Czy sprzęt AGD, może robić bałagan w kuchni? Oczywiście, że tak! W końcu we wszystkim należy zachować umiar – nawet jeżeli wydaje Ci się, że bez niektórych sprzętów kuchnia po prostu nie istnieje.
Co musisz mieć?
Podstawą każdej kuchni jest oczywiście święta trójca: kuchenka, lodówka i zamrażarka. Większość „normalnego” społeczeństwa dodałaby do tego pewnie jeszcze piekarnik, chociaż ja osobiście 10 lat funkcjonowałam bez piekarnika i żyję 😉 A jakie jeszcze sprzęty powinnaś mieć?
- Mikrofalówka – nawet najmniejsza. Moim zdaniem to przede wszystkim niesamowita wygoda. I szczerze Ci powiem, że prędkość podgrzewania jedzenia to w tym wypadku sprawa drugorzędna. U mnie wygrywa fakt, że mogę to jedzenie podgrzać bezpośrednio w talerzu, z którego będę jadła. Rzadko nam się zdarza jeść rodzinne obiady. Nawet jeżeli obiad jest, to zazwyczaj jemy go oddzielnie, bo wracamy do domu o bardzo różnych porach. Mikrofalówka ratuje nas przed odgrzewaniem całego gara dla jednej porcji l przed brudzeniem mniejszego garnka, który przecież później ktoś będzie musiał umyć 😉
- Zmywarka – absolutny must have w każdej kuchni. Może być wąska, albo nawet nablatowa. Przeżyłam niedawno kilka miesięcy bez zmywarki i mam nadzieję, że nigdy więcej nie będę musiała tego powtarzać. Nie muszę mówić, (bo robią to za mnie reklamy), że mycie w zmywarce to ogromna oszczędność wody. Podkreślę za to, że zmywarka to głównie niesamowita oszczędność czasu. Załadowanie do pełna trwa maksimum 5 minut. Rozładowanie tak samo. A ile czasu codziennie spędzasz na ręcznym myciu naczyń?
- Czajnik elektryczny – jest zwyczajnie dużo wygodniejszy od konwencjonalnego. Woda gotuje się dużo szybciej (chyba, że masz kuchenkę indukcyjną – wtedy podobnie) i co najważniejsze: Nie da się przypalić wody na herbatę! A w normalnym mi się zdarzało 😉 Woda się gotuje – czajnik się wyłącza. I spokój. W najgorszym wypadku wystygnie i trzeba będzie ją gotować jeszcze raz.
Co jeszcze warto mieć?
Naprawdę nie warto szaleć przy wyposażaniu kuchni. Zdecydowanie lepiej kupić mniej sprzętów i uzupełniać na bieżąco jeżeli podczas gotowania zauważysz, że Ci czegoś brakuje, niż zaszaleć w sklepie bo „kiedyś się przyda” i później przekładać jakieś dziwne roboty kuchenne z kąta w kąt. Nie mniej jednak w praktyce może się okazać, że będziesz chciała dokupić np.:
- Ekspres do kawy – nie rozumiem tego fenomenu, ale panuje ostatnio straszny hype na kawę i absolutnie każdy musi mieć ekspres ciśnieniowy z młynkiem i do tego kawę z kupy łaskuna. Mnie wystarcza opakowanie rozpuszczalnej, ale co kto lubi. Jak masz miejsce na blacie i nie irytują Cię ciągłe komunikaty o czyszczeniu, odkamienianiu, dosypywaniu kawy i dolewaniu wody, to czemu nie?
- Mikser – taki najprostszy, ręczny, z końcówkami do wyrabiania ciasta i do ubijania piany. Chociażby po to, żeby zrobić sobie bitą śmietanę do lodów 😉
- Blender – też bez szaleństw. Im więcej elementów ma sprzęt tym bardziej nie będziesz miała go gdzie trzymać i nie będzie Ci się chciało wyciągać, składać i czyścić. Jeśli chodzi o takie rzeczy, to zdecydowanie im prostsze tym lepsze.
- Maszynka do mięsa – z opcją tarcia ziemniaków na placki, albo sera na sernik. Ostatecznie mięso na mielone też można próbować zmielić 😉
- Opiekacz – najlepiej taki z opcją tostów, gofrów i grilla. Jak masz trochę miejsca w szafce i umiesz robić gofry, albo jadasz jednoosobową porcję grzanko-tostów. My zazwyczaj robimy porcje rodzinne z użyciem piekarnika, ewentualnie mikrofalówki z funkcją opiekania.
Czego się pozbyć?
Bez najmniejszych nawet wyrzutów sumienia wywal wszystko, co jest popsute, a kosztowało mniej niż 100 zł. Gwarantuję Ci, że naprawa będzie Cię kosztować drożej niż kupno nowej rzeczy. A jeżeli coś jest popsute od kilku miesięcy i nadal tego nie naprawiłaś ani nie odkupiłaś, to znaczy, że jakoś bez tego żyjesz i może wcale nie jest Ci do niczego potrzebne.
Przypominam tylko, że AGD nie wyrzucamy do normalnego kosza na śmieci. Większość sklepów przyjmuje stary sprzęt przy zakupie nowego. Jeżeli to coś dużego (lodówka, piekarnik itp.) to w większości miast funkcjonują firmy, które przyjadą i całkowicie bezpłatnie odbiorą od Ciebie takie rzeczy. Większość z nich przy takiej okazji chętnie przyjmie również drobiazgi (np. mikser). Niestety po sam mikser Ci nikt nie przyjedzie, więc jeżeli akurat w sklepach w Twojej okolicy nie ma punktów zbiórki elektrośmieci i nic nie słyszałaś na temat planowanego festynu ekologicznego połączonego z taką zbiórką, to niestety trzeba się będzie przejechać do najbliższego Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów (PSZOK). Takie punkty muszą być w każdej gminie, więc nie powinno to być dla Ciebie szczególnie uciążliwe, nawet jeżeli mieszkasz w malutkiej miejscowości.
Serdecznie polecam pozbycie się również wszystkich rzeczy, które w jakiś sposób „szwankują” – zacinają się, uchwyty lub obudowy im popękały, przycisk odskakuje kiedy nie powinien itp. Niby taki sprzęt jeszcze działa (resztkami sił), ale nigdy nie wiesz kiedy w trakcie użytkowania padnie całkiem. Nie dosyć, że utkniesz z rozgrzebaną robotą, to możesz sobie jeszcze krzywdę zrobić. Pamiętaj, że wszystkie te urządzenia są pod prądem. Większość ma dodatkowo kontakt z wodą – dogorywający czajnik elektryczny potrafi nieźle pokopać. Do tego często dochodzą różne silniczki, łopatki lub ostrza, które mogą pokaleczyć Ciebie lub zrujnować Ci kuchnię, jeżeli wyskoczą w nieodpowiednim momencie.
Rozważ również pozbycie się sprzętów, które pamiętają jeszcze NRD. Ja wiem, że są pancerne i niezawodne. Sama dopiero w zeszłym roku zajechałam mikser, a i to podejrzewam wynikło z upadku na podłogę a nie z racji wieku. Do tego czasu działał i miał się dobrze, więc był używany. I dopiero kiedy się popsuł a my kupiliśmy nowy, zrozumiałam jaka to była męczarnia i strata czasu. Przez ostatnie 20-30 lat technologia jednak poszła trochę do przodu 😉 Nowe sprzęty są co prawda bardziej awaryjne i miej trwałe ale za to mają mocniejsze silniki, szybsze obroty, mniej hałasują, nie przegrzewają się i ogólnie są dużo wygodniejsze w użyciu. Robią to, co powinny – ułatwiają. Zdecydowanie bardziej niż dogorywające zabytki.
No i na koniec wisienka na torcie: Oddaj wszystko, czego od roku nie używałaś albo zdziwiłaś się jak zobaczyłaś, że to masz. Ludzie uwielbiają kupować sobie „wynalazki”, które mają robić magiczne koktajle, idealnie opiekać kurczaka, produkować zdrowe lody z jogurtów, wypiekać chleb i same gotować. Zazwyczaj wszystkie te cuda są używane… przez miesiąc. A później lądują w najdalszym kącie szafki kuchennej, bo jak masz ochotę na lody, to nie będziesz czekać nie wiadomo jak długo aż się zrobią. Kurczaka i tak upieczesz w zwykłym piekarniku, bo nie będziesz pamiętać, że masz do niego specjalny sprzęt. Z tostera co prawda fajnie wyskakują te tosty, ale ile razy musisz toster puścić, żeby zrobić rodzinne śniadanie? Nie łatwiej poukładać na kratce tyle kromek ile potrzebujecie i wstawić na kilka minut do piekarnika? Przynajmniej wszyscy jednocześnie będą mogli zjeść ciepłe. Książkę mogłabym napisać na temat nieużywanych sprzętów kuchennych. Prawdopodobnie większość z nich miałam. Ani nie mam na to miejsca, ani nie uważam za dobre rozwiązanie trzymanie całej wystawy sklepu AGD na blacie w kuchni. A jeżeli cokolwiek jest schowane, to nikomu nie chce się tego wyciągać, skoro można skorzystać z czegoś łatwiej dostępnego (piekarnika, kuchenki, zwykłego miksera zamiast „maszyny do koktajli”).
