Zestaw porad „jak przygotować się do sprzątania” dobiegł wreszcie końca. Po 10 tygodniach przygotowań psychicznych i organizacyjnych chyba powoli możesz się zbliżać w kierunku wzięcia się do roboty 😉 Jednak zanim chwycisz miotłę w dłoń czeka Cię absolutnie najtrudniejsze zadanie w całym sprzątaniu – uświadomienia sobie, że masz problem. Tak jak alkoholicy, narkomani, pracoholicy, czy ludzie z dowolnymi innymi problemami:
Przyznanie się do problemu to pierwszy krok.
Oczywiście może się okazać, że Twój problem z brudem i bałaganem wcale nie leży w Twoim mieszkaniu tylko w Tobie. Może problemem jest faktycznie ogromny bałagan i wszechogarniający chaos. A może mieszkanie jest niemal idealne a problemem jest tylko Twoje dążenie do nieskazitelnej perfekcji i brak porównania lub dystansu. Dlatego przygotowałam dla Ciebie taki mały test:
Przejdź się bardzo swobodnie i bez zobowiązań po CAŁYM domu. Rozejrzyj się. W skali od „przydałoby się przetrzeć górę szafy i zmyć dzisiejsze naczynia” do „jak tu teraz zemdleje, to ekipa ratunkowa się do mnie nie dokopie przez pół roku” szczerze i obiektywnie oceń jak bardzo jest źle.
Jak wygląda Twój dom?
Do dyspozycji masz:
- Jest ok, ale coś mi się nie podoba. W zasadzie jest czysto i w zasadzie jest posprzątane. Przydałoby się coś tu zmienić, bo nie jest kojąco i przytulnie.
- Jest znośnie. Dzisiejsze naczynia do umycia, niewielkie pranie do nastawienia, trochę kurzu do przetarcia i może wypadałoby umyć podłogę. Kilka dzisiejszych rzeczy trzeba odstawić na miejsca.
- Czy ja tu w tym tygodniu w ogóle byłam? Duży stos naczyń i prania. Większość czeka już kilka – kilkanaście dni.
- Dookoła jakieś klamoty, z którymi nie wiem co zrobić. Kuchnia brudna. Łazienka brudna. Wielka góra brudnych garów. Wielka góra prania łącznie z „dziwnym” (torebki, paski, poduszki, obrusy, ubrania z poprzedniej pory roku). W zasadzie gdzie nie popatrzysz wielka góra wszystkiego. Całe łańcuchy górskie wielkich gór klamotów, ciuchów, papierów i sama nie wiem czego jeszcze. Trochę brzydzę się wejść do łazienki. Łatwiej mi zjeść na mieście niż przedrzeć się przez kuchnię.
- Co miałaś na myśli pisząc „Przejdź się swobodnie po całym domu”?
- Punkt 4 i 5 oraz bardzo dużo miejsc (szafek, kątów, zakamarków, może jakiś pokój) których nie widziałam od ponad pół roku (nie da się wejść, nie da się otworzyć drzwiczek).
- Odcinek „Zbieraczy”, pajęczyny, robactwo. Wolę nie zaglądać w pewne miejsca bo mogę zobaczyć grzyb i zgniliznę.
Jak NAPRAWDĘ jest w Twoim domu?
Punkty od 1 do 2 – Po co właściwie to czytasz? Poczytaj jakieś blogi albo czasopisma o dekorowaniu i aranżacji wnętrz. Poszukaj inspiracji. Pooglądaj zdjęcia pokoi hotelowych i apartamentów. Przemyśl zmianę wystroju. Może mały remoncik.
Jeżeli zmieściłaś się w zakresie od 3 do 4 to nie masz PROBLEMU. Jesteś słabo zorganizowana i powinnaś trochę popracować nad nawykami. Może wystarczy wstawać 15 minut wcześniej. Skup się bardziej na organizacji przestrzeni. Zastanów się, czy nie masz trochę zbyt wielu rzeczy.
5 i 6 – Masz PROBLEM. Czeka Cię dużo ciężkiej, przykrej i obciążającej psychicznie pracy. Największe wyzwanie to właśnie ta część „psychiczna”. To już nie Twoje mieszkanie ma problem. To Ty masz problem sama ze sobą. Zanim przejdziesz do sprzątania domu musisz posprzątać sobie w głowie.
7 – Zrobię co w mojej mocy ale nie wiem czy będę w stanie Ci pomóc jeżeli nie poszukasz pomocy u psychologa. To już nie jest PROBLEM. To już jest BARDZO POWAŻNA CHOROBA, z którą trudno będzie sobie poradzić bez odpowiedniego leczenia.
I co Ci wyszło? Ja swoją przygodę z porządkowaniem swojego życia zaczynałam od poziomu 6. Podłoga w łazienkach była czarna i pełna piachu. Po wyjściu z wanny robiło się na niej błoto. Na wannach i umywalkach była gruba warstwa obrzydliwego osadu z mydła i kamienia. W kuchni przyklejałam się do podłogi i szafek, a w zlewie kiełkowały pestki z owoców. Nie miałam gdzie usiąść ani gdzie postawić talerza, bo wszędzie były sterty wszystkiego. Stos prania był wyższy ode mnie (część rzeczy czekała na wypranie 2-3 lata). Nie mogłam zrobić prania bo nie miałam go gdzie schować – bo nie mogłam otworzyć szafy – bo przed szafą stało krzesło z górami różnych rzeczy, których nie dało się schować – bo większości szafek nie dało się otworzyć, a jeżeli się już otworzyły to raczej się z nich wysypywało niż można było coś włożyć. No i mój magiczny pokój. Miałam magiczny pokój, który nie był używany. Nie wchodziłam do niego przez prawie rok, bo wewnątrz przewróciła się wielka góra maneli (głównie ciuchów), która przyblokowała drzwi od środka. A przed drzwiami od zewnątrz były kolejne góry, przez które nie można się było dostać bliżej żeby otworzyć drzwi na siłę.
Mieszkaliśmy w takim klimacie oboje pracując na pełny etat, często również w weekendy i bez urlopów. Stoczyłam swoją walkę i wygrałam. Tobie też się uda.