Strategia walki z bałaganem

Pole bitwy przygotowane?

To jest właściwy moment na podjęcie poważnej decyzji, która może się za Tobą ciągnąć przez cały okres porządków: Czy oczekujesz błyskawicznego efektu ale trudniejszej pracy później, czy stopniowych efektów ale bez wybitnego wysiłku?

Ja osobiście jestem zwolenniczką drugiej opcji. Niestety jest mało epicka a jeżeli jesteś typem „muszę mieć natychmiast” to niewielkie, powolne efekty mogą Cię zniechęcić. Ten typ osobowości woli się zmotywować bardzo widocznym efektem na początku i jest w stanie z tego powodu poświęcić później więcej energii. Ja należę do grupy leniwej i asekuracyjnej – nawet jeżeli nie widać imponującego efektu, to przynajmniej nie nabałaganię dodatkowo 😉 Sama wiesz najlepiej, do której grupy Ty należysz.

Pamiętasz, że masz swoje zdjęcia? (patrz TUTAJ) Przyjrzyj się im i przemyśl jakiego bałaganu masz najwięcej.

Podpowiadam najczęstsze kategorie:

  • „dekoracje” i bibeloty,
  • książki i czasopisma,
  • audio-video i ogólnie rozrywka elektroniczna (w tym kable),
  • papiery niewiadomego pochodzenia i zastosowania (dokumenty, instrukcje, rachunki),
  • chemia i porządki (ściereczki, gąbeczki, preparaty, proszki do prania),
  • kosmetyki i higiena (pielęgnacja ciała, makijaż, waciki, papier toaletowy, podpaski),
  • zabawki i twórczość dziecięca,
  • twórczość Twoja (robótki, rysunki, koraliki, farby, kleje, czy co tam sobie tworzysz w wolnym czasie),
  • akcesoria do sportu,
  • narzędzia i rzeczy remontowo-warsztatowe.

Zakładam, że naczynia i ciuchy pozbierałaś więc nie uwzględniam.

Weź kartkę i wypisz sobie kategorie bałaganu, które masz w mieszkaniu. Nie musisz korzystać z moich. Możesz ustalić własne. W ostateczności „duperele, z którymi nie wiem co zrobić” też mogą stanowić osobną kategorię 😉 Jak już wypiszesz – uszereguj je w kolejności od największej do najmniejszej. Tzn. na początek ten temat, którego po domu wala się najwięcej.

Przy tej okazji patrząc na zdjęcia zastanów się czy chcesz jakieś pomieszczenie (lub pomieszczenia) sprzątnąć błyskawicznie (za wyjątkiem oczywiście stref, które wyznaczyłaś w zeszłym tygodniu), czy wolisz sobie w każdym powolutku dłubać. Pomyśl też od którego pomieszczenia chciałabyś zacząć.

Teraz trochę prawdy z internetu: Większość poradników i specjalistów doradza żeby zacząć od miejsc, które Ci na co dzień najbardziej przeszkadzają, bo wtedy najbardziej odczujesz „zbawienny” efekt sprzątania.

U mnie to były:

  • wiadra i dziwne rzeczy do wyczyszczenia, które stały na podłodze w łazience w taki sposób, że utrudniały dojście do umywalki i uniemożliwiały otwarcie szafki (na zdjęciu 😉 ),
  • wielka sterta prania/czyszczenia „dziwnego” (torby, plecaki, poduszki, czapeczki z daszkiem), która uniemożliwia otwarcie 80% szuflad komody i ciągle rozsypuje się po podłodze (nadal tam jest),
  • wielki worek z dziwnymi rzeczami (sama nie wiem co w nim jest, bo stoi nadal), który blokuje drzwi od szafy z ubraniami,
  • ciuchy w szafie, które się przesypywały za każdym razem kiedy ją otwierałam (poniekąd można powiedzieć, że ten worek był pomocny, bo blokował drzwi żeby się nie wysypywało 😉 ) – w związku z czym nie było najmniejszej opcji żeby cokolwiek tam schować po praniu.

