Poszłam ostatnio na krótki spacer po okolicy. Ideą tego spaceru był właśnie spacer sam w sobie. Nie stał za tym żaden głębszy cel. I jak to zazwyczaj w takich przypadkach bywa – skoro w zasadzie nigdzie nie chciałam dojść, to zaczęłam się zastanawiać, którędy powinnam dalej pójść. Cała absurdalność tej sytuacji, skojarzyła mi się bardzo dosłownie z jednym z najbardziej znanych cytatów z „Alicji w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla:
„Czy nie mógłby pan mnie poinformować, którędy powinnam pójść? – mówiła dalej.
– To zależy w dużej mierze od tego, dokąd pragnęłabyś zajść – odparł Kot-Dziwak.
– Właściwie wszystko mi jedno.
– W takim razie również wszystko jedno, którędy pójdziesz.
– Chciałabym tylko dostać się dokądś – dodała Alicja w formie wyjaśnienia
– Ach, na pewno tam się dostaniesz, jeśli tylko będziesz szła dość długo.”
W trakcie spaceru miałam trochę czasu na rozmyślania i uderzyła mnie prosta i oczywista logika tego tekstu. No bo co to za różnica, którędy pójdziemy, skoro nie ma dla nas znaczenia dokąd chcemy dojść. Z drugiej strony – niezależnie od tego, którą drogę wybierzemy – jeżeli będziemy nią wystarczająco długo iść – zawsze gdzieś dojdziemy. Czy to miejsce będzie nam się podobać lub czy będziemy w nim szczęśliwe, to już inna sprawa. Ale „gdzieś” dojdziemy. Oczywiste, prawda?
Dlaczego Ci o tym piszę?
Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, gdzie chciałabyś być za 10, 30, 50 lat? Jak wyobrażasz sobie swoje przyszłe życie? Gdzie chciałabyś mieszkać, co chciałabyś robić, jak chciałabyś wyglądać, ile chciałabyś mieć pieniędzy, jak chciałabyś spędzać czas?
Większość z nas żyje w ciągłym pędzie, bo wydaje nam się, że trzeba mieć pieniądze, trzeba mieć dom, trzeba mieć samochód, męża, dzieci, przyjaciół, basen, kosmetyki, ubrania, długie włosy, szczupłą sylwetkę i całą masę innych rzeczy. Że „TRZEBA” mieć. Ale czy właśnie tego tak NAPRAWDĘ CHCEMY?
Zam osobę, – z resztą bardzo mi bliską – której największym marzeniem jest spędzenie emerytury na przysłowiowej „ławeczce”. Siedzenie całymi dniami nad jakimś stawem lub rzeczką, karmienie kaczkek, rozmawianie z kolegami i popijanie piwa. Tyle pieniędzy, żeby starczyło na utrzymanie mieszkania, jedzenie, podstawowe potrzeby, chleb dla kaczek i piwo. I nic więcej. Żadnych limuzyn, wypadów na Majorkę, złotych zegarków, czy willi z basenem. Ławeczka nad stawem, koledzy, kaczki, piwo – i pełnia szczęścia.
Pomyślałaś zapewne, że to kompletny brak ambicji i marnowanie życia. Ale w zasadzie czy to źle? Czy to coś niewłaściwego mieć takie potrzeby? Czy naprawdę wszyscy musimy chcieć ogromnych domów, „złotych sedesów”, limuzyn, wyglądu modelki i tych wszystkich rzeczy, które są współcześnie uważane za „sukces”? Ja uważam, że to piękne, proste marzenie. Tym piękniejsze, że bardzo realne – możliwe do spełnienia na długo przed „ustawowym” wiekiem emerytalnym. Możliwe do zrealizowania już teraz – w niemal każdy dzień wolny od pracy. Prosta rzecz, która pozwala przeżyć szczęśliwe życie.
Moje prywatne marzenie też jest dosyć proste, ale nieco trudniejsze do zrealizowania. Chciałabym mieć takie zabezpieczenie finansowe, żebym już nigdy nie musiała pracować dla pieniędzy. Bo wcale nie chodzi o to, że nie lubię pracować. Zanudziłabym się w domu. Kompletnie nie widzę się na takiej emeryturze, że siedzę w fotelu i oglądam seriale. No może przez pierwszy miesiąc, ale nie na zawsze. No bo ileż można nic nie robić. Jednak mój „problem” polega na tym, że nie lubię robić długo tego samego i chętnie zmieniam dziedziny pracy. Niestety tak się fatalnie składa, że te rzeczy, które najbardziej lubię robić są najgorzej płatne. A im wyższe wynagrodzenie tym gorsza praca (dla mnie – każdy może to postrzegać inaczej). Dlatego strasznie chciałabym dojść do takiego punktu w życiu, kiedy będę mogła robić to co lubię, za kiepskie pieniądze, albo nawet całkiem za darmo. Żeby niezależnie od aktualnych zarobków – mieć na podstawowe potrzeby. A też nie jestem fanką wielkich willi (kto by to sprzątał), super samochodów (w mieście i tak jest ograniczenie do 50 km/h, dziurawa nawierzchnia i nie ma gdzie zaparkować), ani drogich ciuchów (najfajniejsze perełki są szmateksach). Do fryzjera czy kosmetyczki nie chadzam bo nie lubię. Biżuterii nie noszę. Sama więc widzisz, że nie potrzebuję jakichś ogromnych kwot. Opłaty za mieszkanie, jedzenie i tak naprawdę niewiele więcej.
Tak jak w Alicji w Krainie Czarów – nieważne którędy pójdziesz, jeżeli nie wiesz, gdzie chcesz dojść. Dopiero kiedy jasno określisz, w jakim miejscu chciałabyś się znaleźć, będziesz mogła wybrać drogę, która Cię do niego doprowadzi.
Ja wiem, gdzie chcę się znaleźć i dlatego baaardzo dużą część zarobków odkładam „na zaś”. Nie jestem aż tak zafiksowana, żeby na każdym kroku sobie wszystkiego odmawiać, ale zwyczajnie nie mam potrzeby kupowania nowych, drogich gadżetów, butów, czy ciuchów. Jeżeli uważam, że czegoś naprawdę potrzebuję i że ta rzecz sprawi, że moje aktualne życie będzie lepsze / przyjemniejsze / wygodniejsze, to w zasadzie nie patrzę na cenę. Ale to dlatego, że takich rzeczy nie ma zbyt wiele i zazwyczaj są to wydatki bardzo trwałe – malowanie ścian, czy nowe meble. A do niektórych wydatków nauczyłam się podchodzić mega racjonalnie – po co mi 387 programów w telewizji, kiedy w zasadzie całymi dniami nie ma mnie w domu i nawet nie mam kiedy tej telewizji oglądać? Wiem dokąd chcę dojść i wybrałam taką drogę, która mnie do tego celu doprowadzi.
Są ludzie, którzy naprawdę całe życie marzą o tych wielkich willach, pięknych kobietach i szybkich samochodach. I dla nich lepsza będzie droga szybkiego życia, drogich zakupów, szybkich awansów, wyjazdów służbowych – życia pracą – i to im intensywniejszą, tym lepszą.
Ale są też ludzie, którzy tak naprawdę marzą tylko o tym, żeby „na emeryturze” organizować wielkie, rodzinne uroczystości, gotować pyszne dania, zasiadać wraz z dziećmi do pięknie przybranego stołu oganiając się od biegających wnuków, a może nawet prawnuków. A cały czas idą drogą karier, pieniędzy, nadgodzin i awansów. Drogą „idealnego”, bogatego życia, na której nie spotykają żadnego kandydata na partnera, który spełniałaby ich wygórowane oczekiwania. Albo nawet nie rozglądają się wokół siebie, bo tak są zapatrzeni w zawodowe sukcesy. Tylko, że te sukcesy nie zapewnią im spełnienia marzenia o wielkiej rodzinie i biegających wnukach, bo nie da się mieć wnuków nie mając wcześniej dzieci, a najlepiej jeszcze kogoś, z kim można by te dzieci mieć (szczególnie jak jest się mężczyzną, bo kobieta jak się uprze to sobie dziecko jakoś zorganizuje, nawet bez stałego partnera).
Tak jak powiedział Kot-Dziwak: Jeżeli będziemy wystarczająco długo iść, to zawsze gdzieś dojdziemy. Tylko czy to będzie właśnie to miejsce, w którym chciałybyśmy się znaleźć?
Nie oceniam poprawności marzeń. Nie zamierzam Ci mówić, że te o karierze są złe, a o ciepłym rodzinnym domu dobre. Nie powiem Ci, że karmienie kaczek w pobliskim parku jest lepszym planem na emeryturę niż podróżowanie po świecie. Ani odwrotnie – że dopiero prywatny helikopter da Ci szczęście w życiu, a w ciuchlandach ubierają się wyłącznie nieudacznicy.
Oceniam jednak – i to oceniam bardzo źle – podążanie nie swoją drogą. Życie według tego, co wypada nam chcieć, marzenie o tym, o czym trzeba marzyć i dążenie do celów, które nie są nasze.
Nie mówię o tym, że każdy z nas powinien mieć dokładnie zaplanowane całe życie – dzień po dniu. Ale dopóki nie zrozumiesz dokąd chcesz dojść, skąd będziesz wiedzieć, którą drogą powinnaś pójść?
- Jeżeli chcesz być niezależną i samodzielną kobietą – naucz się czegoś, znajdź pracę, skup się trochę bardziej na sobie.
- Jeżeli chcesz być panią domowego ogniska – przystopuj z karierą i zimnymi kalkulacjami, a znajdź więcej czasu na rozglądanie się wokół siebie w poszukiwaniu istniejącego człowieka, z którym mogłabyś to ognisko stworzyć.
- Jeżeli chcesz podróżować – ucz się języków, poznawaj ludzi z innych krajów czy kultur, wybieraj miejsca, które chcesz zobaczyć i zbieraj rzeczy (oraz umiejętności) niezbędne, żeby się tam dostać.
- Jeżeli chcesz zarobić ogromne pieniądze – nie bój się ryzykować, próbuj nowych rzeczy, poznawaj wizjonerów, którzy wesprą Cię w Twoich inwestycjach, albo zapierniczaj do utraty tchu w coraz większych korporacjach na coraz wyższych stanowiskach.
- Jeżeli chcesz zostać pisarką – zacznij notować swoje pomysły, załóż bloga, ćwicz „warsztat”, dużo czytaj, zbieraj tematy i materiały.
- Jeżeli chcesz dobrze się bawić z przyjaciółmi – wyjdź z domu, poznawaj nowych ludzi, spędzaj z nimi czas.
- Jeżeli chcesz mieszkać w pięknym domu – pomaluj ściany, odnów lub wymień meble, dobieraj dekoracje, projektuj nowe aranżacje wnętrz.
Całe nasze życie składa się z lat, miesięcy, tygodni, dni, minut i sekund. Każda z tych sekund, każda z tych godzin to mały krok. Bez przerwy te kroki robimy, czy tego chcemy, czy nie. Nawet jeżeli zamkniesz oczy, usiądziesz na kanapie i przez trzy godziny nie zrobisz nic kompletnie – to też będzie krok – krok, który przemieści Cię w jakimś kierunku. Całe nasze życie składa się z tych małych kroków. Pytanie tylko, czy wiemy dokąd chcemy dotrzeć? Albo przynajmniej, czy mamy świadomość tego, dokąd doprowadzi nas ta drogą, którą aktualnie zmierzamy?
Bo jak będziemy wystarczająco długo iść to zawsze „gdzieś” dojdziemy.
Tylko, czy na pewno dojdziemy właśnie tam, gdzie chcemy się znaleźć?