Znasz już zasady. Wyjaśniłam Ci też jak posprzątać pomieszczeniami oraz kategoriami. Wybierz sobie ten sposób, który odpowiada Ci najbardziej i taki, który jest dla Ciebie najwygodniejszy. Ja zazwyczaj stosuję metodę mieszaną – wybieram pomieszczenie i sortuję rzeczy, które w nim są układając je kategoriami. Jeżeli jakaś kategoria ma być w innym pomieszczeniu to ją tam przenoszę i wraz z nią zaczynam po kawałku kolejne pomieszczenia. Ty sprzątaj tak, jak Tobie jest najwygodniej. Pamiętaj tylko żeby nie bałaganić w już posprzątanym. Po to wyznaczałaś strefy żeby w razie potrzeby móc bałaganić tam.
Działaj!
Koniec pierwszego sprzątania poznasz po tym, że będziesz mieć wysprzątane wszystkie szafki i sterty, a pomieszczenia będą wyglądać dosyć przyzwoicie, (z wyjątkiem pomieszczenia z wyznaczonymi strefami – strefy, a szczególnie strefa brudna będą pewnie wyglądać słabo). Niezależnie od tego jakie pomieszczenia posprzątałaś, zapewne zostało Ci jeszcze czyszczenie dziwnych miejsc (kuchenka, mycie wanny, kontakty, lampy), odkurzenie i zmycie podłogi oraz wszystkie te dziwne popakowane kartony, których miałaś chwilowo nie ruszać.
Podłogę zostawiam do Twojej decyzji – ja na tym etapie tylko zamiatam „rynek” żeby się nie nosiło i żeby nie marnować czasu na przestawianie mebli. Nie wdaję się w jakieś szczegółowe szorowania i pucowania ponad codzienny standard, bo i tak mi się jeszcze nasyfi podczas dalszych etapów sprzątania innych pomieszczeń, ale Ty oczywiście jak masz siłę, chęć i głęboką potrzebę serca, to możesz sobie bardzo dokładnie poodkurzać i umyć podłogę. Reszty (kartony, mycie lamp, szorowanie blatów) nie ruszaj. W tej chwili szkoda czasu. Dam Ci znać, jak będzie logiczny moment żeby do tego wrócić.
Jeżeli robiłaś wszystko zgodnie z zaleceniami i na bieżąco wywiązywałaś się z codziennych obowiązków, które masz na liście (dotyczących naczyń, śmieci, ciuchów i kontroli sprzątniętych obszarów) to możesz sobie pogratulować i zrelaksować się w nagrodę w kawiarni zajadając pyszne ciasto (iść na masaż, do kosmetyczki, czy jak tam lubisz się relaksować). Skończyłaś pierwsze (z trzech) sprzątań. Serdecznie Ci gratuluję i oby tak dalej.
Przeczytałaś to „na raz” i to zapewne przed sprzątaniem, a nie po zakończeniu wszystkich półek i szafek, więc może warto Cię uprzedzić – W zależności od codziennego czasu, który sobie wyznaczyłaś, wielkości pomieszczeń i wielkości bałaganu może Ci to zająć od kilku godzin do kilku miesięcy, więc się nie zrażaj tylko rób sobie spokojnie swoim tempem.
W moim wypadku do tej pory, najmniejsze i najczystsze pomieszczenie zajęło mi 10 godzin (a była to łazienka). Zrobiłam ją „na raz” w pewną słoneczną sobotę, kiedy obudziłam się z mocą. Utrzymywanie jej w tym stanie (mycie wanny, podłogi, toalety) zajmuje mi teraz 1,5 godziny raz na miesiąc jak chcę robić bardzo dokładnie z myciem kafli i odkręceniem deski do zdezynfekowania i 15 minut raz na tydzień jeśli chcę tylko poprawić z wierzchu.
Z drugiej strony największe i najbardziej problematyczne pomieszczenie którego się do tej pory podjęłam (salon otwarty na kuchnię i przedpokój, z balkonem z którego ciągle się kurzy i plątaniną kabli wszędzie i od wszystkiego) robię od 3 miesięcy po godzinie dziennie i jeszcze nie skończyłam, ale jest szansa, że już się zbliżam.
Ta godzina nie wynika z tego, że tyle sobie wyznaczyłam, tylko z tego, że przez pozostały czas robię równolegle inne pomieszczenia lub drugie sprzątanie w niektórych miejscach, które pierwszy raz posprzątałam parę miesięcy temu. Nie przeszkadza mi tymczasowe życie w kompletnym chaosie i mam super tolerancyjnego męża, który rozumie moją chaotyczną naturę i wiedział w co się wżenił więc mogę sobie pozwolić na taki system. Do tego naprawdę bardzo, bardzo, bardzo szybko się nudzę i wałkowanie tego samego przez kilka godzin całkowicie wypłukuje mnie z jakichkolwiek chęci. Robienie kilku rzeczy naraz, u mnie akurat bardzo się sprawdza, bo motywuje mnie do działania. Czasem robiąc jedno, „doznaję olśnienia” jak powinno być zrobione lub poprawione coś zupełnie innego. Jeżeli z natury nie jesteś chaotyczna, nie lubisz zmian, wolisz doprowadzać rzeczy do końca lub nie umiesz się zmotywować żeby wrócić do przerwanej czynności albo zwyczajnie nie lubisz skupiać się na kilku rzeczach naraz – serdecznie polecam robienie krok po kroku po kolei, szafka po szafce, pokój po pokoju. Jeżeli mieszkasz z kimś, to większość (są wyjątki) domowników jest w stanie zaakceptować rozgrzebanie jednego pomieszczenia, ale już rozgrzebanie dwóch, czy trzech bywa mocno irytujące – to też musisz wziąć pod uwagę.
Jeszcze może warto pokusić się o dygresję ogólną. Ja na całe swoje sprzątanie (co najmniej 2 razy – trzecie mogę robić dłużej), wyznaczyłam sobie rok. Ludzie się dziwnie patrzą jak mówię, że planuję przez rok sprzątać, bo zazwyczaj „oficjalna większość” (czyli ta, do której się porównujemy i wydaje nam się że jesteśmy nieudolne i beznadziejne), poświęca na poważniejsze sprzątanie weekend – na generalnie porządki z malowaniem może nawet urlop. Ale rok?
Ile czasu masz wrażenie, że ciągle sprzątasz, ale tak naprawdę ciągle żyjesz w bałaganie i chaosie a zamiast być lepiej jest tylko gorzej i gorzej? Tak, że coraz bardziej nie wiesz co masz z tym zrobić i za co się zabrać? Ja tak mam całe życie (po za dzieciństwem, kiedy sprzątała mi mama). Ostatnie 10 lat, zamiast z porządkującą mamą, mieszkam z bałaganiącym mężem i jeszcze bardziej bałaganiącą i brudzącą córką (no dobra – z córką trochę krócej). I przez ostatnie 10 lat z każdym dniem jest tylko gorzej. Mam dosyć i jestem już tym zmęczona. W skali 10 lat ciągłego sprzątania i mimo to mieszkania w coraz większym syfie, ten rok przeznaczony na faktyczne posprzątanie nie wydaję się już być taki przytłaczający 😉
Nie wiem ile Ty masz bałaganu i ile czasu dajesz sobie na sprzątanie, więc nie umiem Ci powiedzieć ile Ci to faktycznie zajmie. Idź spokojnie do przodu swoim tempem. Dopiero kiedy zgodnie z moimi wytycznymi przebrniesz przez większość pomieszczeń lub większość kategorii, będzie sens iść dalej. A tym czasem – Działaj! 😉