Z moich doświadczeń wynika, że jeżeli coś Cię tak dzień w dzień irytuje i bez przerwy Ci przeszkadza a mimo to nadal nic z tym nie zrobiłaś, to znaczy, że gdzieś masz jakąś blokadę fizyczną (i co ja z tym zrobię) albo psychiczną (to za dużo – nie dam rady), która nie pozwala Ci się za to zabrać. Walka z taką blokadą – nawet tylko urojoną – będzie bardzo, bardzo, bardzo nieprzyjemna i frustrująca i zapewne doprowadzi do ogólnego zniechęcenia albo nawet rezygnacji z całej idei sprzątania. Dlatego ja osobiście polecam nie ruszać tych najtrudniejszych miejsc dopóki sama do nich nie „dorośniesz”.

Tu kłaniają się moje wiadra z łazienki (stoją nadal ale teraz w innym miejscu), dziwne pranie i worek z nie wiadomo czym. Za to kiedy tylko do tego dorosłam – posprzątałam w szafie i nie było to wcale tak trudne i nieprzyjemne jak mi się wydawało dwa miesiące wcześniej.

Wracając do tematu – Ja osobiście jestem wielką fanką zaczynania od miejsc, których najmniej używasz, bo:

a) prawdopodobnie są najczystsze – więc się nie namęczysz – więc się nie zniechęcisz

i

b) efekt który tam osiągniesz będzie najłatwiej utrzymać bez ciągłego poprawiania – więc (po raz kolejny) również się nie zniechęcisz.

Sama zaczynałam od kuchni, bo w niej nie bywam i jej nie używam 😉 Tak się u mnie szczęśliwie złożyło, że gotuje tylko mąż. On lubi i potrafi a ja nie. Generalnie za kuchnią nie przepadam jako za pomieszczeniem i jak dla mnie mogłoby jej nie być – razem z większością rzeczy, które w niej są. W związku z tym bardzo łatwo mi się ją sprząta. No i druga sprawa – kuchnia akurat jest bardzo „tematycznym” pomieszczeniem. Wyjątkowo łatwo przypisać do niej rzeczy. Nie muszę się zastanawiać czy garnek powinien mieć miejsce w kuchni i czy może powinnam zabrać stamtąd suszarkę do włosów (długa historia), bo to oczywiste. Nawet bałagan, który w kuchni powstaje jest dosyć oczywisty – opakowania po jedzeniu wyrzucić, naczynia i garnki pozmywać, zakupy spożywcze pochować do lodówki i na miejsca. Wydaje mi się (z perspektywy osoby niegotującej ale mąż potwierdza), że jak się raz porządnie posprząta kuchnię i na bieżąco się się jej nie „zapuści”, to tam się nie ma co zabałaganić i zaklamocić. Ok. Brudzi się i trzeba czasem umyć różne miejsca. Ale się nie bałagani. W moim odczuciu bałagan i klamoty (takie, że Ci ręce opadają i nie wiesz co masz z tym zrobić) są dużo gorsze niż brud, bo brud wystarczy zmyć i po problemie.

Podpowiedziałam Ci moją opinię ale to absolutnie bez różnicy jakie pomieszczenie wybierzesz na początek. I tak będziesz ganiać po całym domu jak kot z pęcherzem (obiecuję). Jeszcze może z sugestii własnych – polecam zostawić łazienkę na „bardzo dobry dzień”. Jeżeli dawno nie sprzątałaś łazienki z takim naprawdę dogłębnym czyszczeniem to zaczekaj z tym aż obudzisz się w jakiś weekendowy, piękny, słoneczny dzień (trzeba będzie pootwierać naprawdę dużo okien i zrobić przeciąg), z ogromną ilością radosnej, niespożytej energii i chęci do działania. Możesz mi wierzyć lub nie ale ten dzień w końcu nadejdzie. Sama się zdziwisz. No i z łazienką nie ma co szaleć na początku, bo strasznie w niej nabrudzisz sprzątając inne pomieszczenia.

W tym tygodniu nie dodam Ci dodatkowych obowiązków. Mam nadzieję, że pilnujesz swojej codziennej listy. W tym tygodniu przemyśl dokładnie jak chcesz się zabrać za to sprzątanie. Odpowiedz sobie na następujące pytania:

Wolę błyskawiczny efekt, czy spokojne, systematyczne sprzątanie?

Czy zależy mi na posprzątaniu konkretnego pomieszczenia, czy wolę sprzątać cały dom równocześnie?

W pierwszej kolejności chcę mieć porządek w pomieszczeniach (szafkach) czy w kategoriach (przedmiotach)?

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi wpisami? Polub mój profil na facebooku 🙂
Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim: