażu), to w łazience warto trzymać przynajmniej coś, czym będziesz mogła sobie włosy przeczesać przed myciem albo po myciu.
- Pumeks / tarkę do stóp – Niby nie powinno się ścierać naskórka sztucznie, ale nie każda z nas ma możliwość, żeby regularnie spacerować boso po plaży. A im większe zgrubienia na stopach, tym skóra bardziej podatna na pękanie. Jeżeli stopy wymagają ciągłego „pumeksowania” to warto przyjrzeć się swoim butom – zgrubienie naskórka powstaje bardzo często w skutek ciągłych obtarć. Nie tak poważnych, żeby zrobił się pęcherz, ale na tyle regularnych, że skóra postanawia się bronić i „uzbroić”. Pumeksy i tarki do stóp, trzeba bardzo często wymieniać. Składają się z wyżłobień i mikroporów, które przy każdym użyciu zapychają się martwym naskórkiem, którego nie da się idealnie wyczyścić, dlatego stanowią doskonale miejsce do rozwoju bakterii. Nie muszę chyba pisać, że jeżeli ktokolwiek z domowników cierpi na problemy skórne (np. grzybicę), to ma własny sprzęt, z którego inni domownicy nie korzystają i natychmiast po wyleczeniu schorzenia ten sprzęt wywala?
Ale za to muszę koniecznie napisać o jednej domowej poradzie: Pumeks to najlepszy sprzęt do szorowania rdzy! Jeżeli masz w domu coś niesamowicie zardzewiałego, czego nie da się wyczyścić octem, colą, ani w żaden sposób doszorować normalnymi metodami, to spróbuj wyszorować pumeksem. Jest na tyle twardy, że poradzi sobie z rdzą, a jednocześnie na tyle miękki, że nie zniszczy metalu, na którym rdza powstała (chociaż w wypadku bardzo delikatnych metali warto zrobić próbę, bo może lekko porysować). - Szczoteczkę do paznokci – To już zależy od potrzeb domowników. Jeżeli nie macie w zwyczaju jakoś ekstremalnie brudzić rąk, to do niczego Wam się nie przyda. Jeżeli natomiast uwielbiasz grzebać się w ziemi (np. przy kwiatach), a mąż ciągle dłubie w silnikach i świni się smarem, to taka szczoteczka będzie naprawdę wielkim ułatwieniem. Oczywiście im częściej jest używana, tym częściej wymieniaj na nową.
- Golarkę – Nawet jeżeli używasz zupełnie innych metod, to czasami taka najzwyklejsza golarka jednorazowa może Cię uratować z wielu opresji – zarówno związanych z depilacją, jak i takich „domowych”, związanych np. ze zmechaconym swetrem 😉
Czego się pozbyć?
Tak, jak pisałam przy każdej rzeczy – większość przyborów łazienkowych trzeba regularnie wymieniać, bo stanowią doskonałe siedliska dla bakterii. Dlatego bezwzględnie wywal wszystko, co jest stare, brudne, zużyte i zniszczone (stare szczoteczki, zardzewiałe golarki itp.).
A ponad to:
- Pożegnaj się raz na zawsze, z „opakowaniem na toaletę” – dywanikiem, który układa się wokół sedesu i pokrowcem na klapę. Błagam Cię. Nawet jeżeli to jest przepiękne i super przytulne, to nie wyobrażasz sobie ile syfu i bakterii się tam gromadzi. Jeżeli chcesz trzymać takie puchate dekoracje, to powinnaś je prać przynajmniej raz dziennie i to najlepiej w 90 stopniach. Pamiętaj, że wszystko, co znajduje się w toalecie „wyskakuje” z niej w formie mgiełki podczas spłukiwania (i w trakcie korzystania też). Nawet jeżeli spłukujesz toaletę z zamkniętą klapą, to pod ciśnieniem powodowanym przez wodę, zawartość rozpryskuje się przez szczeliny pod deską – jak ze spryskiwacza. I osiada na Twoim toaletowym dywaniku.
- Pozbądź się raz na zawsze wszystkiego, z czego nie będziesz korzystać – „zapasowych” kubeczków na szczoteczki, mydelniczek, nieużywanych wieszaczków i pojemników łazienkowych (również półeczek i koszyczków na przyssawki, których nie używasz). To samo dotyczy „nowych” dwudziestoletnich szczoteczek do zębów, które trzymasz „na wszelki wypadek dla gości”. Myślę, że każdy niezapowiedziany gość będzie w stanie w razie potrzeby kupić sobie własną szczoteczkę w najbliższym sklepie.
- Bezwzględnie wywal wszystko, na czym są czarne plamy, które za żadne skarby nie dają się doczyścić (np. foliowana zasłonka prysznicowa). Te czarne plamy to najprawdopodobniej pleśń, która może powodować alergie skórne i oddechowe, z astmą włącznie.