Metody przechowywania
Duże AGD wiadomo – stanowi podstawę każdej kuchni i nie zostawia zbyt wiele pola manewru. Koszmar jednak zaczyna się przy drobiazgach. Szczególnie przy takich, które mają wiele elementów. O ile zwykły mały blenderek można wrzucić do szuflady z trzepaczką do jajek, czy ustawić go w pojemniku wraz z reszta przyborów do gotowania, to już blender z dziesięcioma końcówkami i piętnastoma pojemniczkami stanowi duże wyzwanie. Najwygodniej jest wybierać sprzęty proste i nie mieć tego problemu. Jeżeli jednak musisz mieć coś bardziej rozbudowanego, to najlepszym rozwiązaniem wydaje mi się podział na dwie kategorie: urządzenia i akcesoria. Wszystkie elementy bazowe do jednego koszyczka (pudełka, szuflady), a końcówki, pojemniczki, nakładki itp. zbiorczo (ze wszystkich urządzeń) do drugiego. Wtedy przynajmniej nie będziesz się zastanawiać gdzie jest końcówka do miksera, gdzie ostrza do maszynki do mięsa, a gdzie pojemnik do blendera. Wszystko będzie zawsze w tym samym miejscu.
Druga „szkoła” to kompletowanie zestawów – maszyna + akcesoria. Dlaczego uważam, że to kiepski pomysł? Kończysz coś np. blendować, wycierasz blender i odkładasz na miejsce. Ostrza wrzucasz do umycia a w pojemniku jeszcze masz zawartość. Efekt jest taki, że albo blendera nie odłożysz i będzie się przewalał do czasu kiedy umyjesz ostatni element, żeby schować wszystko razem, albo blender schowasz, a reszta będzie Ci się przewalać, bo nie będzie Ci się chciało go znowu wyciągać, żeby schować ostrze (bo już umyłaś, a pojemnik jeszcze brudny). A im głębiej zestaw będzie, tym bardziej nie będzie Ci się chciało odkładać poszczególnych elementów. Jak masz koszyk z końcówkami do wszystkiego, to końcówkę od blendera schowasz przy okazji wyciągania np. ostrza do utarcia ziemniaków. No i masz jeden pojemnik na „drobiazgi”, zamiast pięciu, więc łatwiej Ci go ustawić pod ręką, żeby wygodnie Ci było do niego sięgać. Możesz nawet podzielić go na dwa – pierwszy z bardzo często używanymi końcówkami a drugi z tymi, których prawie wcale nie używasz. Będzie Ci jeszcze wygodniej.
Co do zasad ogólnych – sprzętów elektrycznych raczej nie przechowuje się w pobliżu źródła ciepła więc szafkę obok piekarnika lub przy grzejniku stanowczo odradzam. Również wilgoć nie wpływa na nie pozytywnie, więc odpadają okolice zlewu. Z tego samego powodu unikałabym szafek przy oknie, jeżeli masz zwyczaj je otwierać – różnica temperatur (szczególnie w zimie) może powodować, że delikatne metalowe druciki w sprzętach zaczną się rosić i w konsekwencji szybciej korodować.
Najciekawszym rozwiązaniem dla drobnego AGD wydają mi się szerokie i dosyć głębokie szuflady z przegródkami, żeby wszystko sobie stało i był łatwy dostęp do każdego elementu. Niestety nie każdy ma takie możliwości i czasem jednak trzeba skorzystać z konwencjonalnych szafek. W takim wypadku ogromną pomocą będą pasujące pojemniki, które będą udawać szufladę. W ostateczności pudełka, koszyki itp. – cokolwiek, co będzie trzymać sprzęty i akcesoria w kupie. Nie ma chyba nic bardziej irytującego niż wywalenie niechcący połowy szafki na podłogę, bo coś się przewróciło, kabel od czegoś innego zahaczył i w efekcie zamiast wyciągnąć opiekacz – wysypałaś wszystko.
Na co zwrócić uwagę wybierając AGD?
- Łatwość czyszczenia i konserwacji – w kuchni wszystko się strasznie brudzi. Dlatego sprzęty powinny się bez problemu rozkładać, a większość elementów powinna się nadawać do mycia w zmywarce (nie wspominając już nawet o tym, że muszą się w ogóle nadawać do mycia).
- Trwałość – jeżeli plastikowa obudowa lub metalowe końcówki wyginają się w palcach, to nie wróżę takiemu sprzętowi długiego życia.
- Zakres i czas gwarancji – szczególnie ważne przy dużych (i drogich) sprzętach. Standardowa gwarancja trwa dwa lata (pamiętaj jednak, że jeżeli kupujesz sprzęt na firmę – na fakturę, to gwarancja obowiązuje tylko przez rok). Jednak niektórzy producenci (lub sprzedawcy) oferują dłuższe okresy lub dodatkowe bonusy w formie np. odbioru zepsutego sprzętu bezpośrednio z domu jeżeli będzie wymagał naprawy. Czasem te bonusy są dodatkowo płatne, więc podejdź do nich racjonalnie. Jeżeli kupiłaś czajnik za 30 zł, to nie ma co szaleć. Jeżeli jednak lodówkę za 10.000 zł to zdecydowanie warto dołożyć nawet kilkaset złotych na przedłużenie gwarancji.
- Wymiary – może i banał, bo większość ludzi wie, że trzeba zmierzyć kuchenkę, czy zmywarkę przed zakupem. Ale czy masz świadomość, że „drobiazgi” takie jak toster, mikser lub ekspres do kawy też warto zmierzyć? Czasami może Ci zabraknąć pół centymetra i nie wciśniesz sprzętu do wygodnej szafki lub nie zmieści Ci się na blacie. I spędzisz kolejny miesiąc na kombinowaniu gdzie go można schować.
- Dopasowanie do stylu życia – Uwielbiam ogromne, dwudrzwiowe lodówki. Tylko, że aktualnie mam podblatową i mimo tego zazwyczaj wiatr w niej hula. Mam też tej samej wielkości zamrażarkę i zdecydowanie przydałaby mi się większa. Więc po co mi ogromna lodówka? Po awarii zmywarki namawiano mnie na dużą (60 cm), bo jest wygodna i wszystko się mieści. Kupiłam malutką (połówkę – z jednym poziomem zmywania), a i tak puszczam ją co drugi dzień i wystarcza. Rozumiesz o co mi chodzi? Po co Ci wielki piekarnik jeżeli nic nie pieczesz. A jeżeli bardzo lubisz gotować i szalejesz w kuchni, to zamiast zwykłej kuchenki kup sobie sześciopalnikową i do tego dwa piekarniki. Jadasz tylko warzywa na parze? To może zainwestuj w duży parowar, a kuchenkę zrób jedno-dwupalnikową, bo po co Ci większa. Nie lubisz kawy? Nie musisz mieć w domu ekspresu.
- Klasa energetyczna – teraz już prawie wszystko ma „A”. Teraz patrzymy na plusiki. Im więcej plusików tym mniej będziesz płacić za prąd. Proste.
- Cena – Zdecydowanie nie warto płacić za markę, bo teraz chyba nie ma już żadnej marki, która byłaby niezawodna w każdym sprzęcie. Ja sobie zawsze przeliczam na dzienne zużycie. Jeżeli płaciłabym codziennie (lub od użycia) np. 2 zł za to, że ten sprzęt mam, to jak długo musiałabym go mieć (ile razy musiałabym go użyć), żeby mi się „zwrócił”? Przy drobiazgach sto użyć to taka dosyć rozsądna granica. Przy poważniejszych sprzętach przeliczam w latach. Jeżeli lodówka miałaby mi się „zwracać” 20 lat to mam przekonanie graniczące z pewnością, że tak długo nie przetrwa. Jeżeli „zwróci się” do 5 lat to uznaję, że taką inwestycję warto przemyśleć. Nie wiem, czy zrozumiałaś co mam na myśli. Jeżeli to niezbyt jasne, to pisz w komentarzach – postaram się jakoś to lepiej wytłumaczyć 😉
No i to chyba byłoby na tyle. Oczywiście mogłabym rozwodzić się dokładniej na temat każdego sprzętu po kolei – czym się kierować, na co zwrócić uwagę, które są najlepsze, na co uważać itp. ale myślę, że od tego są specjaliści na innych blogach 😉
Oczywiście jeżeli masz jakieś konkretne pytanie, to nie krępuj się – odpowiem najlepiej jak będę umiała.