Jakiś czas temu zapytałam na facebooku, jakie tematy powinnam poruszyć w nowych tekstach. Chodziło o coś, na co mogłabym w miarę szybko odpowiedzieć – żeby nie wymagało zbyt szczegółowego rozpisywania się, bo słabo ostatnio stoję z czasem. ALE jak zaczęłam analizować zadane pytania, to okazało się, że u mnie istnieje coś takiego jak prosta i krótka odpowiedź 😉
Miałam nadzieję, że nigdy nie dojdzie do tego, że będę musiała opisywać kurz. Mimo tego, że mój blog dotyczy tematyki domowej codzienności, to zawsze starałam się podchodzić do sprawy bardziej od strony organizacyjnej i „systemowej” niż tworzyć poradnik Pani Domu z listą sposobów wywabiania plam. Dlatego myśl o pisaniu tekstu na temat kurzu jakoś mnie na początku nie porwała. Chyba nawet westchnęłam i przewróciłam oczami jak przeczytałam dotyczące go pytania 😉
Doszłam jednak do wniosku, że te pytania nie wynikają z tego, że ludzie nie wiedzą, że kurz z półki wyciera się mokrą szmatką (choć osobiście znam takich, co faktycznie tego nie wiedzą). Wydaje mi się, że pytania wynikają z niezrozumienia czym właściwie jest kurz i skąd się bierze. Dlatego złamałam się i postanowiłam omówić temat po swojemu.
Czym jest kurz?
Jeżeli słyszałaś kiedykolwiek o smogu, to zapewne nie umknęło Twojej uwadze takie pojęcie jak pył zawieszony. Na potrzeby badań zanieczyszczeń powietrza pył zawieszony dzieli się na frakcje w zależności od wielkości ziarenek tego pyłu. Najbardziej „modne” ostatnio są dwie PM 10 i PM 2,5.
Taki pył zawieszony to nic innego jak tzw. „aerozol atmosferyczny”. Aerozol to rodzaj układu koloidalnego, czyli takiego połączenia dwóch substancji, w wyniku którego powstaje mieszanina niejednorodna. A mieszanina niejednorodna, to taka, której składniki nie łączą się ze sobą tylko jeden jest rozdrobniony i swobodnie zawieszony w drugim. Czasem składniki są tak bardzo rozdrobnione, że nawet nie dostrzegamy tej niejednorodności.
Jednak jeżeli przyjrzysz się dokładniej, to szybko zauważysz, że np. sól rozpuszcza się w wodzie tworząc roztwór, czyli mieszaninę jednorodną. Taki roztwór może stać ile chce i nic się z nim nie stanie. Żeby „wyciągnąć” z niego sól, trzeba by odparować całą wodę.
W wypadku próby przygotowania kakao jest zupełnie inaczej. Po rozmieszaniu drobinki kakao „zawieszają się” w mleku tworząc mieszaninę niejednorodną. Jeżeli odstawisz kakao na kilka godzin, to zobaczysz, że większość z tych drobinek opadła na dno a zlewając delikatnie mleko z wierzchu możesz kakao odzyskać.
Jeżeli drobinki ciała stałego tworzą nam układ koloidalny z cieczą (mieszanina niejednorodna mleka i kakao) to taki układ koloidalny określa się jako zawiesinę.
A jeżeli drobinki ciała stałego lub cieczy tworzą układ koloidalny z gazem, to już jest aerozol.
Najbardziej codziennym – domowym przykładem aerozolu są dezodoranty, lakiery do włosów, perfumy itp. O ile w wypadku perfum mówimy o mieszaninie drobinek cieczy i gazu, to już w przypadku np. suchego szamponu albo dezodorantów „pudrowych” jest to mieszanina drobinek stałych i gazu.
Te drobinki mogą mieć bardzo różne wielkości. Czasem są widoczne gołym okiem (jak w wypadku suchego szamponu), a czasem są tak małe, że bez mikroskopu nie będziesz w stanie ich dostrzec.
PM 10 i PM 2,5 to nic innego jak właśnie różne wielkości drobinek – a konkretniej średnice tych drobinek. PM 2,5 to skrót od Particulate Matter 2,5 μm czyli tłumacząc na polski „Cząstki stałe o średnicy 2,5 mikrometra”. Analogicznie PM 10 to cząstki stałe o średnicy 10 mikrometrów. Dla porządku dodam, że mikrometr to jedna tysięczna milimetra. A jak wiesz – milimetr to jedna tysięczna metra.
Żeby dać Ci jakiś taki normalniejszy pogląd – ludzki włos ma średnicę (średnio) 0,05 milimetra, czyli 50 mikrometrów. Co oznacza, że jakbyś przecięła włos (jak drzewo) to na jego „pniu”, wzdłuż średnicy mogłabyś ustawić obok siebie 5 „ziarenek” pyłu PM 10 lub 20 „ziarenek” pyłu PM 2,5.
Po co ta powtórka z chemii fizycznej i co to ma wspólnego z kurzem domowym?
Kurz domowy, to dokładnie to samo. Kurz domowy, to aerozol atmosferyczny, czyli nic innego jak mieszanina niejednorodna, w której drobinki ciał stałych zawieszone są w powietrzu.
A ta wiedza jest Ci absolutnie niezbędna, żeby zrozumieć istotę kurzu 😉
Im więcej kakao dosypiemy do mleka, tym zawiesina robi się gęstsza i tym szybciej drobinki zaczynają gromadzić się na dnie kubka.
Im więcej drobinek ciał stałych dostarczymy do powietrza, tym aerozol stanie się gęstszy i tym szybciej drobinki zaczną osiadać gdzie się da.
Zapomniałam o jeszcze jednej istotnej informacji – roztwór koloidalny może nim być, ze względu na proste prawa fizyki – drobinki zawieszone muszą być lżejsze od substancji w której są umieszczone. Im są cięższe tym szybciej opadają, a im są lżejsze tym wyżej się unoszą.
Te same prawa fizyki działają w wypadku aerozolu jakim jest kurz. Cięższe cząsteczki szybciej opadają, a lżejsze unoszą się wyżej.
Możesz to zobaczyć gołym okiem przyglądając się ścierce po wytarciu kurzu – ten zdjęty z podłogi lub listew przypodłogowych, to często drobinki piasku i pył widoczny gołym okiem, w którym jak się przyjrzymy – jesteśmy w stanie dostrzec pojedyncze ziarenka. Natomiast kurz wytarty z samej góry wysokiej szafy, to niemal jednorodna, gładka masa mikroskopijnych drobinek – tak małych, że trudno wyodrębnić jedną z nich.
Powinnaś mieć tego świadomość, z dwóch powodów:
- Żeby zrozumieć że kurz to nie jest coś jednorodnego, jednolitego i zawsze takiego samego.
- Żeby łatwiej z nim walczyć.
Co siedzi w kurzu?
Skoro już wiesz jak kurz jest zbudowany, to teraz może jeszcze trochę na temat jego składu. Jak już napisałam wyżej – kurz nie jest jednorodny, a jego skład różni się nie tylko ze względu na wysokość w pomieszczeniu, ale też z uwagi na źródło pochodzenia.
A kurz pochodzi ze wszystkiego!
To nie jest tak, jak wszyscy Ci od lat wmawiają, że kurz to tylko złuszczony naskórek i roztocza, które się nim żywią. Powiem wręcz, że ich w kurzu jest chyba najmniej.
Ale, żeby Ci to dobrze zobrazować, muszę jeszcze raz sięgnąć do podstaw fizyki.
W fizyce występuje pojęcie tarcia. Tarcie to zespół zjawisk fizycznych, które występują w wyniku przemieszczania się elementów względem siebie. Tarcie generuje działanie pewnych sił (tarcia), które w wypadku ciał stałych z kolei prowadzą do zużycia ściernego, czyli drobnych, mechanicznych uszkodzeń powierzchni stykających się ze sobą przedmiotów. Zużycie ścierne wynika z tego, że stykające się ze sobą elementy mają różną twardość i różną strukturę (w dużym uproszczeniu).
W ogromnym powiększeniu zjawisko ścierania najlepiej zobrazuje ścieranie sera na tarce. Tarka jest chropowata i twarda, ser miękki i gładki, więc w trakcie przesuwanie jednego wzdłuż drugiego, ser rozdrabnia się na mniejsze kawałki.
Przechodząc to bardziej wiarygodnej skali, to samo zjawisko możemy zaobserwować używając pilnika do paznokci.
A wracając do tematu kurzu – dokładnie to samo dzieje się w skali mikro. Wszystko, ale to naprawdę WSZYSTKO co nas otacza, dotykając się z czymkolwiek innym (nawet z drobinkami pyłu zawieszonego w powietrzu), ulega mikrościeraniu, czyli „produkuje” nowy pył, który unosi się w powietrzu.
Ten pył może być nieco większy jak drobne włókna z tkanin, czy właśnie pył z piłowania paznokci, a może być niemal całkiem niewidoczny jak to wszystko, co unosi nam się w powietrzu, a co udaje nam się dostrzec tylko w promieniach słońca dzięki dostrzegalnemu załamaniu światła.
Efekty tego ciągłego ścierania możesz niekiedy zobaczyć gołym okiem, jak okazuje się, że spodnie Ci się przetarły albo fleki w ulubionych butach już niemalże przestały istnieć.
Po co Ci to wszystko tłumaczę?
Nie tylko dlatego, że uwielbiam komplikować proste rzeczy 😉 Głównie dlatego, żeby pokazać Ci, że nawet tak prosta sprawa jak kurz, wiąże się z milionami różnych zjawisk i źródeł. Dlatego nie da się na nią znaleźć jednego, prostego, skutecznego rozwiązania.
I w zasadzie tego rozwiązania nawet nie trzeba za bardzo szukać, bo tego też nikt Ci nie mówi, ale kurz nie jest szkodliwy dla człowieka. Jakby był, to ludzkość już dawno przestałaby istnieć, bo kurz jest z nami od zawsze i istnieje wszędzie.
Jak wyjdziesz na łąkę, do lasu, czy na chodnik w środku miasta, to tam wszędzie też jest kurz. Jedyne co jest innego, to skład tego kurzu. Na łące kurz będzie składał się głównie z pyłków traw, w lesie z pleśni, grzybów i naskórka zwierząt, w mieście z popiołów pozostałych po spalaniu paliw (czyli własnie ten nasz słynny smog i wszystkie pyły zawieszone) oraz drobinek tworzyw z opon, butów i elementów mechanicznych różnych urządzeń, a w Twoim domu z drobinek tego, co masz w domu.
Oczywiście to są przykłady, ale pamiętaj, że między tymi lokalizacjami nie ma oddzielającego je od siebie pola siłowego, które tworzy szczelną, nieprzepuszczalną kopułę. Masy powietrza (wraz z zawieszonymi w nich drobinkami) przemieszczają się na tysiące kilometrów. Więc w zasadzie wszystkie rodzaje kurzu mieszają się ze sobą, a różnica polega jedynie na rodzaju substancji dominujących.
Kurz jako kurz – drobinki zawieszone w powietrzu nie jest dla nas szkodliwy tak długo, jak długo skład chemiczny tych drobinek nam nie szkodzi.
Tak dużo mówi się o szkodliwości pyłów zawieszonych PM 10 i PM 2,5 nie dlatego, że cząsteczki takiej wielkości są dla nas niebezpieczne z zasady, tylko dlatego, że akurat te cząsteczki, które powstają w wyniku spalania paliw, zawierają benzo(a)piren, który jest substancją silnie rakotwórczą.
Pył zawieszony PM 10 i PM 2,5 składający się z nieszkodliwych dla człowieka substancji nie byłby niebezpieczny dla zdrowia (np. pył pochodzący z najdrobniejszych frakcji mąki). Szkodliwe są substancje, z których składa się pył, a nie pył sam w sobie.
Tak samo jest z kurzem. Dla alergika uczulonego na pyłki traw, kurz na łące będzie dużo bardziej szkodliwy niż kurz domowy. Osoby, które są uczulone „na kurz” tak naprawdę nie mają alergii na cały kurz jaki istnieje na świecie, tylko najczęściej na odchody roztoczy kurzu domowego żywiących się złuszczonym naskórkiem.
Co z tym sprzątaniem?
Jak już napisałam wyżej to, czy kurz nam szkodzi, czy nie, zależy z jednej strony od naszego organizmu (alergie), jak i od składu samego kurzu.
Przez setki tysięcy lat organizm ludzki nauczył się żyć w symbiozie z otoczeniem i stworzył mechanizmy obronne, które mają tę symbiozę ułatwiać. Najprostszym przykładem takiego mechanizmu są np. włosy w nosie. Włosy w nosie mamy właśnie po to, żeby zatrzymywać pyły, zanim przedostaną się do dróg oddechowych. Jak skuteczny to mechanizm obronny przekonałaś się pewnie nie raz, kiedy po sprzątaniu bardzo zakurzonego miejsca zdarzyło Ci się wysmarkać na czarno 😉
Również kichanie to taki nasz mechanizm obronny, który uruchamia się kiedy do naszego nosa dostanie się coś, czego tam absolutnie nie powinno być i organizm stwierdza, że należy się tego skutecznie pozbyć wywalając to przy użyciu wysokiego ciśnienia.
Zatkanie nosa i łzawienie oczu, to też jeden z mechanizmów obronnych chroniących nas przed wchłanianiem substancji, które nam szkodzą.
Jednak, żeby te reakcje obronne mogły działać prawidłowo zgodnie z celem dla którego udoskonalały się przez tysiące lat – musimy im dać w miarę stabilne środowisko, do którego przyzwyczaiła nas ewolucja. Czyli takie, w którym nie przeginamy w absolutnie żadną stronę.
Jeżeli będziemy organizm bombardować bez przerwy ogromnymi ilościami pyłów, to on będzie się cały czas bronił i będziemy żyć z wiecznym pieczeniem oczu i katarem.
Jeżeli natomiast za bardzo wyjałowimy swoje otoczenie i ograniczymy styczność z pyłami (kurzem) do minimum, albo wręcz do zera, to organizm nie będzie miał szansy wyćwiczyć mechanizmów obronnych i przy pierwszej styczności z kurzem zacznie reagować gwałtownie (alergicznie), bo nie będzie przyzwyczajony do takich warunków.
Dlatego jak zawsze i we wszystkim – najlepiej zachować umiar i potraktować ten nasz codzienny niewielki kurz jak szczepionkę, która ma za zadanie ciągle ćwiczyć i wzmacniać nasz system odpornościowy.
Jeżeli czytając to właśnie myślisz sobie o mnie różne brzydkie rzeczy, bo jesteś alergikiem albo masz w rodzinie alergika, to pamiętaj, że zawsze wszystkie rozwiązania i światłe rady – a już szczególnie te przeczytane w internecie – trzeba bezwzględnie przefiltrować przez swoją indywidualną sytuację, predyspozycje i możliwości.
Oczywiście, że jeżeli masz alergię na kurz to nie możesz tak po prostu pogodzić się z tym, że jest i zacząć go ignorować. Możesz za to cofnąć się o kilka akapitów i wrócić do miejsca w którym pisałam, że nie ma czegoś takiego jak alergia „na kurz”. Alergię ma się na konkretny składnik (lub kilka składników) kurzu. Jak wiesz na który, to zamiast walczyć z wiatrakami – skup się na wyeliminowaniu tego jednego konkretnego alergenu.
Dla przykładu – jeżeli masz alergię na roztocza, to warto odpuścić trochę ukrytym po kątach pająkom, które żywią się właśnie roztoczami, bo mogą okazać się dużo skuteczniejsze niż najbardziej profesjonalna myjka parowa 😉
Ale jak pozbyć się tego kurzu?
No dobra. Wiem. Liczyłaś, że mam jakiś super tajny – magiczny sposób na to żeby się kurzu pozbyć, a ja Ci tu mówię, że masz się z nim pogodzić 😉 Niech Ci będzie. Jak już naprawdę nie możesz go znieść, to łap ode mnie kilka sztuczek, które pozwolą Ci trochę go ograniczyć:
- Najprostsza i najbardziej leniwa metoda na świecie, to porządny filtr powietrza. Ze względu na wszechobecną „modę” na walkę ze smogiem, na rynku znajdziesz całą masę urządzeń, których zadaniem jest oczyszczanie powietrza, czyli nic innego jak zatrzymywanie zawieszonych w powietrzu cząstek stałych na specjalnych filtrach. A, że kurz to nic innego jak cząstki stałe zawieszone w powietrzu to z nim taki filtr też sobie całkiem nieźle poradzi.
