Mamy początek nowego roku – czas postanowień, wielkich planów i ambitnych celów. Czas w którym wiele z nas mówi sobie:
- w tym roku będzie inaczej
- w tym roku mi się uda
- w tym roku w końcu… (przeczytam książki, obejrzę filmy, nauczę się czegoś nowego, schudnę, zacznę się zdrowo odżywiać, zacznę ćwiczyć – czy cokolwiek innego)
Pierwszego stycznia zapewne odsypiałaś. Nawet jeżeli nie gnębił Cię kac po całonocnych szaleństwach, to przypuszczam, że dotrwałaś przynajmniej do tej symbolicznej północy.
Drugi stycznia wypadł w środę. Może wróciłaś do pracy po świątecznym urlopie i musiałaś się znowu „wdrożyć” w codzienność. Może dzieci się trochę rozpieściły feriami więc musiałaś je bardzo poważnie motywować do wstania z łóżka i pójścia do szkoły. A może właśnie wszyscy domownicy sobie poszli do swoich codziennych obowiązków, a Ty wreszcie miałaś chwilę czasu, żeby odetchnąć. A z resztą kto normalny zaczyna realizować wielkie cele w środę?
Pierwszy tydzień jakoś dziwnie rozszedł się po kościach – z resztą on się przecież nie liczy, bo to nawet nie był pełny tydzień.
W związku z tym wszystkim, doszłaś do wniosku, że nie ma co się spinać – przecież w weekend „nadrobisz”. Ale w weekend miałaś tyle roboty, że jakoś nie wyszło.
Aż nastał poniedziałek!
Pierwszy poniedziałek nowego roku. Poniedziałek, od którego już na 100% zaczniesz…
Chociaż wiadomo jak to z tymi poniedziałkami bywa. Człowiek po weekendzie jeszcze jakiś taki rozmemłany i dopiero próbuje się ze wszystkim ogarnąć. Może jednak zaczniesz od tak jakoś równo – od 10. stycznia.
Tylko, że 10. stycznia znowu miałaś robotę, było zimno, brzydko, padał śnieg i myślałaś tylko o tym, żeby jak najszybciej wrócić do łóżka. To może jednak od następnego poniedziałku zaczniesz. Albo w ogóle bez sensu tak w środku miesiąca. Poczekasz do lutego – od pierwszego lutego ruszasz pełną parą… I tak dalej, i tak dalej.
Wymówki i przekładanie mogą ciągnąc się naprawdę w nieskończoność
- bo nie masz czasu,
- bo brzydka pogoda,
- bo głowa Cię boli,
- bo wypadło Ci coś niepodziewanego,
- bo „od jutra już na pewno”.
Wciąż czekasz na „ten dzień” kiedy będziesz mieć czas, moc, siłę, chęci i wszystko ułoży się idealnie, żebyś wreszcie mogła się za siebie zabrać.
Ze smutkiem, muszę Ci zdradzić pewną tajemnicę: Taki dzień prawdopodobnie nigdy nie nadejdzie. Oczywiście będziesz miała w życiu wiele bardzo dobrych dni, w których uda Ci się zrobić całą masę ambitnych rzeczy, ale NIGDY nie nadejdzie taki dzień, który sprawi, że Twój miesiącami, czy nawet latami odkładany cel się nagle, magicznie sam zrealizuje.
Nawet, żeby wygrać miliony w totolotka musisz najpierw dać coś od siebie – ubrać się, wyjść z domu, zdobyć pieniądze na kupon, iść do kiosku, kupić kupon, wypełnić, „puścić”, sprawdzić wyniki losowania, porównać wyniki z Twoim kuponem i nie wiem, co dalej, bo w życiu doszłam tylko do tego miejsca, ale zakładając, że nawet byś te miliony wygrała, to później pewnie czekałoby Cię jeszcze kilka kolejnych kroków, żeby tę nagrodę odebrać.
Nawet tak poważnie zmieniające życie, jednorazowe wydarzenie jak wygrana na loterii, wymaga kilku lub kilkunastu malutkich, drobniutkich i pozornie nieistotnych kroczków, które do tego doprowadzą. Nic się samo magicznie nie zadzieje, jeżeli któregoś dnia po prostu nie wstaniesz z kanapy i nie zaczniesz tych kroczków robić.