- Jeżeli masz np. szczoteczkę elektryczną, która od pół roku czeka na dokupienie nowej główki – albo się jej pozbądź, albo w tej chwili odejdź od komputera i idź kupić tę główkę. Ta sama zasada dotyczy również innych akcesoriów, które czekają na naprawę lub wymianę jakiegoś elementu.
Metody przechowywania
Większość rzeczy mieszczących się w tej kategorii przechowuje się na wierzchu – stanowią łazienkową „wystawkę”, chociażby ze względu na to, że są używane bardzo, bardzo często – codziennie, lub kilka razy dziennie. Dlatego zadbaj o to, żeby sposób ich przechowywania był nie tylko wygodny, ale też zwyczajnie ładny. I nie chodzi mi o katalogi wnętrzarskie, tylko o takie metody i pojemniki, które będę się podobać Tobie. Możesz mi nie wierzyć, ale gwarantuje Ci, że chętniej umyjesz np. mydelniczkę, która Ci się bardzo podoba niż taką, która jest tak brzydka, że nawet umycie jej nie pomaga. No bo co to za różnica czy brzydka rzecz jest brzydka sama z siebie, czy dlatego, że jest brudna?
O ile tylko się da, wybieraj takie pojemniki, które możesz bez problemu umyć – włożyć do zmywarki, odmoczyć w misce itp. Dlatego odradzam Ci stosowanie w łazience np. wiklinowych koszyków, które nie dosyć, że łapią wilgoć, to jeszcze są trudne do wyczyszczenia. Wbrew bogatemu asortymentowi sklepów z wyposażeniem łazienek – metalowe koszyczki, stojaczki i kubeczki też nie są najlepszym pomysłem, bo w łazience jest dosyć wilgotno, więc metalowe elementy będą szybko rdzewieć.
I oczywiście pamiętaj, żeby wszystkie przedmioty, które masz w łazience miały zapewnione suche miejsca i dobrą wentylację żeby miały szansę wyschnąć między kolejnymi użyciami.
Na co zwrócić uwagę podczas zakupów:
- Nie kupuj drogich rzeczy – Większość akcesoriów łazienkowych nie jest wieczna. Oczywiście ważne jest, żebyś używała rzeczy ładnych i dobrej jakości, ale większość z tych rzeczy powinno się naprawdę często wymieniać, więc zawsze szukaj „złotego środka”. Kupuj takie rzeczy, których nie będzie Ci szkoda wyrzucić jak będą brudne i zużyte. Nie spodziewaj się, że będziesz super zmotywowana, żeby dokładnie wyczyścić nawet najpiękniejszy i bardzo kosztowny stojak na szczotkę toaletową, bo nie wiem, czy jest na świecie ktoś, kto zrobiłby to z przyjemnością. Czasem wybór tańszej rzeczy, którą bez bólu będziesz mogła wyrzucić jest naprawdę rozsądnym kompromisem między estetyką a wygodą.
- Wybieraj rzeczy łatwe do wyczyszczenia – Będzie Ci zdecydowanie łatwiej jeżeli kupisz np. zasłonkę prysznicową, którą możesz bez problemu wyprać w pralce, albo kubeczek na szczoteczki, który możesz wsadzić do zmywarki.
- Unikaj dekoracji – Im więcej drobiazgów, dywaników i dupereli w łazience, tym więcej sprzątania i tym więcej przestawiania. Zamiast ustawiać wazoniki i figurki, dekoruj rzeczami, których używasz – ozdobnym ręcznikiem, szklaną butelką na płyn do kąpieli, czy jakimś fajnym kubkiem na szczoteczki. Jak masz miejsce i koniecznie musisz coś tam postawić, to proponuję świeczkę zapachową – jak się pobrudzi i zakurzy to sobie ją spalisz i postawisz nową.
Nie powiem, że jest to kompletny spis ze szczegółową analizą, bo każda z nas jest inna, a akurat łazienka jest takim miejscem, które jest bardzo „intymne” i powinno być dostosowane do indywidualnych potrzeb i upodobań. Proszę Cię jednak, żebyś kiedyś będąc na wczasach lub w delegacji, zwróciła uwagę jak fajne są puste hotelowe łazienki. Stawiasz tam kilka naprawdę niezbędnych rzeczy (bo zazwyczaj nie ma zbyt wiele miejsca) i bez większego problemu w nich funkcjonujesz przez jakiś czas. Rozumiem, że domowa łazienka musi zawierać kilka elementów więcej niż hotelowa, ale taka „hotelowa” metoda, żeby wywalić wszystko i wstawić tylko to co jest naprawdę niezbędne na co dzień – sprawdza się naprawdę świetnie. No i pamiętaj, że im mniej przedmiotów w łazience tym łatwiej się ją sprząta. A chyba żadna z nas nie lubi sprzątać łazienki.