- Wersja nieco tańsza, ale też dosyć skuteczna opiera się na fizyce – im cząsteczki są cięższe tym szybciej opadają (a jak opadną, to łatwiej je zgarnąć unikając ponownego wzbijania). Sekret tej sztuczki polega na dbaniu o odpowiednią wilgotność powietrza. Im powietrze bardziej suche tym kurz wzbija się mocniej. Jeżeli masz do posprzątania naprawdę zakurzone pomieszczenie, to warto nawet czasem przesadzić z wilgotnością – para wodna zwiąże kurz, a jak wszystko opadanie, to wycierasz dokładnie i dopiero osuszasz. Ostrzegam jednak że ta metoda jest dobra na jednorazowy strzał raz na jakiś czas – doroczne wycieranie na szafach, odkurzanie ścian itp. Jak będziesz ją stosować za często, to jak zapewne wiesz nadmierna wilgotność powietrza może spowodować rozwój pleśni.
- Pozbądź się kurzołapów. Im więcej powierzchni tym więcej miejsc w których gromadzi się kurz. Wbrew pozorom nie osadza się on tylko na płaszczyznach poziomych. W pionie też potrafi się przyczepić. Dlatego każdy przedmiot który stoi na wierzchu będzie łapał kurz na całej swojej powierzchni a nie tylko (jak się wszystkim wydaje) od góry. Chociaż oczywiście od góry zbierze się go najwięcej.
- Zamknij co się da. Kurz przemieszcza się wraz z ruchem powietrza. Im mniej powietrze krąży tym mniej kurzu z nim wędruje. Jeżeli zamkniesz rzeczy za drzwiami, to mniej kurzu będzie się na nich osadzać. Dlatego rozważ przeniesienie swoich uroczych, dekoracyjnych wystawek z otwartej półki do witryny 🙂
- Nie przesadzaj z tkaninami. Największym składnikiem kurzu domowego (odpowiedzialnym za powstawianie „kotów”) są włókna z tkanin. Ubrania, ręczniki, pościel, ściereczki, obrusy – to wszystko gubi malutkie niteczki z których powstaje cała masa kurzu. Im mniej takich rzeczy używasz, tym mniej pylą, a Ty masz mniej odkurzania. Oczywiście nie mówię, że masz chodzić nago ale może warto rozważyć rezygnację z ogromnych zasłon i ograniczyć nieco ilość dekoracyjnych serwetek na stole.
- Wybieraj wyposażenie, które łatwo wyczyścić. Wiesz czym się różni fotel skórzany od fotela pokrytego np. aksamitem? Skórzany możesz wytrzeć wilgotną szmatką, a aksamit będziesz tydzień odkurzać potężnym odkurzaczem i nie wyciągniesz wszystkiego 🙂 Generalnie kurz powinno się wycierać tylko na mokro, żeby przykleił się do szmatki i się nie wzbijał. Mikrofibra, która „łapie kurz” elektrostatyką powinna być wyjściem awaryjnym tylko w tam, gdzie woda może zaszkodzić. Im więcej masz rzeczy, które można wytrzeć na mokro lub umyć pod kranem tym mniej kurzu zamieszka z Tobą na stałe.
- Kurz czepia się wszystkiego. Ścian i sufitu też. Jak chcesz, żeby było go w mieszkaniu mniej, to niestety, tak jak robiły to nasze babcie – ściany i sufit też musisz czasem odkurzyć.
W tak oczywiste sprawy jak odkurzanie z góry na dół (o sufitu do podłogi) i fakt, że wszystko co chcesz wytrzepać (koc, poduszka, książka) powinnaś trzepać na dworze, nie będę się nawet wdawać. Powiem natomiast (bo to nie jest oczywiste), że takie sprzęty jak odkurzacz automatyczny albo robot myjący, które przejadą Ci codziennie podłogę też pomagają w zmniejszeniu ilości kurzu w domu, bo wyłapią to wszystko co już spadło i nie dopuszczą, żeby się znowu uniosło.
Jak pisałam na początku – miało być krótko a wyszło jak zwykle 🙂 I jak tak o tym myślę, to jeszcze chyba drugie tyle mogłabym napisać, ale nie chcę powtarzać oczywistości, których w internecie jest pełno. Jak chciałabyś wiedzieć coś jeszcze, to zawsze możesz zadać pytanie w komentarzu.