Dlatego na początku kolejnego roku chciałabym Cię zachęcić, żebyś wreszcie postawiła pierwszy krok. A za nim kolejny.
Nie skacz na głęboką wodę. Nie rzucaj się z dachu wieżowca. Nie pędź ślepo przed siebie.
Zrób jeden, mały krok.
Niektóre teorie mówią o zmianie codziennych nawyków, inne o skuteczności planowania, jeszcze inne o samodyscyplinie. Metod można wymieniać miliony, ale tak naprawdę tylko jedna jest skuteczna.
Ta jedna, jedyna metoda pozwoli Ci zrealizować każdy cel i osiągnąć wszystko, co tylko zechcesz:
Zacznij ROBIĆ zamiast tylko myśleć!
Nie wierzysz mi? Nie masz czasu? Chciałabyś, ale…
Zamiast szukać miliona wymówek, po prostu zacznij działać. Wygospodaruj codziennie PIĘĆ MINUT i całe te PIĘĆ MINUT przeznacz na działanie.
Skąd nagle wyczarować te pięć minut? Znajdziesz je absolutnie wszędzie. Jest ich wokół Ciebie pełno – wystarczy tylko dobrze się rozejrzeć. Są do Twojej dyspozycji:
- wieczorem w łóżku,
- rano zanim wyjdziesz z domu,
- w wannie,
- w kuchni, kiedy czekasz na zagotowanie wody,
- w trakcie przerwy na reklamy podczas ulubionego filmu / serialu,
- podczas dojazdu do pracy,
- podczas porannej kawy,
- w trakcie czekania aż dziecko się ubierze w szkolnej szatni,
- w kolejkach / poczekalniach.
Jest ich cała masa. Jestem pewna, że bez problemu znajdziesz takie pięć minut, które będzie idealne własnie dla Ciebie.
Myślisz, że w pięć minut nie da się nic zrobić?
- Da się przeczytać kilka stron książki – Czytając jedną stronę dziennie, po roku przeczytasz całą książkę. Czytając jeden rozdział dziennie, po roku przeczytasz 12 książek.
- Da się zrobić kilka pompek / brzuszków / przysiadów – Robiąc jedno ćwiczenie dziennie po roku będziesz miała zrobionych 365. Robiąc 10 dziennie (a przecież zrobisz dwa brzuszki w ciągu minuty) po roku będziesz miała zrobione 3650 i dużo sprawniejsze mięśnie.
- Da się przejść kilkaset metrów – Spacerując po 500 metrów dziennie, w ciągu roku przejdziesz 182,5 KILOMETRA
- Da się umyć i obrać owoc lub warzywo – Jedząc codziennie marchewkę zamiast batonika, każdego dnia „zaoszczędzisz” 200 kcal. W ciągu roku zjesz o 73000 kalorii mniej. Jedna z teorii mówi, że aby zrzucić 1 kg tkanki tłuszczowej należy spalić 7000 kcal. Nie twierdzę oczywiście, że jak zastąpisz batoniki marchewkami, to schudniesz 10 kg, bo to niestety nie jest aż takie proste, ale na 100% będzie Ci dużo łatwiej utrzymać aktualną figurę, a może nawet ciut schudnąć.
- Da się nauczyć jednego nowego słówka lub zdania z języka obcego – Ucząc się jednego słowa dziennie, po roku będziesz rozumiała 365 słów. Szacunkowo przyjmuje się, że na pierwszy poziom znajomości języka (A1) powinno się znać około 550 słów. Jak będziesz uczyć się pięciu słów dziennie, to po roku poznasz ich 1825.
- Da się zapakować do oddania / wyrzucić do śmieci kilka rzeczy – Pozbywając się jednej rzeczy dziennie, po roku będziesz mieć dom uwolniony od 365 niepotrzebnych klamotów.
- Da się uporządkować parę przedmiotów – Odkładając codziennie kilka rzeczy na miejsca albo układając na półce, po roku będziesz mieć idealnie zorganizowany dom.
- Da się coś wyczyścić – Myjąc codziennie jeden front szafki lub wycierając kurz z jednej półki, NIGDY nie będziesz musiała robić generalnych porządków, bo będziesz mieć zawsze wszystko czyste.
- Da się wyszorować jedną płytkę – Czyszcząc codziennie jeden kafelek, po kilku miesiącach będziesz mieć „odnowioną” całą, zapuszczoną, dwudziestoletnią podłogę (lub łazienkę).
- Da się wygrzebać z drobniaków kilka złotych i wrzucić do skarbonki – Wrzucając codzienie do skarbonki 1,50 zł (koszt przeciętnego batonika, którego nie zjadłaś), po roku uzbierasz sobie 547,50 zł.
Mogłabym tak wymyślać i pisać bez końca, ale mam nadzieję, że tyle przykładów Ci wystarczy, żeby zrozumieć jak to działa. CODZIENNIE jesteś w stanie wygospodarować 5 minut. I CODZIENNIE jesteś w stanie zmotywować się (lub po prostu zacisnąć zęby i się zmusić), żeby przez te pięć minut ZROBIĆ jeden, mały krok, który przybliży Cię do osiągnięcia celu.
Robiąc codziennie ten jeden, mały krok – nawet sama się nie zorientujesz jak szybko znajdziesz się w zupełnie innym miejscu. W miejscu, w którym Twój cel będzie już dawno osiągnięty, a Twoje życie będzie dużo bliższe temu, które sobie wymarzyłaś.
Żeby Ci w tym pomóc, przygotowałam dla Ciebie mały, noworoczny prezent – Uniwersalny „habit tracker” do wydruku, czyli mówiąc prościej kwadraciki, które możesz sobie odhaczyć, jak coś zrobisz 😉
Aby go pobrać kliknij w obrazek poniżej:
Jak korzystać z mojego habit trackera?
Nad każdym blokiem kwadracików znajdują się kropki – w tym miejscu wpisz co będziesz robić – np. czytać książkę, pakować rzeczy do oddania, uczyć się słówek, ćwiczyć, przygotowywać zdrową przekąskę, planować zakupy, odkładać rzeczy na miejsce, składać pranie, słuchać muzyki, spacerować, układać na półkach, szorować kafelki, szydełkować, rzeźbić, malować, szukać pracy, przerabiać kurs online itp. Wpisz cokolwiek, co zawsze chciałaś zrobić, ale nigdy nie miałaś na to czasu.
Pod kwadracikami znajduje się lista celów, które uda Ci się osiągnąć, dzięki tym malutkim, codziennym zadaniom. Wpisz tam, po co tak naprawdę to robisz – niech Ci codziennie przypomina, że te małe zadania mają Cię doprowadzić do wielkich efektów – np. wreszcie przeczytam książkę „tytuł książki”, pozbędę się niepotrzebnych klamotów z domu, nauczę się nowego języka, będę mieć bardziej płaski brzuch / jędrną pupę / zgrabniejsze nogi / silniejsze ręce, będę zdrowsza / utrzymam figurę / schudnę, zaoszczędzę X pieniędzy, pozbędę się bałaganu, nie będę mieć problemu ze znalezieniem czystych ubrań, przesłucham nową płytę zespołu „XYZ”, poprawię kondycję, będę mieć porządek, będę mieć odświeżoną podłogę / łazienkę, zrobię serwetkę, rozwinę swoje hobby / pasję / talent, znajdę nową / lepszą pracę, zdobędę nowe umiejętności itp.
Tracker jest uniwersalny, więc możesz zacząć w dowolnej chwili, zaczynając od pierwszego kwadracika albo od aktualnego dnia miesiąca – jak Ci wygodniej. Jeżeli miesiąc ma mniej dni (np. luty) to zwyczajnie zamaluj lub skreśl ostatnie kwadraty.
Celowo przygotowałam go na 3 miesiące, bo istnieje teoria, że po takim czasie nasze działania stają się faktycznym nawykiem, czyli przyzwyczajamy się do nich i zaczynamy je wykonywać automatycznie. Ale oczywiście jeżeli będziesz chciała, to możesz go używać tak długo jak będzie Ci potrzebny – drukując kolejne kartki.
Pobierz Habit Tracker <- Kliknij
Mam nadzieję, że to proste narzędzie pomoże Ci zrealizować Twoje cele!
Zachęcam Cię do podzielenia się zdjęciem swojego wypełnionego (z wypisanymi zadaniami i celami) habit trackera na moim profilu na facebooku lub w naszej Grupie Porządkoodpornych 🙂